sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 17

Muszę zmajstrować sobie uśmiech, uzbroić się weń, schronić się pod opieką, mieć czym odgrodzić się od świata, zamaskować swe rany, wreszcie wyćwiczyć się w noszeniu maski.
Emil Cioran


     "Może to dziwne, a może nie. On jako morderca nie chce mnie zabić. Choć miał już tyle okazji. Mówi, że ma do mnie słabość. Nie wiem czemu. Jakoś wcześniej tego nie okazywał, gdy chciał zabić moją mamę. Ale może muszę to wszystko przemyśleć od początku? Tak... to najlepszy pomysł."


       Kiedy się obudziłam, byłam sama. Mimo że upłynęło od tego czasu godzina, to nadal nikt się nie pojawił w moim pokoju. Jednak Klaus zadbał o to, bym wiedziała, gdzie są schowane ubrania, bo jedna z szaf jest otwarta. Podeszłam do niej i wyjęłam zestaw ubrań.
- Zemszczę się - powiedziałam, widząc, że krótkie spodenki, które miałam naszykowane są bardzo, ale to bardzo skąpe. Jednak jak chce patrzeć, to niech patrzy, ale niech wie, że może sobie tylko pomarzyć. 
      Przejrzałam się w lustrze i posłałam sobie smutny uśmiech. Moje ciało wygląda tak jak wcześniej, ale stan ducha został taki sam. Nadal jestem wycieńczona psychicznie. 
- I jak się czujesz? - usłyszałam za sobą pytanie, przez które przymknęłam oczy. Muszę być spokojna, to może mnie wypuści do domu. Odwróciłam się w jego stronę, przybierając dobrą minę do złej gry. 
- Dobrze, dziękuję - uniósł jedną brew i ruszył w moją stronę. Cofnęłam się dwa kroki, jednak po chwili stanęłam. Nie pokażę mu, że nie mam ochoty go widzieć. Przyłożył swoją dłoń do mojego policzka. Potarł kciukiem moją dolną wargę i zmrużył oczy. 
- Dziękujesz... To znaczy, że nie jest w porządku - powiedział, przekrzywiając lekko głowę. Wpatrywał mi się w oczy z ciekawością i pewnym uczuciem, którego nie potrafię określić. - Caroline...
- Wypuść mnie - szepnęłam, patrząc się na niego błagalnie. Przez jego usta przemknął cień uśmiechu. Przyciągnął mnie do siebie, zamykając w swoich ramionach. Oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się szelmowsko. Baran jeden. 
- A czy ja cię trzymam? - zapytał się, a ja niekontrolowanie parsknęłam śmiechem. Chyba o to mu chodziło... To, że ma jakieś dobre strony to nic nie znaczy. 
- A nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Odepchnęłam go lekko od siebie i w wampirzym tempie znalazłam się na dole. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę. Wow, otwarte. Tylko jest jeden problem. Nie wiem, gdzie jestem i jak wrócić do Mystic Falls. 
- Zaufaj mi - szepnął mi do ucha, stojąc za mną. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się w jego stronę. 
- Próbowałeś zabić moją mamę i ja mam ci zaufać? -zapytałam się retorycznie, kręcąc głową z niedowierzaniem. Czy on siebie słyszy?
- Ona wiedziała, co zamierzam zrobić. Pozwoliła mi na to, bo wiedziała, że mnie posłuchasz - zbladłam. Czegoś takiego nie przewidziałam... Ale może on łże?
- Ty kłamco - warknęłam mu prosto w twarz, a on cicho się zaśmiał, co mnie jeszcze bardziej rozjuszyło. Popchnęłam go z całej siły na ścianę i wyszczerzyłam kły. 
- Już się boję, kwiatuszku - powiedział przesłodzonym głosem, na co warknęłam. Przymknęłam oczy i opuściłam głowę. Dotarł do mnie komizm tej sytuacji. Warczę na najsilniejszego wampira na tej ziemi, a on się ze mnie dodatkowo śmieje. Ugh, nie znoszę go. 
     Pisnęłam cicho, gdy moje nogi nagle oderwały się od ziemi. Klaus przerzucił mnie sobie przez ramię i cicho pogwizdując, wyszedł na dwór. Z tego, co jest w zasięgu mojego wzroku, mogę stwierdzić, że jesteśmy w jakiejś dziczy. No tak, gdzie jakaś porypana hybryda mnie mogła zabrać? Ech...
- Puść mnie, ty dupku! - zawołałam, na co on uderzył mnie delikatnie w uda. Zagryzłam zęby i wciągnęłam przez nie powietrze z głośnym świstem. - Nie pozwalaj sobie...
- No i wróciła moja stara Caroline - zaśmiał się i mnie postawił, patrząc na mnie z zadowoleniem w oczach. Odwróciłam się obrażona i ruszyłam przed siebie. Może trafię z powrotem sama, bez niczyjej, powtarzam, bez niczyjej pomocy. - Caroline...
     Prychnęłam cicho i szłam dalej przed siebie. Dobrze, że mam dobry węch, to czuję, którędy przyszliśmy. Na swoje nieszczęście używa mocnych perfum, które można wyczuć wszędzie. Ja tu myślę o jego perfumach, a słyszę jego kroki za sobą. No tak... nie puści mnie samej. 
- Idziesz w złym kierunku - powiedział, a ja warknęłam zła. Odwróciłam się, wpadając prosto w jego ramiona. To uratował mi życie, bo nagle coś się na nas rzuciło. Klaus warknął z bólu i upadł na kolana, ciągnąc mnie za sobą. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było oprócz mnie i dyszącego Klausa. Spojrzałam się na jego plecy, na których są strzępki koszuli. Kilka głębokich ran zdobią jego bladą skórę, z którą kontrastuje czerwona krew. - To... zaraz... się... zagoi...
- Tak samo było z Bonnie, Klaus. Nawet krew twojego brata jej od razu nie pomogła - powiedziałam szybko i pomogłam mu się podnieść. Podparł się na mnie, a ja westchnęłam cicho. Jak tylko się wyleczy, musi przejść na dietę, bo jest ciężki jak diabli. 


