niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 23

Rasowy mężczyzna jest drapieżnikiem, który ściga tylko wielką zwierzynę, władzę lub kobietę. 
Benjamin Disraeli


    Podeszłam do szafy i otworzyłam ją, krzywiąc się lekko. Spodziewałam się, że będą tu jakieś rzeczy, które pozwolą mi wprowadzić w życie plan, który wymyśliłam przez ostatnią godzinę. Jednak jak zwykle się przeliczyłam. Musiał dać plamę, chociaż... Jest! Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc delikatny materiał leżący pod jakimś swetrem. Wzięłam go i ruszyłam do łazienki. 
     Ostatnie poprawki i jestem gotowa. Wzięłam krótki szlafrok, który znalazłam w czasie naszego pobytu w tej rezydencji. Pewnie kiedyś należał do Rebekhi, ale przykro mi. Teraz jest mi potrzebny. Odetchnęłam cichutko, słysząc jak Klaus wchodzi do pokoju. Poprawiłam ciemnozielony, satynowy materiał, aby nie odkrywał chociażby skrawka białej koronkowej koszuli nocnej, którą mam na sobie. Zrobiłam smutną i zmęczoną minę, wiedząc że to go jeszcze bardziej zdekoncentruje.
    Wyszłam z łazienki i zaczęłam się kierować w stronę łóżka. Zauważyłam, że Klaus stoi przy szafie i gdy wyszłam odwrócił się w moją stronę. Teraz cały czas czuję jego spojrzenie na swoim ciele. Niech patrzy, ja mu nie bronię. Jednak tylko na tym może się to skończyć. Tylko na patrzeniu. Jestem okropna, ale on też przekroczył dzisiaj niepisaną granicę. Zamknął mnie w pokoju!
- Widzę, co robisz, Caroline - szepnął mi do ucha, gdy rozwiązywałam pasek od szlafroka. Nic nie odpowiedziałam, bo nie widziałam w tym najmniejszego sensu. Dla mnie tutaj go nie ma, zwłaszcza dzisiaj. Niech się męczy. - Och, Caroline, w końcu się wyciszyłaś jak na damę przystało.
      Zacisnęłam lekko szczękę, aby nie zareagować. Jak on mógł się cieszyć z tego, że go ignoruję? Ugh, jeszcze zobaczy, że ze mną nie ma co zadzierać. W wampirzym tempie przeniosłam się do fotela i położyłam na nim szlafroczek. Nawet nie patrząc na tego denerwującego mężczyznę. To ja z nim dzisiaj wygram, a nie on ze mną. To ja jestem silniejsza psychicznie! To ja nazywam się Caroline Forbes! A on jest tylko najpotężniejszą hybrydą wilkołaka i wampira na ziemi. Co to ma być za wyzwanie?
    Przeszłam powolnym krokiem przez pokój i położyłam się do łóżka. Usłyszałam jego cichy śmiech i trzask drzwi od łazienki. Niech on nie myśli, że dam się sprowokować. Jeszcze pożałuje tego, że mnie tutaj zamknął na cztery spusty. Zamknęłam oczy i ułożyłam się w jak najbardziej seksownej pozycji. Oczywiście, na nic mu nie pozwolę, nawet na dotkniecie mnie palcem. Zasłużył sobie na tortury.
- Och, Caroline - westchnął cicho, stojąc najpewniej w progu łazienki. Chciałam jak najszybciej usnąć, aby mu pokazać, że ja nie ulegam. Że czasami to ja mam władzę nad nim, a nie na odwrót.
     Poczułam jak kładzie się po drugiej stronie łóżka. Czekałam na jakikolwiek ruch z jego strony, ale oddech Klausa coraz szybciej stawał się miarowy. Usnął? Nie wierzę, aby to zrobił! Odwróciłam się w jego stronę i rzeczywiście spał. Czy jemu naprawdę zajęło taką chwilę uśnięcie? Spojrzałam się na zegarek. Odkąd wyszedł z łazienki minęła godzina, a on po prostu śpi! Ugh, czy on jest.... już nawet nie wiem kim! Jak on mógł tak po prostu pójść sobie spać, gdy ja leżałam tu jako kusicielka?
    Położyłam się wściekle z powrotem i zamknęłam oczy. Muszę go dalej ignorować. Jednak ja nie potrafię zrozumieć, dlaczego w żaden sposób nie zareagował, tylko poszedł spać. Czyżbym mu się już nie podobała? Przespał się ze mną i do widzenia? Czy tylko o to mu chodziło od początku? Wytarłam kciukiem łzę, która zaczęła mi spływać po nosie. Musze być silna. Pokażę mu, że nic mnie to nie ruszyło. Choć jego obojętność na to, jak mu się przed chwilą pokazałam boli. Bardzo mnie to zraniło i lekko upokorzyło.

♥ ♠ ♦ ♣

    Dziewczyna położyła się po jednej stronie łóżka, patrząc z nienawiścią na drzwi łazienki, które pewnie zaraz się otworzą i wyjdzie z nich ten jeleń. Od jednoznacznej sytuacji w aucie się do niego nie odzywała, a on się tylko lekko uśmiechał pod nosem. A teraz wylądowali w rezydencji Mikaelsonów, która mieli pod Nowym Orleanem. Jutro idą do tego całego Marcela, który podobno boi się tylko Kola. Chyba to są jakieś żarty. Jak można się bać takiego ptasiego móżdżka? Nic więcej się po nim nie spodziewa. Nie jest inteligentny, wręcz głupi, brzydki, paskudny, wredny i w ogóle jakiś nieudany.
     Otworzyły się drzwi od łazienki i stanął w nich ten okropny wampir. Spojrzała się na niego, póki wycierał włosy puszystym białym ręcznikiem. Szedł jedynie w ciemnych spodniach dresowych, które miały mu służyć jako pidżama. Zwisały seksownie na jego wąskich biodrach i sama Bonnie Bennett musiała to przyznać. Drobne kropelki wody na jego skórze, spływające po umięśnionym ciele działały na nią. Przez chwilę jej myśli nie były zbyt grzeczne, ale w pewnym momencie otrząsnęła się z tego dziwnego transu. Nie pokaże mu przecież, że się jej podoba w takiej wersji. Wtedy mu ulegnie, a tego ona nie chce. I wcale jej się nie podoba! Nie może! Koniec i kropka.
    Odrzucił ręcznik na fotel stojący w rogu i przeciągnął się. Dziewczyna ziewnęła w tym samym momencie, czym trochę zszokowała wampira, który nie dał tego po sobie poznać. Miała westchnąć z zachwytu, a nie ziewać niby ze znudzenia! Wiedział doskonale, że przed chwilą skanowała go swoim spojrzeniem, a on tylko przedłużał moment odłożenia ręcznika. Sam nie wiedział czemu, po prostu tak mu było dobrze.
- Bennett, nie udawaj takiej śpiącej. Pewnie byś z chęcią się na mnie rzuciła - powiedział z lekkim, złośliwym uśmiechem. Dziewczyna westchnęłam i pokręciła z politowaniem głową, po czym ułożyła się w wygodniejszej pozycji. Jednak zaraz została przyciągnięta do boku pierwotnego, który przeniósł się do łóżka w wampirzym tempie. Dziewczyna uderzyła go w rękę, gdy tylko się zorientowała, co się dzieje.
- Weź te łapy, bo ci je połamię! - warknęła, a on przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Próbowała się wyrwać, ale nic to nie dało. To było jak siłowanie się z głazem. Nie ruszysz i już.
- Jeśli użyjesz jakichkolwiek czarów, to uwierz, że już nie wrócisz do Mystic Falls i nie zobaczysz swoich przyjaciół. Nie pomożesz im z menadą - powiedział spokojnie, zaciągając się jej kwiatowym zapachem. Nie spodziewał się takiego po tej drobnej mulatce. W sumie sam nie wiedział czemu. Nigdy nie przywiązywał wagi do zapachu ludzi.
- Jesteś walnięty, Kol - syknęła i ponownie się szarpnęła. Wampir przewrócił oczami, a dziewczyna zastygła nagle w bezruchu. Na usta mężczyzny wkradł się szelmowski uśmiech, bo doskonale wiedział, co tak zszokowało kobietę.
- Jestem tylko facetem i mogłaś się tak nie wiercić - szepnął jej do ucha, delikatnie je przygryzając. Wiedział, że właśnie z nią wygrywa kolejną bitwę. Nie chciał jej zrobić krzywdy, ale chciał, aby wiedziała, że z nim nie wygra. - Ale zawsze mi możesz pomóc z tym problemem...
- Puszczaj mnie, zboczeńcu - warknęła, próbując go kolejny raz przekonać do tego. Czuła jak jego męskość wbija się jej w udo i nie było to dla niej zbyt komfortowe położenie. Czuła się zbyt zażenowana, aby się z nim kłócić, ale nie miała innego wyjścia.
- To twoja wina - parsknął, lekko całując jej szyję. Dziwił go jeden fakt: dlaczego ona w ogóle nie zwraca uwagi na to, że ją całuje? A powód był bardzo prosty. Po prostu tego nie zauważyła, bo miała większy problem koło swojej nogi.
- Jasne... Puszczaj mnie, prześpię się na kanapie - mruknęła, jakby się poddając. Uśmiechnął się drapieżnie do siebie i przygniótł ją do materaca. Bonnie spojrzała mu się prosto w oczy z lekkim przerażeniem, które próbowała ukryć jawną wrogością. Jednak nie mogła powstrzymać szalejącego oddechu i przyśpieszonego bicia serca.
- Żaden mężczyzna nie może pozwolić, aby kobieta spała w gorszych warunkach od niego - powiedział cicho, patrząc się prosto w jej oczy. - A ja nie mogę pozwolić jeszcze na to, abyś o mnie zapomniała. W końcu musisz wiedzieć, z kim tu przyjechałaś.
    Dziewczyna zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. Dopiero po chwili poczuła jak dotyka jej nosa swoim i delikatnie muska wargi kobiety w lekkim pocałunku. Odsunął się kawałek i pogłębił pocałunek, który był powolny i zupełnie inny niż tamten w kuchni. Musiała się bardzo pilnować, aby mu nie ulec i nie oddać pocałunku, chociaż zrobiłaby to z największą przyjemnością. Mruknął cicho, lekko przygryzając jej dolną wargę. Odsunął się i musnął wargami czoło mulatki. Spojrzał się ostatni raz w oczy Bonnie i zniknął w salonie, najpewniej albo innej sypialni. Odetchnęła cicho, wiedząc, że on i tak to usłyszy. Jednak pogratulowała sobie w myślach, że nie uległa. Miał rację. Ni mogła się go pozbyć z myśli przez całą noc.

______________________________
Myślicie, że Klaus zrobił to wszystko, aby się z naszą Caroline przespać? :P A co sądzicie o dziwnych zachowaniach Kola?

1 komentarz:

  1. Ciekawy rodział, jak dla mnie pewnie Klaus robi to specjalnie hehe jak zawsze ;-)

    OdpowiedzUsuń