Większość życiowych problemów
rozwiązuje się jak algebraiczne równania:
sprowadzaniem do najprostszej postaci.Lew Mikołajewicz Tołstoj
Przełknęłam ślinę, zastanawiając się, jaką formę obrony przyjąć. Czy udawać skruszoną i przeprosić go za to, że nazwałam go mordercą? Nie mogłam tego zrobić, bo duma mi nie pozwalała, chociaż w głębi serca wiedziałam, że to była najlepsza opcja. Jednak jak zawsze musiałam go zaatakować. Chyba nie byłabym sobą, jakbym przyznała się do winy.
- Wcześniej powiedziałam ci, żebyś wyszedł. Jednak nadal tu jesteś, w moim domu... i jeszcze śmiesz mnie wyzywać? - syknęłam, wbijając mu palec wskazujący w mostek. Oczywiście zauważyłam, jak płytko oddycha, próbując się uspokoić.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy, przemieniając się tutaj - warknął cicho, zamykając oczy. Musiał być bardzo zły, jeśli znajdował się na granicy przemiany w wilkołaka. Nie powinnam go bardziej denerwować, bo to mogłoby się źle dla mnie skończyć. Gdyby mnie ugryzł, to mogłabym tego nie przeżyć. O ile nie dałby mi po tym swojej krwi. - Spakuj się i jedziemy do mnie. Czekam na dole, masz pięć minut.
Po chwili nie było go wraz ze mną w pomieszczeniu. Słyszałam jak mruczy coś w innym języku pod nosem, ale nie rozumiałam słów. I teraz mam mu ulec? Teoretycznie powinnam, bo jest to dla mojego dobra. Ucieczka raczej nie ma sensu, bo i tak mnie dogoni. A mnie po drodze może złapać menada. Ale mieszkanie u niego też nie wchodzi w grę. Nie zgodzę się na to, pod żadnym pozorem! Już raz musiałam z nim mieszkać i skończyło się na tym, że mnie ignorował. Więc dlaczego to ja mam być osobą która ulega? Nie tym razem. Nie zgadzam się. Nie!
Podeszłam do okna i spojrzałam na ulicę. Jeśli Klaus stoi blisko drzwi, to będzie mnie widział uciekającą wzdłuż drogi. Tak samo las... Może go obserwować z salonu. W końcu ta czai się menada. Tyle złych opcji... Mam tylko jedno okno, które musiałabym jeszcze bezszelestnie otworzyć... A ono strasznie skrzypi. Szybkością z pierwotną hybrydą też nie wygram. Czy mam jakieś inne wyjście niż stać się niewolnicą Klasa? Jak ja go nienawidzę!
Spojrzałam się wściekle na szafę, przy której stała walizka. Złapałam ją i rzuciłam na łóżko. Będę musiała znaleźć inny sposób na zniszczenie mu życia. On jeszcze pożałuje, że wziął mnie do siebie; że chciał się mną opiekować.
Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy wzięłam walizkę i zaczęłam schodzić na dół. Nie zauważyłam nigdzie Klausa. Zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że sam wyszedł i zostawił mnie w świętym spokoju. Jednak po chwili poczułam jak ktoś zabiera mi walizkę i stanowczo prowadzi mnie do drzwi wyjściowych. Spojrzałam się na profil hybrydy, jednak on nie zwracał na mnie uwagi. Szedł spokojnie, obserwując cały teren na zewnątrz przez okna.
- Jak najszybciej wsiądziesz do mojego auta. Klucze do drzwi leżały na szafce, więc zamknę dom. Masz się nie ruszać z samochodu i czekać na mnie. Pod żadnym pozorem masz nie wysiadać, zrozumiałaś? - dopiero zadając mi pytanie, uraczył mnie spojrzeniem. Skinęłam głową, wiedząc, że na razie muszę mu się podporządkować. Teraz z nim nie wygram, nie w tym momencie. Otworzył przede mną drzwi i usłyszałam jak zamki w aucie się otwierają. W wampirzym tempie znalazłam się na miejscu pasażera. Zaczęłam obserwować hybrydę, która ze spokojem zamknęła drzwi i ruszyła w kierunku auta.
- O cholera! - krzyknęłam, gdy w samochód uderzyło inne auto. Ostatnia rzecz jaką zapamiętałam to ryk jakiegoś zwierzęcia.
Bonnie weszła po cichu do domu za pierwotnym wampirem. Pomimo tego, że wracali dosyć długą drogą, to Kol nie zdążył się uspokoić. Czuła bijącą od niego wściekłość i wiedziała, że sama się do niej przyczyniła. Mogła zostać w domu i nie miałaby teraz długu wdzięczności u wampira, który chciał wybić wszystkie czarownice świata.
- Jesteś głupsza niż myślałem, Bennett - syknął cicho, wchodząc do salonu. Dziewczyna stanęła w miejscu, patrząc się na niego z niedowierzaniem. Jak on mógł teraz tak o niej mówić? Może powinna mu wylać swój żal, jaki do niej miał, aby później uciec od niego jak najdalej? - Jak ty chcesz zabić menadę, która jest dużo silniejsza od tych wampirów, które cię zaatakowały?
- To chyba już nie twoja sprawa, jak to zrobię. Miałeś znaleźć inną wiedźmę w Nowym Orleanie, ale jakoś ci to nie wyszło - czuła, że musi się zacząć bronić, zanim on się rozkręci w zadawaniu jej bólu psychicznego. Wiedziała, że jest aktualnie na straconej pozycji, bo młody Mikaleson ma rację. Wiedźma nie miała pojęcia jak pozbyć się menady z Mystic Falls.
- Nie muszę jej szukać. Sama do nas przyjechała wiedźma i czeka na ciebie w rezydencji w twoim mieście. Mamy wracać jak najszybciej - mruknął, patrząc się na nią ze złowrogim błyskiem w oku. Prychnęła w odpowiedzi.
- A co to niby za wiedźma? Wasza matka raczyła wam pomóc? - chciała go zdenerwować, ale coś jej się nie zgadzało w tym cierpkim uśmiechu, który jej posłał.
- Dokładnie, Bennett. Moja matka na ciebie czeka w Mystic Falls.
Po chwili nie było go wraz ze mną w pomieszczeniu. Słyszałam jak mruczy coś w innym języku pod nosem, ale nie rozumiałam słów. I teraz mam mu ulec? Teoretycznie powinnam, bo jest to dla mojego dobra. Ucieczka raczej nie ma sensu, bo i tak mnie dogoni. A mnie po drodze może złapać menada. Ale mieszkanie u niego też nie wchodzi w grę. Nie zgodzę się na to, pod żadnym pozorem! Już raz musiałam z nim mieszkać i skończyło się na tym, że mnie ignorował. Więc dlaczego to ja mam być osobą która ulega? Nie tym razem. Nie zgadzam się. Nie!
Podeszłam do okna i spojrzałam na ulicę. Jeśli Klaus stoi blisko drzwi, to będzie mnie widział uciekającą wzdłuż drogi. Tak samo las... Może go obserwować z salonu. W końcu ta czai się menada. Tyle złych opcji... Mam tylko jedno okno, które musiałabym jeszcze bezszelestnie otworzyć... A ono strasznie skrzypi. Szybkością z pierwotną hybrydą też nie wygram. Czy mam jakieś inne wyjście niż stać się niewolnicą Klasa? Jak ja go nienawidzę!
Spojrzałam się wściekle na szafę, przy której stała walizka. Złapałam ją i rzuciłam na łóżko. Będę musiała znaleźć inny sposób na zniszczenie mu życia. On jeszcze pożałuje, że wziął mnie do siebie; że chciał się mną opiekować.
Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy wzięłam walizkę i zaczęłam schodzić na dół. Nie zauważyłam nigdzie Klausa. Zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że sam wyszedł i zostawił mnie w świętym spokoju. Jednak po chwili poczułam jak ktoś zabiera mi walizkę i stanowczo prowadzi mnie do drzwi wyjściowych. Spojrzałam się na profil hybrydy, jednak on nie zwracał na mnie uwagi. Szedł spokojnie, obserwując cały teren na zewnątrz przez okna.
- Jak najszybciej wsiądziesz do mojego auta. Klucze do drzwi leżały na szafce, więc zamknę dom. Masz się nie ruszać z samochodu i czekać na mnie. Pod żadnym pozorem masz nie wysiadać, zrozumiałaś? - dopiero zadając mi pytanie, uraczył mnie spojrzeniem. Skinęłam głową, wiedząc, że na razie muszę mu się podporządkować. Teraz z nim nie wygram, nie w tym momencie. Otworzył przede mną drzwi i usłyszałam jak zamki w aucie się otwierają. W wampirzym tempie znalazłam się na miejscu pasażera. Zaczęłam obserwować hybrydę, która ze spokojem zamknęła drzwi i ruszyła w kierunku auta.
- O cholera! - krzyknęłam, gdy w samochód uderzyło inne auto. Ostatnia rzecz jaką zapamiętałam to ryk jakiegoś zwierzęcia.
♥ ♠ ♦ ♣
Bonnie weszła po cichu do domu za pierwotnym wampirem. Pomimo tego, że wracali dosyć długą drogą, to Kol nie zdążył się uspokoić. Czuła bijącą od niego wściekłość i wiedziała, że sama się do niej przyczyniła. Mogła zostać w domu i nie miałaby teraz długu wdzięczności u wampira, który chciał wybić wszystkie czarownice świata.
- Jesteś głupsza niż myślałem, Bennett - syknął cicho, wchodząc do salonu. Dziewczyna stanęła w miejscu, patrząc się na niego z niedowierzaniem. Jak on mógł teraz tak o niej mówić? Może powinna mu wylać swój żal, jaki do niej miał, aby później uciec od niego jak najdalej? - Jak ty chcesz zabić menadę, która jest dużo silniejsza od tych wampirów, które cię zaatakowały?
- To chyba już nie twoja sprawa, jak to zrobię. Miałeś znaleźć inną wiedźmę w Nowym Orleanie, ale jakoś ci to nie wyszło - czuła, że musi się zacząć bronić, zanim on się rozkręci w zadawaniu jej bólu psychicznego. Wiedziała, że jest aktualnie na straconej pozycji, bo młody Mikaleson ma rację. Wiedźma nie miała pojęcia jak pozbyć się menady z Mystic Falls.
- Nie muszę jej szukać. Sama do nas przyjechała wiedźma i czeka na ciebie w rezydencji w twoim mieście. Mamy wracać jak najszybciej - mruknął, patrząc się na nią ze złowrogim błyskiem w oku. Prychnęła w odpowiedzi.
- A co to niby za wiedźma? Wasza matka raczyła wam pomóc? - chciała go zdenerwować, ale coś jej się nie zgadzało w tym cierpkim uśmiechu, który jej posłał.
- Dokładnie, Bennett. Moja matka na ciebie czeka w Mystic Falls.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz