Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy. Każdy z nich wchodzi na scenę i znika, a kiedy na niej jest, gra różne role.
William Shakespeare
Rozejrzałam się jeszcze raz po tym ogromnym pokoju. Klaus wyszedł
gdzieś na chwilę, a mnie zostawił samą w tym ogromnym pokoju. Siedzę na
łóżku, ale mimo wszystko boję się w ogóle ruszyć. To znaczy, nie tyle,
co się boję, co się obawiam, że mnie usłyszy. W końcu jest starszy i ma
lepszy słuch.
Westchnęłam głośno, gdy usłyszałam jak wchodzi po schodach. On
pewnie nie jest świadomy tego, że ja wiem, gdzie się on obecnie
znajduje. Mam przynajmniej taką przewagę nad nim.
- Caroline?
- Muszę już wracać do domu - powiedziałam, gdy tylko go "zauważyłam" w drzwiach. Nie, żeby coś, ale muszę udawać taką idiotkę...
-
Odwiozę cię. Chodźmy - oznajmił i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Jakoś
nie mam ochoty denerwować pierwotnej hybrydy. Czy to nie dziwne?
Poczujcie ten sarkazm.
-
Dobrze - mruknęłam, ujmując jego dłoń. Przepuścił mnie w drzwiach i
ruszyliśmy razem na dół. Nawet nie wiem, kiedy mu wyrwałam swoją dłoń.
Speszyłam się trochę, gdy zauważyłam, że nie jesteśmy sami. W salonie
stał Elijah, nieznajomy wampir, który otworzył mi drzwi i jeszcze jeden
szatyn, który zmierzył mnie poważnym spojrzeniem.
- Caroline... Już wychodzisz? - zapytał się główny pomysłodawca całego pomysłu, jeśli chodzi o uwiedzenie Klausa.
- Tak, Elijah - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, czując na plecach dłoń hybrydy.
-
Przepraszam cię, Caroline, ale ostatnio nie zdążyłem ci się przedstawić
- w mgnieniu oka, przede mną znalazł się wampir. Złapał moją dłoń i
pocałował jej wierch. - Jestem Kol Mikaelson.
-
A ja jestem Finn - na to wtrącił się ten najpoważniejszy. Myślałam, że
tylko Elijah połknął kij, ale ten go pobił w każdym calu. Wszystko tak
jak powinno być. Jednak po chwili wybuchł głośnym śmiechem. - Nie bój
się. Nie jestem taki jak mój młodszy brat.
- Caroline - przerwał mu Elijah, rzucając tym samym Finnowi mordercze spojrzenie. - Odwiozę cię.
- Ja to zrobię, bracie - syknął Klaus i popchnął mnie lekko do przodu.
-
Muszę z nią porozmawiać na temat Alarica. Nic jej nie zrobię -
odpowiedział, a hybryda za mną się uspokoiła. Błagam, aby pozwolił mi
jechać z Elijah. Jego chyba jedynego się tak tutaj nie boję.
-
Dobrze. Do zobaczenia, Caroline - szepnął mi do ucha i się odsunął.
Gdybym mogła, to wybiegłabym stąd w wampirzym tempie, ale mam jakąś
godność osobistą. Muszę wygrać sama ze sobą.
Nawet
się do siebie nie odezwaliśmy, tylko od razu ruszyliśmy w stronę
czarnego eleganckiego auta. Wsiadłam na miejsce pasażera i pojechaliśmy w
stronę rezydencji Salvatorów. Jednak za nim tam dotarliśmy, pierwotny
skręcił w las. Świetnie, jeszcze tego brakowało.
-
Miło mi cię w końcu poznać, Caroline - usłyszałam za sobą damski głos.
Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętą blondynkę. -
Jestem Rebekah, siostra tej bandy idiotów.
-
Caroline, musisz wyjechać z Kalusem jak najdalej, na miesiąc - zbladłam,
gdy usłyszałam te słowa. Spojrzałam się przerażona na pierwotnego
wampira.
-
Ale ja jestem wampirem i jak z nim pojadę to wszystko się wyda. Nie
będę w stanie się ukryć z moją prawdziwą naturą! - pisnęłam, bo głos mi
skoczył o oktawę wyżej.Rebekah zaśmiała się cicho.
- Nie zapominaj przy tym, że jesteś kobietą. Niektórych rzeczy faceci wolą nie ruszać - poruszyła jednoznacznie brwiami, co mogło oznaczać tylko jedno. No tak, miała rację.
- Co prawda, to prawda - westchnęłam ciężko. Spojrzałam się na blondynkę, która przekrzywiła głowę na lewą stronę. - Dobra, a gdzie mam z nim niby wyjechać?
-
Jak to gdzie? Do Europy! - wykrzyknęła moja rozmówczyni, bo Elijah jak
na razie siedział cicho i tylko słuchał naszej rozmowy, czasami się
delikatnie uśmiechając. Postawił mnie w sytuacji bez wyjścia i jeszcze
się z tego cieszy! To jest.. ugh. Nawet nie wiem, jak to określić.
-
Jesteśmy na miejscu, Caroline - odezwał się nagle, a ja spojrzałam
przez okno. Zobaczyłam rezydencję Salvatorów. No tak, to na mnie już
czas. - Jutro w domu będzie tylko Klaus około jedenastej. Przyjdź wtedy
i go przekonaj do wyjazdu. Zgadzasz się?
- A mam jakieś inne
wyjście? - zadałam pytanie retoryczne i wysiadłam z auta. Usłyszałam jak
odjeżdżają, więc weszłam do domu. Rozejrzałam się i ruszyłam w stronę
salonu. Na kanapie siedziała Elena i Damon, który ją całował. Ups, chyba
w czymś przeszkodziłam. - Ekhem...
-
Caroline... - zawołała zdziwiona i jednocześnie zawstydzona Elena,
oblewając się rumieńcem. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Co cię do nas
sprowadza? Bo wiesz... nie spodziewaliśmy się ciebie i dlatego tak jakoś
wyszło...
- Nie
musisz mi się tłumaczyć - przerwałam jej, podnosząc rękę. Usiadłam na
fotelu bruneta, który zmierzył mnie morderczym wzrokiem. Jednak mało
mnie to obchodziło. - Musze wyjechać z Kalusem do Europy, abyście mogli
wraz z Elijah wcielić nasz plan w życie. Będę go tam trzymała, ale wy
musicie mnie informować na bieżąco, jak idą postępy. Muszę wiedzieć,
kiedy wrócić.
- Ale Care... - Damon położył jej dłoń na ustach. Gdyby spojrzenia mogły zabijać...
-
Dobra, Barbie. Tylko nie daj mu się zabic, bo jak na razie potrzebujemy
cię żywej, bo martwa będziesz bezużyteczna. Powodzenia, a teraz możesz
spadać, bo wiesz... Przerwałaś nam bardzo miłą czynność, a myślę, że nie
chcesz być świadkiem, jak to się przeradza w coś więcej...
-
Damon! - Elena wstała szybko i poprawiła bluzkę. Złapała mnie za rękę i
pociągnęła w stronę wyjścia. Brunet rzucił nam zdziwione spojrzenie. -
Idziemy sobie zrobić babski wieczór. Wrócę jutro!
- Tak, wróci przed
jedenastą! - dopowiedziałam, a ona spojrzała się na mnie z zaskoczeniem.
Westchnęłam. - Później ci wyjaśnię, a teraz chodźmy po Bonnie.
-
Dobra... O mój Boże - powiedziała nagle i wskazała palcem w kierunku
lasu. Spojrzałam tam i zamarłam. Szkoda, że już się tak oddaliłyśmy od
rezydencji. Między drzewami można dostrzec Katherinę, która wysysała
krew ze swojej ofiary. Jak ona nas zauważy to będzie źle. Pociągnęłam
Elenę za ramię i poszłyśmy w kierunku domu Bonnie. Oby ona nas nie
zauważyła. - Care... Co my zrobimy?
-
Ciii... Na razie musimy zwiać. To już niedaleko. Tylko kilkanaście
metrów - rzeczywiście, już można zauważyć w oddali dom mulatki.
Przygryzłam wargę i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. To nie może się tak
skończyć. Muszę najpierw pozbyć się Klausa, a dopiero potem możecie się
mnie pozbyć.
-
Care... Jak myślisz, co ona tu robi? Może to ona powiesiła Alarica? -
bardzo dobre pytanie. Może to właśnie ona zrobiła? Nie byłabym
zaskoczona, gdyby odpowiedź byłaby twierdząca.
- Caroline i Elena... Kto by się was tutaj spodziewał? - usłyszałyśmy za sobą. Nie, nie, nie.... Dlaczego?!
-
O cholera... - mruknęłam i się odwróciłam. Szatynka zrobiła to samo,
przełykając przy tym ślinę. Jest przerażona i wcale jej się nie dziwię.
_________________
Ugh... Dawno mnie tu nie było, ale miałam egzaminy i to tylko dlatego. teraz rozdziały będą się pojawiały bardziej regularnie :P Mam nadzieję, że się Wam podoba rozdział xD
szkoda że krótki ten rozdział :( ale bardzo ciekawie piszesz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNo w końcu jakiś rozdział! Wcześniej zastanawiałam się czy Ty w ogóle żyjesz. No, ale wracając do notki. Wyszła Ci świetnie z resztą jak zwykle. Klaus i Caroline zakochana para... Ciekawe jak będzie wyglądał ich wyjazd do Europy. Znając Ciebie nie obejdzie się bez ironii, sporów, lecz z pewnością będą romantyczne momenty ;p
Nie mylę się?
,,- Dobra, Barbie. Tylko nie daj mu się zabić, bo jak na razie potrzebujemy cię żywej, bo martwa będziesz bezużyteczna."
Damon i jego szczerość ;D Kath powraca? Uhuhu... Będzie ciekawie! Klaus taki zazdrośnik. Hi, hi! Jak to głupio zabrzmiało... Co raz bardziej zaczynam lubić Kol'a i Elijah'a. Zupełnie inne charaktery, lecz takie podobne.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
PS: Wcześniej pojawiałam się tu pod nazwą Amelii, ale zważając na to, że o moim poprzednim blogu dowiedziały się pewne niechciane osoby z mojego otoczenia musiałam dosyć dużo rzeczy zmienić i zniknąć (tylko dla nich). Teraz informuj mnie o nowych rozdziałach na tym blogu ;)
http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com