♥ ♠ ♦ ♣


- Leon! Leon! - białowłosa kobieta zaczęła nawoływać swojego towarzysza. Warknęła zła, wycierając dłoń o trawę. Ma ją całą w  wampirzej krwi. Dlaczego tamta blondynka się przesunęła? Już miała się na nią rzucić, ale trafiła na tę całą hybrydę. - Pieprzony, pierwotny wampir...
      Gepard podbiegł do kobiety i otarł się łbem o jej plecy. Usiadł na przeciwko niej  i przekrzywił głowę, wpatrując się w jej zakrwawioną dłoń. Wiedział doskonale, co jego pani zrobiła, ale wyczuwał także jej nastrój. Znowu się nie udało zdobyć ofiary. A trzeba ją złożyć przed następną pełnią. Tylko, że teraz potrzebna jest kobieta, bo mężczyznę już osobiście rozszarpał. 
- Leon... Został nam tydzień. Musimy kogoś złapać i zabić, aby nasz pan przyszedł - zaskomlała, kładąc się na ziemi. Nakryła się jelenią skórą i zaczęła się modlić.

________________________________________
Mam nadzieję, że się podobało. Przepraszam, że tak krótko, ale następny postara się dodać dłuższy. Macie jakieś pomysły odnośnie tożsamości tej białowłosej kobiety?
P.S. Dziękuję za wszystkie komentarze, które znajdują się na tym blogu :P Dodają mi weny, a dodatkowo wiem, co Wam się podoba, a co nie :D

2 komentarze:

  1. jak zwykle świetnie! <3 Tylko tak strasznie długo się czekało...Jak ja kocham ich relacje<3 Czytając to chodzę z bananem na twarzy, bo czuję się tak jakby to się wydarzyło naprawdę ;) A co do tej białowłosej to jakoś myślałam, myślałam i nic nie wymyśliłam ;) Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero przeczytalam bo nie mialam internetu... :/
    Super super super! Babeczka z bialymi wlosami... hmmm mysle ze Mikaela chce przyzwac z zaswiatow. moze to wiedzma. Grpard - extra pomysl :)
    Uwielbiam twego bloga miatrzostwo! Dodaje do zakladek u siebie na blogu : www.pierwszytaki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń