Czego człowiek się boi, to jednocześnie przyciąga.
Sandor Marai
Owinęłam się ręcznikiem i rozejrzałam po łazience. Moje brwi powędrowały do góry, gdy tylko zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ze sobą świeżych ubrań.
- Serio? - mruknęłam i poprawiłam na sobie kawałem materiału. Otworzyłam drzwi i mnie zamurowało.
Pierwsze, co zauważyłam, to czarne buty. Podniosłam wzrok wyżej i spotkałam parę niebieskich oczu, które mnie bacznie obserwują. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę szafy. Jego obecność na pewno nie zrobiła na mnie żadnego większego wrażenia. Nieważne, że oszukuję siebie i innych. Czuję się tylko trochę niezręcznie, bo oprócz ręcznika nie mam na sobie nic innego. Ugh, mógł sobie wybrać lepszy moment na wizyty niż teraz.
- Gdybym wiedział, że w taki sposób zamierzasz mnie przepraszać, to bym się z tobą częściej kłócił - usłyszałam za sobą, na co parsknęłam. Nie wierzę. Naprawdę to powiedział czy mi się tylko wydawało? Muszę iść do laryngologa.
Caroline, nie odezwiesz się. Nie odpowiadaj na jego zaczepki. On tylko próbuje cię sprowokować. Spokojnie podejdź do sprawy, to wygrasz.
- Masz coś pod tym skąpym... odzieniem? - zapytał się, a ja poczułam jego oddech na karku. Musi się tak do mnie zbliżać bez ostrzeżenia? Wciągnęłam gwałtownie powietrze, aby nie wybuchnąć, gdy jego dłoń powędrowała na moje udo, w miejsce, gdzie kończy się ten cholernie krótki ręcznik.
- Tak wolisz zabijać swoje ofiary? Gdy się nie wyrywają? - zapytałam się cicho, stojąc nieruchomo. - Ile kobiet było na moim miejscu? Ile im obiecywałeś, aby poszły z tobą do łóżka?
- Nic im nie obiecywałem, bo nie wychodziły z tego żywe - jego usta drażnią skórę na moim uchu. Przeszedł mnie dreszcz. - A moje ofiary muszą być przerażone. Wiedzieć, że chcę ich śmierci, bo wtedy uciekają. A najbardziej podnieca drapieżnika ucieczka ofiary. Nadal myślisz, że chcę cię zabić?
- Nie wiem - odpowiedziałam najciszej jak się dało, ale i tak wiem, że mnie usłyszał. Objął mnie w talii, przyciągając do swojej klatki piersiowej. Skrzywiłam się. - Ale wiem jedno. Ja chcę twojej śmierci.
- Och, kochanie. Dużo osób chce mojej śmierci, ale wiedzą, że nie dadzą rady się mnie pozbyć. W końcu, to ja jestem najpotężniejszym drapieżnikiem na tej ziemi - nagle znalazłam się pod nim na łóżku. Zerknęłam w miarę dyskretnie, czy ręcznik dobrze na mnie leży. Przynajmniej na tej płaszczyźnie mnie szczęście nie opuściło. - Czy mogę zaproponować ci pewien układ?
- Jaki?
- Oddaj mi się, a zostawię twoich przyjaciół w spokoju... - moje źrenice się powiększyły. Czy on to naprawdę powiedział?
- Klaus...
- Tak? - usiadłam gwałtownie na łóżku i spojrzałam się na pierwotnego wampira, który mi się przyglądał. Czyli to był tylko kolejny koszmar z jego obecnością. Może to on grzebał mi w głowie? Wampiry to potrafią.
Gdy tylko to sobie przypomniałam, warknęłam i wyszłam z łóżka. W wampirzym tempie podbiegłam do niego i przycisnęłam go do ściany, o którą się opierał. Podniósł zaskoczony brwi i czekał na moje dalsze ruchy. Jego dłonie powędrowały na moją talię, ale złapałam jego nadgarstki i przytrzymałam przy ścianie.
- Jak śmiesz...? - syknęłam, wiedząc, że i tak przegram, jeśli będzie chciał mnie od siebie odsunąć.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Wołałaś mnie, to przyszedłem. Nie widzę w tym nic dziwnego... - uśmiechnął się lekko, ale ja wiem, że pod tym uśmiechem na pewno nie kryje się niewinność.
- Grzebałeś w mojej głowie! - fuknęłam na niego, a on się zaśmiał.
- Nie, ja tylko obserwowałem. Nie zmieniałem biegu twojego snu, ale jestem ciekaw, co byś odpowiedziała. Jestem bardzo tego ciekaw - czy musiał podkreślać, jakiż to one jest tego ciekaw? Niech go diabli.
- I się nie dowiesz - warknęłam i się odsunęłam. Odwróciłam się do niego tyłem i poszłam w stronę łóżka, widząc, że jest trzecia w nocy.
- A może ja ci to zaproponuję i wtedy mi odpowiesz? - stanęłam jak wryta, nie wiedząc, co zrobić. Poczułam, jak pociera dłońmi moje odkryte ramiona. Nachylił się i pocałował mnie w obojczyk. Odwróciłam głowę w drugą stronę, bo jego włosy łaskoczą. - Więc jak? A może zrobisz to bez żadnych obietnic?
- Pieprz się - mruknęłam i chciałam się wyrwać, ale tak to robiłam, jakbym nie chciała. No co się dzieje, do Diabła?
- Z tobą zawsze, kwiatuszku - zaśmiał się i usiadł na moim łóżku. Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Co mu dzisiaj odbiło? - Uznałem, że puszczę w niepamięć fakt, że nie powiedziałaś mi o tym, że jesteś wampirem, o czym wiedziałem od początku. Po drugie, zapomnę o wszystkich złych rzeczach, które mnie spotkały z twojej strony.
- Wow, czy to dzień dobroci dla zwierząt? - uśmiechnęłam się szeroko, a on odpowiedział mi tym samym.
- Nie jesteś zwierzęciem, choć tego nie sprawdzałem. Chociaż... - przestał mówić i zmierzył mnie wzrokiem. Schowałam twarz w dłonie, zdając sobie sprawę, o co mu chodzi. Usłyszałam jego głośny śmiech. To... bardzo przyjemny dźwięk.- Tylko powiedz mi, dlaczego tu ze mną przyjechałaś?
- Bo chciałam cię poznać - odpowiedziałam szybko, za szybko. Wstał i potarł kciukiem mój policzek.
- Nie wolno kłamać, Caroline.
- Klaus...
- Bonnie! Boże, ty żyjesz! - krzyknęła Elena i objęła swoją przyjaciółkę, gdy tylko mulatka otworzyła oczy.Bennett rozejrzała się wokół siebie nieprzytomnym wzrokiem i zobaczyła, że znajduje się w jednej z sypialni Salvatorów.
-Co się stało? - wychrypiała, pytając się jedynej towarzyszki. Szatynka posłała jej smutne spojrzenie.
- Ktoś cię zaatakował, zostawiając trzy paskudne rany na twoich plecach. Kol usłyszał twój wrzask i cię do nas przyniósł. Teraz czeka na dole - pokazała serduszko z dłoni i uśmiechnęła się jednoznacznie. Mulatka zaśmiała się cicho i pokiwała głową. Na kilometr można było od niej wyczuć sarkazm. - Widziałaś może napastnika?
- Nie... Nagle poczułam ból, a potem była ciemność - usiadła na łóżku i syknęła. Dotknęła ręką miejsca, w którym powinny znajdować się rany. Wyczuła tylko blizny. Zmarszczyła brwi i spojrzała się w stronę drzwi, w których stał Kol.
- Napoiłem cię swoją krwią, ale one się bardzo powoli goją. Przespałaś cały dzień, wiedźmo Bennett - powiedział, ze złośliwym uśmieszkiem. Elena wstała i uśmiechnęła się delikatnie do mulatki.
- Zostawię was - szepnęła i wyszła. Szatyn parsknął i w wampirzym tempie przeniósł się na fotel koło okna. Spojrzał się na księżyc w pełni i dopiero po dłuższej chwili postanowił zaszczycić dziewczynę swoim zadziornym spojrzeniem.
- Jaki?
- Oddaj mi się, a zostawię twoich przyjaciół w spokoju... - moje źrenice się powiększyły. Czy on to naprawdę powiedział?
- Klaus...
- Tak? - usiadłam gwałtownie na łóżku i spojrzałam się na pierwotnego wampira, który mi się przyglądał. Czyli to był tylko kolejny koszmar z jego obecnością. Może to on grzebał mi w głowie? Wampiry to potrafią.
Gdy tylko to sobie przypomniałam, warknęłam i wyszłam z łóżka. W wampirzym tempie podbiegłam do niego i przycisnęłam go do ściany, o którą się opierał. Podniósł zaskoczony brwi i czekał na moje dalsze ruchy. Jego dłonie powędrowały na moją talię, ale złapałam jego nadgarstki i przytrzymałam przy ścianie.
- Jak śmiesz...? - syknęłam, wiedząc, że i tak przegram, jeśli będzie chciał mnie od siebie odsunąć.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Wołałaś mnie, to przyszedłem. Nie widzę w tym nic dziwnego... - uśmiechnął się lekko, ale ja wiem, że pod tym uśmiechem na pewno nie kryje się niewinność.
- Grzebałeś w mojej głowie! - fuknęłam na niego, a on się zaśmiał.
- Nie, ja tylko obserwowałem. Nie zmieniałem biegu twojego snu, ale jestem ciekaw, co byś odpowiedziała. Jestem bardzo tego ciekaw - czy musiał podkreślać, jakiż to one jest tego ciekaw? Niech go diabli.
- I się nie dowiesz - warknęłam i się odsunęłam. Odwróciłam się do niego tyłem i poszłam w stronę łóżka, widząc, że jest trzecia w nocy.
- A może ja ci to zaproponuję i wtedy mi odpowiesz? - stanęłam jak wryta, nie wiedząc, co zrobić. Poczułam, jak pociera dłońmi moje odkryte ramiona. Nachylił się i pocałował mnie w obojczyk. Odwróciłam głowę w drugą stronę, bo jego włosy łaskoczą. - Więc jak? A może zrobisz to bez żadnych obietnic?
- Pieprz się - mruknęłam i chciałam się wyrwać, ale tak to robiłam, jakbym nie chciała. No co się dzieje, do Diabła?
- Z tobą zawsze, kwiatuszku - zaśmiał się i usiadł na moim łóżku. Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Co mu dzisiaj odbiło? - Uznałem, że puszczę w niepamięć fakt, że nie powiedziałaś mi o tym, że jesteś wampirem, o czym wiedziałem od początku. Po drugie, zapomnę o wszystkich złych rzeczach, które mnie spotkały z twojej strony.
- Wow, czy to dzień dobroci dla zwierząt? - uśmiechnęłam się szeroko, a on odpowiedział mi tym samym.
- Nie jesteś zwierzęciem, choć tego nie sprawdzałem. Chociaż... - przestał mówić i zmierzył mnie wzrokiem. Schowałam twarz w dłonie, zdając sobie sprawę, o co mu chodzi. Usłyszałam jego głośny śmiech. To... bardzo przyjemny dźwięk.- Tylko powiedz mi, dlaczego tu ze mną przyjechałaś?
- Bo chciałam cię poznać - odpowiedziałam szybko, za szybko. Wstał i potarł kciukiem mój policzek.
- Nie wolno kłamać, Caroline.
- Klaus...
♥ ♠ ♦ ♣
- Bonnie! Boże, ty żyjesz! - krzyknęła Elena i objęła swoją przyjaciółkę, gdy tylko mulatka otworzyła oczy.Bennett rozejrzała się wokół siebie nieprzytomnym wzrokiem i zobaczyła, że znajduje się w jednej z sypialni Salvatorów.
-Co się stało? - wychrypiała, pytając się jedynej towarzyszki. Szatynka posłała jej smutne spojrzenie.
- Ktoś cię zaatakował, zostawiając trzy paskudne rany na twoich plecach. Kol usłyszał twój wrzask i cię do nas przyniósł. Teraz czeka na dole - pokazała serduszko z dłoni i uśmiechnęła się jednoznacznie. Mulatka zaśmiała się cicho i pokiwała głową. Na kilometr można było od niej wyczuć sarkazm. - Widziałaś może napastnika?
- Nie... Nagle poczułam ból, a potem była ciemność - usiadła na łóżku i syknęła. Dotknęła ręką miejsca, w którym powinny znajdować się rany. Wyczuła tylko blizny. Zmarszczyła brwi i spojrzała się w stronę drzwi, w których stał Kol.
- Napoiłem cię swoją krwią, ale one się bardzo powoli goją. Przespałaś cały dzień, wiedźmo Bennett - powiedział, ze złośliwym uśmieszkiem. Elena wstała i uśmiechnęła się delikatnie do mulatki.
- Zostawię was - szepnęła i wyszła. Szatyn parsknął i w wampirzym tempie przeniósł się na fotel koło okna. Spojrzał się na księżyc w pełni i dopiero po dłuższej chwili postanowił zaszczycić dziewczynę swoim zadziornym spojrzeniem.
_________________________
Przepraszam za spóźniony rozdział, ale po prostu wczoraj miałam wyniki rekrutacji do liceum :P Dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem xD
Co mnie tam Bonnie i Elka xD Wolę więcej Klaroline xD hahha
OdpowiedzUsuńJa wybredna ;-; A tak na serio, naprawdę świetny rozdział ;)
Czekam na więcej :D
Klaroline <3
OdpowiedzUsuńIch sceny były boskie :)
Zgadzam się z Darią ,co tam z Bonnie i Elką xD
I tak najlepsze było Klaroline ;)
O mój boże...jak świetnie rozwinięta historia Klaroline, normalnie kocham cię za te pomysły *.* I jeszcze rozdziały są w miarę szybko dodawane, ale teraz do 10 do ja na pewno nie wytrzymam :D Jeju i ciekawe co tam się pomiędzy nim wydarzy, bo jak na razie to jest mi gorąco z wrażenia i w dodatku cały czas się śmieję jak głupia do sera, co ty ze mną robisz?! xD Rozdział naprawe mega <3 A ten tekst'Pieprz sie' A on:' Z tobą zawsze kwiatuszku' haha nawet nie wiesz jakiego teraz mam banana na twarzy xD Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJejjuu te sceny klaroline <3 aww i ta propozycja klausa ,mam nadzieje że coś pomiędzy nimi dojdzie <3 i mam nadziej że następny rozdział będzie dłuższy :D I tak jak Natalia miałam szerokiego banana na buzi czytając to opowiadane :D <3 !
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTak! W końcu wróciłam! Może z dwie godziny temu, ale nie o to chodzi! Matko kochana! Tyle się działo przez ostatnie kilka rozdziałów! Okropnie dużo Klaroline (♥). No, bo to w końcu blog o nich. Ale te wszystkie momenty pomiędzy nimi były takie... wspaniałe. Mogłabym coś jeszcze napisać, lecz bym się powtarzała. Kiedy czytałam sny Caroline byłam wniebowzięta! Doskonale opisałaś "to coś" (bo jak na razie miłością tego nie nazwiesz, ale już w krótce) pomiędzy Forbes, a Mikaelson'em. A za ten moment tylko zabić:
,,- Klaus..." I co dalej?! Pytam się co dalej?! Ale znając życie i moje szczęście spojleru mi nie dasz, a szkoda. Ta notka niesamowicie przyprawiła mnie o zawał serca. Mamy już dwie tajemnice związane z napastnikiem Bonnie oraz tą rozmową pod koniec, która zaciekawiła z pewnością nie tylko mnie. Wybacz za taki beznadziejny komentarz, ale dopiero wróciłam i zobaczyłam nowy rozdział i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zajrzeć.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni