czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 8

Tajemnicza przyjaciółko, mieniąca się rybko, kochanko!Sekretna powiernico, królowo piękności, sułtanko!
Cudnowłosa, pięknobrewa, luba, zalotna wybranko!
Jak żyć bez ciebie, tyś mi pomocą, moja chrześcijanko!
Serce me pełne bólu, jam Muhibbi szczęśliwy!
Sułtan Sulejman Wspaniały


     Patrzę prosto w te niebieskie oczy, które obserwują mnie uważnie. Przełknęłam ślinę i podniosłam wyżej głowę. Posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Caroline... Damie nie wypada się tak wyrażać - ugh, dlaczego on musi zwracać uwagę na takie błahostki? Jest beznadziejny.
- Nie jestem damą. Te czasy już dawno minęły - odpowiedziałam i chciałam się odwrócić, ale powstrzymał mnie przez złapanie mojego nadgarstka. Spojrzałam się na nasze złączone ręce i wyszarpnęłam swoją z jego uścisku. Po chwili podniosłam swój wzrok na jego twarz. Miał zmarszczone brwi, a w oczach czaił się gniew. - Muszę iść do przyjaciół, a ty nim nie jesteś. Więc żegnaj.
     Odpowiedziała mi cisza, a on zniknął w wampirzym tempie. Katherina też gdzieś zniknęła, bo jak na razie nigdzie jej nie ma. Może się przestraszyła pierwotnej hybrydy? Przynajmniej tyle dobrego ze spotkania tego... ugh. Jak ja mam z nim przeżyć wyjazd do Europy?
- Caroline, przesadzasz. Tak nigdy nie zdobędziesz jego serca - powiedziała cicho Elena, kiedy pukałyśmy do domu czarownicy. Prychnęłam.
- To, co miałam się dowiedzieć, to już wiem. Niczego więcej nie oczekujcie. Dodatkowo powiedział, że na niego te sztylety nie działają - syknęłam w momencie, w którym otworzyły się drzwi. Mulatka rzuciła nam smutne spojrzenie.
- Może powiedział tak specjalnie? Może coś przeczuwa? - zadawała dalej pytania szatynka, siadając na łóżku mulatki. Uzgodniłyśmy przed chwilą, że zostajemy tutaj, bo na zewnątrz może być niebezpiecznie. W końcu Katherina chce nas wszystkich zabić, a się nie zawaha, gdy tylko będzie miała okazję.
- Może. Jednak musimy to sprawdzić - mruknęła Bonnie, wkładając płytę do odtwarzacza DVD. Mamy oglądać jakiś totalny romans, podobno wyciskacz łez.Przyda nam się dzisiaj coś takiego. - Ale to teraz mało ważne. Musimy się skupić na filmie, bo jego nie zrozumiesz, jeśli nie obejrzysz od początku.
- Dobra, nie strasz tak. A coś ty taka rozkojarzona dzisiaj? - zaśmiałam się. Rzeczywiście Bonnie była cały dzień rozkojarzona. W sumie, zauważyłyśmy to jak przyszłyśmy.
- Emm... Wiecie, dzisiaj spotkałam takiego chłopaka w barze. Był bardzo przystojny i zagadał do mnie.Wysoki szatyn... - rozmarzyła się, opierając głowę na dłoni. Zaśmiałam się cicho. No, tego się po niej nie można było spodziewać. To ona jest ta najmniej kochliwa. A zwłaszcza teraz, gdy sparzyła się na bracie Eleny.
     Obejrzałyśmy cały film. Dobry, bo czasami można było się pośmiać, a czasami popłakać. Wywoływał skrajne emocje, które pozwoliły nam na chwilę zapomnienia. Smutna prawda, ale jutro musimy znów zmierzyć się z pierwotnymi wampirami. Zwłaszcza ja, bo muszę przekonać Klausa do wyjazdu. Nie wiem, czy się zgodzi po naszym ostatnim spotkaniu. Przykro mi, ale byłam przestraszona. To było pod wpływem emocji.
- Caroline! Jest za piętnaście jedenasta! Zaraz musisz iść do Klausa! - ktoś pisnął mi nad uchem, a ja niemrawo otworzyłam oczy. Zbytnio nie wiem, co się dzieje wokół mnie, ale cóż.
Usiadłam i zauważyłam, że leżałam na podłodze, na kocu. Przetarłam oczy i ziewnęłam. Dopiero gdy się wystarczająco dotleniłam, zrozumiałam, co do mnie powiedziały. W wampirzym tempie zaczęłam się zbierać. Bonnie rzuciła mi jakieś czyste ciuchy. Dobrze, że trzymamy u siebie nawzajem swoje ubrania, to nie muszę się o nic martwić.
- Dzięki - szepnęłam i się do każdej z nich przytuliłam. Zbiegłam na dół i złapałam głęboki wdech.    Poprawiłam włosy i wyszłam spokojnym krokiem na dół. Mam nadzieję, że ten cały intruz nie patrzył w okno Bonnie, gdy latałam tam w wampirzym tempie.
     Szybko ruszyłam w stronę rezydencji pierwotnych. Po drodze, co chwilę przygładzałam sukienkę, którą podwiewał mi wiatr. Jest krótka, bo do kolan i to największy problem. Kwiecista i wyglądam w niej dziewczęco, więc może to zadziała w jakiś sposób na Klausa. Oby.
     Zapukałam energicznie i popatrzyłam na zegarek. Dziesięć po jedenastej. Nie spóźniłam się, przyszłam wręcz w samą porę. Przygryzłam wargę i przyjęłam w miarę obojętną minę. Grę czas zacząć.
- Caroline - powiedział Klaus, otwierając szeroko drzwi. Gestem zaprosił mnie do środka. To dziwnie podejrzane, że nie ma do mnie żadnych pretensji.
- Klaus - odpowiedziałam mu tak samo zmysłowym głosem, jak on, gdy się do mnie zwrócił na powitanie.
- Co ty tutaj robisz? Ostatnio mi mówiłaś, że nie jestem twoim przyjacielem, a teraz przychodzisz - wydął wargi i zniknął. Poczułam jak powietrze za mną faluje, a po chwili na moich ramionach znalazły się jego dłonie. Zsunęły one zieloną, krótką kurtkę, którą miałam na sobie. Przeszedł mnie dreszcz.
- Chciałam ci coś zaproponować - mruknęłam drżącym głosem. Dlaczego ja się tak przy nim zachowuję? Nienawidzę go i znajdę każdy sposób, aby się go pozbyć z tego świata.
- Przyjaciół z korzyściami? - zbladłam, gdy to usłyszałam. Przełknęłam ślinę i chciałam mu odpowiedzieć, ale jego wargi mnie uciszyły. Próbowałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi na to. Przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, o którą ja oparłam dłonie. Nie oddałam pocałunku,przez co mruknął niezadowolony. Przygryzł moją dolną wargę. - Caroline...
- Wyjedźmy do Europy - powiedziałam, gdy tylko mi na to pozwolił. Przekrzywił głowę, lekko się ode mnie odsuwając. Oblizałam usta, czując na nich jego smak. To nie powinno mieć miejsca, ale... podobało mi się to. Spodobało mi się, jak mnie pocałował. Chyba dawno nie widziałam Tylera. Zbyt dawno.
- Spakuj się, to za kilka godzin już będziemy w Paryżu - szepnął mi do ucha. Zaciągnęłam się mimowolnie jego ostrą, ale jednocześnie słodką wodą kolońską. Poczułam jak ociera swoim lekko zarośniętym policzkiem o mój. Wzdrygnęłam się, na co się zaśmiał. - Leć się pakować. Przyjadę po ciebie.
- Dobrze - mruknęłam i wyszłam, odprowadzona jego spojrzeniem. Myślę, że ten wyjazd będzie totalną porażką. To będzie najgorsza rzecz jaka mnie spotka.
Jednak najbardziej boję się tego, że on pokaże mi inną twarz. Że zmienię swoje nastawienie do niego. Wtedy także będę wrogiem swoich przyjaciół, a na to nie mogę pozwolić. To chore.
      Tak bardzo się zamyśliłam, że nie zauważyłam nadjeżdżającego auta. Moje oczy otwarły się szeroko, a ja cofnęłam krok do tyłu. Jednak to było za mało. Strach tak mnie sparaliżował, że zapomniałam, że jestem wampirem.
     Nagle silne ramiona oplotły mnie w pasie i wszystko się rozmyło. Po chwili stałam przed swoim domem, a obejmuje mnie Klaus. Spojrzałam się na jego twarz, na której zauważyłam gniew i rozbawienie. Nie wiem, z jakiego powodu mu do śmiechu.
- Czyżby ten pocałunek aż tak się zdekoncentrował, że prawie wpadłaś pod auto? - zapytał się, a ja parsknęłam. Roześmiałabym się, gdyby nie to, że pod tym szerokim uśmiechem kryje się niepohamowana agresja. Coś, co podpowiada mu, aby mnie zabił jak najszybciej. Wiem to, choć nie przypominam sobie, aby o tym wspominał w naszych wcześniejszych rozmowach.Przełknęłam ślinę i spuściłam spojrzenie na swoje dłonie, które właśnie dotykały jego ramion. 

___________________________
Miałam dodać wieczorem, ale uznałam, że nie będzie się Wam chciało czekać. Dziękuję za tak motywujące komentarze :P

3 komentarze:

  1. Czekałam na to :D
    Cały czas czytam i nie mogę się nadziwić jak super ci wychodzi pisanie tego opowiadania ^^
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam tu dzisiaj i nie żałuję :D Wszystko fajnie się czyta i nawet nie ma się do czego doczepić xD Haha, już powoli zaczęłam cię nienawidzić za to że(mądra ja) przeczytałam ' złamać' zamiast 'złamać -,- Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i byłoby miło gdybyś mnie o nim poinformowała, dlatego też zapraszam cię na mojego bloga który jak na razie jest o samej Caroline :) http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/ Jestem ciekawa co sie bedzie dzialo jak juz sie znajda poza granicami MF XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na ciąg dalszy ^^ Twoje opowiadanie tak wciąga że chcę się czytać więcej i więcej :* Klaroline <3

    OdpowiedzUsuń