niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 22

Ludzie częściej marzą o powrotach niż o odjazdach.
Paulo Coelho


     Siedziała obok niego z powrotem w aucie i zastanawiała się, co tutaj jeszcze robi żywa. Ostatnio groził jej śmiercią, a teraz? Siedzą koło siebie, jak gdyby nigdy nic. Tylko ta niezręczna cisza, której sama nie chciała przerwać, bo wiedziała, że mogłoby to się dla niej źle skończyć. Nie chciała ryzykować własnym życiem, kiedy nie było takiej potrzeby. Miała jeszcze kilka rzeczy zaplanowanych na kolejne lata swojej egzystencji i nie pozwoli, aby jakiś walnięty pierwotny miałby temu przeszkodzić. 
     W umyśle pierwotnego było zupełnie inne myśli, bo chciał ją na początku zastraszyć. Nie chciał jej zamordować, bo to jest nudne i przereklamowane. Jednak pokaże jej, że to on tu zawsze rządził, a ona będzie go błagać o przebaczenie. O tak, to jest dużo lepsze niż jakby ją pozbawił życia. Nie jest już tym młodym wampirem, który zabijał wiedźmy, bo chciał się pozbyć tego gatunku z powierzchni ziemi. Chciał pokazać innym, że może złamać każdą żywą, a nawet martwą istotę swoimi własnymi metodami. Dlatego się tak ucieszył, gdy usłyszał, że ma z nią jechać w poszukiwaniu innej wiedźmy. 
- Co taka cicha, Bennett? Ostatnio jak się spotkaliśmy, to byłaś bardzo wygadana - parsknął pod koniec śmiechem. Spojrzała się na niego wściekle i prychnęła w odpowiedzi, choć nie powinna go denerwować. Ale jak tu z takim wytrzymać spokojnie? 
- Po prostu nie lubię tracić czasu na takiego pajaca - odpowiedziała szybko, przez co tylko jego uśmiech się poszerzył. Nie spodziewała się kolejnej rzeczy, którą zrobił, ale cóż. Nie wpadła na to, że zjedzie gwałtownie na pobocze, hamując. Musiała się przytrzymać deski przed sobą, aby nie uderzyć w nią głową. Warknęła wściekle, ale mężczyzna nie zwrócił na to uwagi. Obrócił się w jej stronę ze złośliwym uśmiechem, na który prychnęła. Nie znosiła jak się uśmiecha, bo wtedy myślała o tamtym pocałunku, który miał miejsce u niej w kuchni. 
- Pajaca, mówisz - powiedział powoli obojętnym głosem i odgarnął zabłąkany kosmyk z jej twarzy. Wstrzymała oddech, nie wiedząc jak teraz zareagować, aby pokazać mu, że to jej nie rusza, ale on i tak wiedział swoje. Nie patrzyła by się na niego tak zagubionymi oczami. Myślał, że jest twardszą zawodniczką, ale jak widać, przeliczył się. Nie lubił, jak inni go zawodzili, a właśnie ona to robi. - Zastanawiam się, jak bardzo cię zmuszali, abyś poprosiła mnie, abym z tobą pojechał do Nowego Orleanu po wiedźmę. Przecież z takim pajacem jechać, ech... Jesteś tym sfrustrowana. Chciałabyś mi ulec, ale twoja duma ci nie pozwala, prawda kochanie? 
- Kpisz sobie ze mnie? - warknęła, odtrącając jego rękę. Wiedziała, że chciał ją wyprowadzić z równowagi i swoją rekcją daje mu tylko satysfakcję, ale nie mogła się powstrzymać. Nienawidziła go w tym momencie tak bardzo, że aż boli ją od tego serce. 
- Sama z siebie kpisz, zaprzeczając - w jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienie, gdy się nad nią pochylił. Była wściekła i oboje o tym wiedzieli, tak samo jak o tym, że on ma rację. Tylko dziewczyna nie chciała tego przyznać przed samą sobą, a co dopiero przed tym pierwotnym wampirem. 

♥ ♠ ♦ ♣

     Rebekah spojrzała się zaskoczona na Caroline, bo to nie jest osoba, której się tu spodziewała. Wiedziała, że jest jakaś chemia między blondynką, a jej starszym bratem, ale no żeby Klaus od razu ją tutaj porwał? Zawsze przyjeżdżał tutaj sam i czasami, ale to tylko raz na jakieś dwieście lat pozwalał się tu pokazać swojemu rodzeństwu. To miejsce było dla niego wyjątkowe, a jak zabrał tu osiemnastoletnią wampirzycę, to miał wobec niej jakieś naprawdę poważne plany. 
- Klaus, daj mi wytłumacz obecność naszych rodziców - powiedziała powoli Bekah, patrząc się prosto w jego oczy. Zmrużył je, ale lekko kiwnął głową, aby kontynuowała. Zauważyła jeszcze, jak każdy stojący przed domem, jak odciągnął za siebie Caroline, osłaniając dziewczynę własnym ciałem. - Znaleźliśmy stworzenie, które zaatakowało Bonnie i zabiło Tylera. Teraz poluje na Care, bo kiedyś była z tamtym wilkołakiem. To menada.
- Menada... - powtórzył cicho i pokiwał znowu głowa, jakby sobie coś przypominając. Jego młodsza spojrzała się z niedowierzaniem na niego. Czy tylko ona nie wiedziała, że te stworzenia istnieją? One zawsze były tylko wspominane w mitach! - Ale nadal nie wyjaśniłaś, co oni tutaj robią.
- Michael uratował mnie, gdy uciekałam przed menadą i wyjaśnili mi, że jej magia jest dużo silniejsza od magii jednej wiedźmy. Kazała naszym rodzicom nas zabić, za to, że kiedyś ją obrazili. Teraz matka chce pomóc Bonnie w zabiciu tamtej dziwki...
- No to super - powiedziała Caroline, wychodząc zza hybrydy, która warknęła ostrzegawczo. Blondynka rzuciła mu spojrzenie pełne politowania. Złapał ją za nadgarstek, aby nie wychodził dalej, a ona tylko prychnęła lekceważąco. - Jak chciałeś kogoś uległego, to nie było trzeba mnie wybierać. Jeśli ty, Rebekho im wierzysz, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Jedziemy z wami do Mystic Falls, a przynajmniej ja jadę, bo nie pozwolę, aby coś czyhało na życie moich przyjaciół.

♥ ♠ ♦ ♣

     Usiadłam na łóżku, patrząc się na zamknięte drzwi. Nie wierzę, że ta przerośnięta hybryda mnie zamknęła w swojej sypialni, bojąc się o to, że będę się zbyt spoufalać z jego rodzicami, którym on nadal nie wierzy. Dla mnie sprawa jest naprawdę prosta, ale on jest gorszy niż kobieta w ciąży, jeśli chodzi o zmiany nastrojów. Jeszcze dzisiaj go udobrucham, ale niech on sobie nie myśli, że ujdzie mu to płazem. Jeśli im zaufała Rebekah, która została bardzo skrzywdzona przez ich rodziców. 
    Położyłam się na plecy i zaczęłam patrzeć w sufit. Powiem, że jest to bardzo interesujące zajęcie, oczywiście, trzeba wyczuć tę ironię i sarkazm w mojej wewnętrznej wypowiedzi. Nienawidzę go czasami całym sercem! Ugh, mam ochotę krzyczeć, aby mnie wypuścił, ale wiem, ze i tak tego nie zrobi, a jeszcze będzie miał wtedy satysfakcję, że ma nade mną jakąkolwiek władzę. Nie znoszę czegoś takiego i czuję się tak, że mogłabym go w tym momencie zabić z zimną krwią. Jednak on chyba nie wie, że zadarł z Caroline Forbes! 


__________________
Wiem, krótki, ale przez to będzie szybciej następny... Zostały tylko trzy rozdziały :(

3 komentarze:

  1. Szkoda, że już blisko koniec :<
    Masz jeszcze jakieś plany na opowiadania związane z Klaroline? Strasznie mi za nimi tęskno :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, na pewno dokończę miniaturkę, ale na razie żadnego dłuższego nie przewiduję :( Jednak zapraszam na coś o wampirach na ten blog: upadla-anielica-historia-anastasii.blogspot.com

      Usuń
  2. Świetny blog :)
    Najlepsza historia jaką czytałam , naprawdę ;) Kol kocham go ! Fajnie by było gdyby był z Bonnie ;) Caroline biedna !
    Oj Klaus , Klaus :)
    Świetny rozdział ,
    czekam na next ! ;*

    OdpowiedzUsuń