czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 9

Nic tak nie podcina korzeni szczęścia człowieka, nic nie napełnia go takim gniewem aniżeli poczucie, że inny stawia nisko, co on ceni wysoko.  
Virginia Woolf


- Spójrz na mnie - powiedział, ale ja zaprzeczyłam delikatnym ruchem głowy. Warknął cicho i złapał palcami moją brodę, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała. - Uważaj na siebie.
- Dobrze - mruknęłam w odpowiedzi, ale on mnie gwałtownie odwrócił do siebie plecami. Oparłam się o jego klatkę piersiową, aby złapać choć trochę oddechu. Teraz trzyma mnie jedną ręką.
- Zaproś mnie do środka - syknął do mojego ucha. Tego właśnie się obawiałam. Jako wampir nie mogę go zaprosić, ale wymyśliłam już wcześniej dobrą wymówkę.
- Moja mama jest właścicielką, więc ja tego nie mogę zrobić - szepnęłam. Usłyszałam jak mruczy niezadowolony.
- Cóż, będziemy musieli zrobić to tutaj - mruknął, a krew w moich żyłach się zmroziła. Co on chce zrobić? Cholera!
     Chciałam odsunąć jego rękę, która krwawiła na nadgarstku. Przycisnął mi ją do ust i wręcz zmusił, abym piła jego krew. Wiem, co chce osiągnąć, ale żeby mi teraz nie skręcił karku. W ogóle, żeby mnie teraz nie zabił. Błagam wszelkie niebiosa!
- Teraz już nikt cię nie skrzywdzi - powiedział, po czym się ode mnie odsunął, ale nie puścił mojego ciała. Ten metaliczny, ale słodki smak w ustach. Muszę się pilnować, aby kły się nie wysunęły z moich ust.Jednak to była prawda, że pierwotni mają taką krew, którą każdy wampir chce. Tak samo dobra jak ludzka, jeśli nie lepsza. - Za godzinę przyjadę tu po ciebie. Spakuj się.
       Po tych słowach zniknął, a ja osunęłam się na kolana, płacząc. Nie wierzę, że  z takim potworem jadę do Europy. W co ja się wpakowałam?! To wszystko wina Elijah!
- Caroline? - poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę. Wstałam i  się do niej przytuliłam. Weszłyśmy do domu i jestem jej wdzięczna, że na razie nie zaczęła tematu, co muszę zrobić ja.
- Jadę z Klausem do Europy. Jeśli chcemy go wyeliminować, to musimy to zrobić - mruknęłam, siadając na krześle przy kuchennym stole.Schowałam po raz kolejny twarz w dłonie, ale teraz tylko po to, aby się uspokoić. Nie miałam zamiaru znów pokazywać, że jestem słaba. Wystarczy przedstawień jak an jeden dzień.
- Jesteś tego pewna? On może cię zabić i uwierz, nie będzie patrzył na to, że całe życie jest przed tobą - powiedziała moja mama, a ja posłałam jej nikły uśmiech. Wiem, że ma rację, ale to jest jedyny sposób, aby sprawdzić, czy te sztylety na niego działają.
- Nie mam innego wyjścia. On nie wie, że ja jestem wampirem i mam przez to dużą szansę na przeżycie. A nie chcę, aby on później zabijał innych, niewinnych ludzi. Mogę pomóc i to zrobię. Tego mnie uczyłaś, jak byłam mała, pamiętasz?
- Pamiętam, ale miałam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała się do tego dostosowywać. A teraz mam za swoje - odpowiedziała i usiadła z westchnieniem na krześle. - Idź się spakować, aby go bardziej nie denerwować.
- Kocham cię, mamo. Pamiętaj o tym - pocałowałam ją w policzek i przytuliłam. Nie wiem, czy wrócę żywa z tej wyprawy, więc wypadałoby się pożegnać.
_ Ja ciebie też, kochanie - wyszeptała i przyciągnęła mnie jeszcze bliżej siebie. Łzy chciały się wydostać z moich oczu, ale nie mogłam już płakać. Jestem silną i niezależną kobietą. Nikt nie będzie mnie zastraszał, a zwłaszcza jakiś zmutowany wilkołak.
      Wstałam i poszłam na górę. Co muszę zabrać? Nie mam bladego pojęcia. W końcu moja wiedza kończy się na tym, że lecimy do Europy, najprawdopodobniej do Paryża. I co ja biedna mam począć? 
      Wyjęłam walizkę i zaczęłam w nią pakować wszystkiego po trochu. Od najseksowniejszych rzeczy po jedną, grubszą kurtkę. Trzeba udawać człowieka, a nie wampira, który nie reaguje na temperaturę. Otworzyłam szufladę i stanęłam jak wryta. W czym ja mam spać? Same koszule nocne i jeden zestaw, który składa się z bardzo, ale o bardzo krótkich szortów i lekko prześwitującej bluzki. Chyba on będzie najbezpieczniejszy, bo i tak nie będę spać z Kalusem w jednym łóżku. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Caroline - usłyszałam za sobą i wrzuciłam szybko pidżamę do walizki. Odwróciłam się, ale nikogo za mną nie było. Zmarszczyłam brwi. Czuję zapach tych charakterystycznych perfum, ale gdzie jest ich właściciel? Przecież on nie może tu wejść, chyba że zaprosiła go moja mama. To niemożliwe. Nie! Ona nie mogłaby mi tego zrobić!
Podeszłam do mojej szafki nocnej i chwyciłam szklankę. W sumie to nie powinnam usłyszeć, jak on do mnie szepcze. Zrobił to za cicho. Chwyciłam szklankę wody i gdy chciałam się napić poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przez 'przypadek' oblałam tę osobę wodą. Tylko nie wiedziałam, że ma ona dodatek werbeny.
- Caroline - warknął Klaus i cofnął się dwa kroki. Ups, chyba zabolało, bo trochę się skrzywił. Zrobiłam minę niewiniątka. 
- Nic ci się nie stało? Masz trochę skwaszoną minę... - zaczęłam, a on prychnął. Popchnął mnie na łóżko, na które opadłam. jednak nie położyłam się, tylko siedziałam. Chyba jego plan odrobinę nie wyszedł.
- Nigdy więcej tego nie rób, bo nie ręczę za siebie -syknął i spojrzał się na komplet czarnej, koronkowej bielizny, którą było widać. Zobaczyłam zadowolenie w jego oczach. - Chociaż... na ciebie nie da się gniewać, widząc takie rzeczy.
- Ale mnie w nich nie zobaczysz, więc bardzo mi przykro, ale proszę, abyś poczekał na zewnątrz. Chcę dokończyć pakowanie i pożegnać się z mamą. Wyjdź na razie - syknęłam i zamknęłam walizkę. Nie wyszedł, jednak gdy chciałam zdjąć ciężką walizkę, pomógł mi i zniknął. Dobrze, że zdążyłam spakować woreczki z krwią do kosmetyczki. Przynajmniej tyle dobrego.
      Zeszłam na dół i uścisnęłam mamę. Jestem trochę na nią zła, za to, że go wpuściła do domu. Teraz jest narażona tak samo jak ja. Nasze bezpieczne miejsce już nie jest takie bezpieczne, ale cóż. Chyba nas nie pozabija we śnie, przynajmniej na razie.
- Gdzie najpierw lecimy? - zapytałam się, siedząc w jego czarnym, sportowym aucie. Pachniało jego perfumami zmieszanymi z nowością tego samochodu.
- Do Wenecji - mruknął cicho w odpowiedzi i włączył radio. Leciał jakiś stary przebój z lat osiemdziesiątych. Świetna muzyka.
- Dlaczego zmieniłeś plany? Mieliśmy najpierw lecieć do Paryża - spojrzałam się na niego. Zmarszczył brwi.
- Musze tam załatwić pewne sprawy - odpowiedział tajemniczo, a to mogło oznaczać tylko jedno.
- Ciekawe, ile osób zginie - mruknęłam i oparłam głowę o szybę. Byle ten cały wyjazd szybko minął. Nie mam najmniejszej ochoty marnować swojego cennego czasu na jego osobę. Nienawidzę go z całego, mojego, martwego serca.
___________________________
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. Miłego weekendu :P

5 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :D
    Ciekawe jakie sprawy ma do załatwienia Klaus w Wenecji ?
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mogłabyś poinformować mnie o najnowszym rozdziale tutaj :) ?
      blood-love-and-immortality.blogspot.com (też Klaroline)

      Usuń
  2. uwielbiam to opowiadane *_* <3 i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Dlaczego nie powiadomiłaś mnie o nowych rozdziałach?! Jestem zdegustowana Twoim zachowaniem, panno Rafinnaté! Wstyd i hańba! A wracając do notki. Wyszła jak zwykle cudowna. Wielbię te momenty pomiędzy Klaus'em, a Caroline ♥
    ,,- Caroline - warknął Klaus i cofnął się dwa kroki. Ups, chyba zabolało, bo trochę się skrzywił. Zrobiłam minę niewiniątka.
    - Nic ci się nie stało? Masz trochę skwaszoną minę..." Genialne! Uwielbiam taką Care! Wspominałam już?
    ,,- Nigdy więcej tego nie rób, bo nie ręczę za siebie -syknął i spojrzał się na komplet czarnej, koronkowej bielizny, którą było widać. Zobaczyłam zadowolenie w jego oczach. - Chociaż... na ciebie nie da się gniewać, widząc takie rzeczy.
    - Ale mnie w nich nie zobaczysz, więc bardzo mi przykro, ale proszę, abyś poczekał na zewnątrz."
    Pff... ta jasne... i tak wiem, że pragniesz Klaus'a, Forbes (co z tego, że na razie chcesz go zabić? Ja wiem lepiej).
    Twój blog zasługuję na o wiele lepsze i dłuższe komentarze niż moje. Wybacz :/
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni
    PS: Informuj mnie o nowych rozdziałach!!!
    http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń