sobota, 7 marca 2015

Rozdział 2

Żadna miłość, przyjaźń, szacunek nie jednoczy tak, jak wspólna nienawiść do czegoś.  
Antoni Czechow


     Siedziałam na łóżku u Tylera, zastanawiając się , czy mogę mu powiedzieć o spotkaniu. Potrzebujemy go, ale jeśli wygada coś Klausowi to będziemy martwi. Nagle mnie olśniło. Przecież on mógł powiedzieć, że ja jestem wampirem... 
- Tyler, czy ty powiedziałeś mu, że ja jestem... - zaczęłam, ale on gwałtownie zaprzeczył ruchem głowy.
- Musiałem mu tylko podać liczbę wampirów w mieście, ale nie pytał się o nazwiska. Jesteś na razie bezpieczna, Care, ale nie wiem, co będzie dalej z... nami i całym miastem. On jest w stanie nas wszystkich zabić i wmówić wszystkim, że była to jakaś tragedia. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie można go zabić. Nie ma żadnej broni, chwalił się, że jest nieśmiertelny - zaskomlał, kładąc się obok mnie.Przytuliłam się do niego, a on objął mnie ramieniem, przyciągając jeszcze bliżej siebie. - Jestem zdrajcą... On wie, że jest więcej wampirów niż myślał na początku.
- Ważne jest, aby nie dowiedział się, kto jest jedną z nadnaturalnych istot. Elena na wszystkim może najbardziej ucierpieć - westchnęłam w jego klatkę piersiową. Zaczął gładzić moje włosy jedną ręką.
- Nie wiem, jak to ominąć... Trzeba znaleźć jakiś sposób - mruknął. 
- Ja też nie wiem... Powiedz, jak będzie lepiej... Muszę iść do Salvatorów - powiedziałam i się podniosłam. Pocałował mnie przelotnie i odprowadził do drzwi wyjściowych. Boję się tego, co może się stać w najbliższym czasie. Wszystko się zmieniło od przyjazdu pierwotnych do miasta i to wzbudza we mnie strach.
- Do zobaczenia - zawołał za mną, a ja mu pomachałam. Najchętniej bym pobiegła w wampirzym tempie, ale jakby któryś z moich wrogów to zauważył... Nie mogę ryzykować, zwłaszcza, że nie muszę używać moich nadnaturalnych umiejętności.
     Doszłam do znanej rezydencji, w której mieszka teraz moja przyjaciółka. Zapukałam i akurat ona mi otworzyła. Bez słowa mnie wpuściła, po czym zamknęła drzwi. Przytuliłyśmy się i weszłyśmy do salonu gdzie siedział Damon, Alaric, Bonnie, a Stefan chodził w tę i z powrotem.
- Gdzie wilczek, Barbie? - padło pytanie bruneta, który po chwili pociągnął zdrowo ze szklanki. Oczywiście, nie spuszczając ze mnie spojrzenia.
- Jest pod wpływem Klausa i by nas zdradził. Pierwotny wie, ile jest wampirów w naszym mieście, ale nie wie, kim one są. Na razie, niektórzy z nas są bezpieczni, ale... - zawiesiłam głos. Przymknęłam oczy i kontynuowałam. - Spotkałam dzisiaj Elijah i powiedział mi, że Klaus nas wszystkich pozabija, jeśli będziemy przeciwko niemu spiskować.
- Nic ci nie zrobił? - pisnęła przestraszona Elena. Ona jak zawsze musi się o wszystkich martwić.
- Nie... On chyba jest najbardziej uczciwym pierwotnym na świecie - mruknęłam ze słabym uśmiechem.
- To co robimy? - zapytał się Alaric, mierząc wszystkich spojrzeniem. Nikt się nie odezwał.
- Szukałam w księdze czegoś na pierwotne wampiry, ale nic tam nie było. Wiem, że moja matka ma jeszcze jedną księgę, ale musiałabym do niej pojechać. Nie wiem, czy jej się nie pozbyła, ale warto spróbować - powiedziała spokojnie Bonnie. Też pierwotni uważali ją za człowieka. Z tego, co słyszałam, to Kol prowadził rzeź na czarownicach, więc lepiej by został w niewiedzy. Nie chciałabym znaleźć mojej przyjaciółki w częściach. Albo spalonej na stosie. Zresztą, to nie może się zdarzyć.
- Ja i Damon z tobą pojedziemy, a Alaric i Jeremy będą tu czuwać nad waszym bezpieczeństwem -  oznajmił Stefan i kiwnął w moją i Eleny stronę. No tak... Tylera już nie biorą pod uwagę, bo po co. Ale, w sumie, to on by mógł nas wydać pierwotnym z niewłasnej woli. A nasi nieprzyjaciele tylko na to czekają. - To kiedy jedziemy?
- Jutro? Jak najszybciej - odpowiedziała mu Bonnie. Kiwnął twierdząco głową. Podeszłam do Damona i zabrałam mu szklankę z ręki. Wypiłam pozostało whiskey. Muszę się odstresować.
- Idziesz do Grilla? - zapytałam się go. Wiem, że jest najgorszą osobą pod słońcem, ale jedyną, która w takiej sytuacji pójdzie do baru, aby się upić.
- No jasne. Alaric, przyjacielu, idziemy - powiedział i wyszliśmy., Żadne z nas się nie odzywało po drodze, tylko Damon czasami rzucał jakimiś kiepskimi i zboczonymi żartami.
- Uwaga - szepnęłam bardzo cicho, gdy zobaczyłam Klausa przy barze. Brunet podniósł brwi i się zaśmiał.
- Ty masz jakiś radar, czy co? Byłem tu tyle razy i go jeszcze nie spotkałem. Przyszedłem z tobą, od razu go widzę - śmiał się. Usiedli przy stoliku i spojrzeli się na mnie wyczekująco. Warknęłam pod nosem, przeklinając ich w każdy możliwy sposób.
     Spokojnym krokiem zaczęłam zbliżać się do baru. Nie zwrócę na niego najmniejszej uwagi. On pewnie i tak mnie nie pamięta. W końcu, spotkałam się z nim tylko dwa razy w całym moim życiu. Dobrze, że rano wypiłam porcję krwi, to moje serce pracuje w normalnym rytmie.
- Jedną butelkę whisky poproszę - powiedziałam z uwodzicielskim uśmiechem do barmana, nawet nie rzucając najkrótszego spojrzenia w kierunku pierwotnego. On jednak mnie obserwuję, bo czuję na sobie  jego wzrok.
- Oczywiście, Care - odpowiedział Matt i poszedł na zaplecze. Widziałam jego lekkie zdenerwowanie obecnością Klausa.
- Witaj, Caroline - usłyszałam obok siebie. Odwróciłam głowę w jego stronę i zmierzyłam go wzrokiem. Czarna koszulka, ciemne dżinsy... Wygląda dobrze.
- Klaus - odpowiedziałam krótko. Nie będę się wdawać z nim w niepotrzebne dyskusje. Zaśmiał się cicho z mojej reakcji. Gdzie jest Matt, jak go nie ma?
- Miło cię widzieć. Mój brat mówił, że się dzisiaj spotkał - powiedział cicho. Moje serce zaczęło szybko galop. Na bank to słyszał. - Nie masz się czego bać. Wątpię, abyś i ty była przeciwko mnie.
- To się zdziwisz - warknęłam w odpowiedzi. Jego usta zdobi teraz leniwy, ale uwodzicielski uśmiech.
- Nie bądź taka... Na pewno nie chcesz, aby twój wilczek zginął - wstał, a ja zamarłam. Złapał moją dłoń i lekko ją ucałował. - Do zobaczenia, Caroline.
- Care? - zapytał się Matt gdy pierwotny zniknął za drzwiami. Szok, szok i jeszcze raz szok. Wzięłam od niego alkohol i zapłaciłam.  Podeszłam do stolika, trzymając trzy szklanki i butelkę.
- Jakie przedstawienie, Barbie. Wpadłaś w oka pierwotnemu wampirowi - zaśmiał się Damon, a Alaric rzucił mi ciekawskie spojrzenie.

Mam nadzieję, że się Wam podoba :P Dziękuję za takie miłe komentarze ;)

1 komentarz:

  1. Żalll....komentarz mi się sam usunął, i teraz muszę pisać go od nowa, a nie mam zbyt dużo czasu by móc napisać go taki sam jak poprzedni...:(

    Nie mam czasu na rozpisywanie się ale spróbuje napisać wszystko co chcę w jak najkrótszej formie. :)
    Zastanawia mnie skąd Care wie o obsesji Klausa na jej punkcie, jeśli ledwo się oni znają (myślę że powinnaś w prologu to zamienić przypuszczeniami care, spostrzeżeniami że w stosunku do niej zachowuje się jak nie on - zły okrutny pierwotny)
    Kolejną rzeczą jest to że nie mogę się doczekać kolejnej części XD - wiem że powinnam napisać to dopiero pod koniec ale nie wytrzymałabym jeśli nie powiedziałabym ci tego teraz XP
    Jak często zamierzasz dodawać rozdziały?
    I czy będzie występował tu Kol??? Czy może będzie tylko postacią gdzieś wspomnianą lecz nie rozwijaną?
    Kolejne pytanie to to czy zamierzasz kontynuować poprzednie blogi??? ( te zawieszone)
    Komentarz pełen pytań.....XD
    Chciałabym jeszcze coś napisać ale muszę biegnąc już na pociąg.....
    Dziękuje że piszesz, życzę weny pomysłów oraz fanów i czasu :**

    P.S. mogłabyś dać trochę jaśniejszy tekst ;]

    OdpowiedzUsuń