czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 7

Cały świat to scena, a ludzie na nim to tylko aktorzy. Każdy z nich wchodzi na scenę i znika, a kiedy na niej jest, gra różne role.  
William Shakespeare

     
      Rozejrzałam się jeszcze raz po tym ogromnym pokoju. Klaus wyszedł gdzieś na chwilę, a mnie zostawił samą w tym ogromnym pokoju. Siedzę na łóżku, ale mimo wszystko boję się w ogóle ruszyć. To znaczy, nie tyle, co się boję, co się obawiam, że mnie usłyszy. W końcu jest starszy i ma lepszy słuch.
Westchnęłam głośno, gdy usłyszałam jak wchodzi po schodach. On pewnie nie jest świadomy tego, że ja wiem, gdzie się on obecnie znajduje. Mam przynajmniej taką przewagę nad nim.
- Caroline?
- Muszę już wracać do domu - powiedziałam, gdy tylko go "zauważyłam" w drzwiach. Nie, żeby coś, ale muszę udawać taką idiotkę...
- Odwiozę cię. Chodźmy - oznajmił i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Jakoś nie mam ochoty denerwować pierwotnej hybrydy. Czy to nie dziwne? Poczujcie ten sarkazm.
- Dobrze - mruknęłam, ujmując jego dłoń. Przepuścił mnie w drzwiach i ruszyliśmy razem na dół. Nawet nie wiem, kiedy mu wyrwałam swoją dłoń. Speszyłam się trochę, gdy zauważyłam, że nie jesteśmy sami. W salonie stał Elijah, nieznajomy wampir, który otworzył mi drzwi i jeszcze jeden szatyn, który zmierzył mnie poważnym spojrzeniem.
- Caroline... Już wychodzisz? - zapytał się główny pomysłodawca całego pomysłu, jeśli chodzi o uwiedzenie Klausa.
- Tak, Elijah - uśmiechnęłam się do niego delikatnie, czując na plecach dłoń hybrydy.
- Przepraszam cię, Caroline, ale ostatnio nie zdążyłem ci się przedstawić - w mgnieniu oka, przede mną znalazł się wampir. Złapał moją dłoń i pocałował jej wierch. - Jestem Kol Mikaelson.
- A ja jestem Finn - na to wtrącił się ten najpoważniejszy. Myślałam, że tylko Elijah połknął kij, ale ten go pobił w każdym calu. Wszystko tak jak powinno być. Jednak po chwili wybuchł głośnym śmiechem. - Nie bój się. Nie jestem taki jak mój młodszy brat.
- Caroline - przerwał mu Elijah, rzucając tym samym Finnowi mordercze spojrzenie. - Odwiozę cię.
- Ja to zrobię, bracie - syknął Klaus i popchnął mnie lekko do przodu.
- Muszę z nią porozmawiać na temat Alarica. Nic jej nie zrobię - odpowiedział, a hybryda za mną się uspokoiła. Błagam, aby pozwolił mi jechać z Elijah. Jego chyba jedynego się tak tutaj nie boję.
- Dobrze. Do zobaczenia, Caroline - szepnął mi do ucha i się odsunął. Gdybym mogła, to wybiegłabym stąd w wampirzym tempie, ale mam jakąś godność osobistą. Muszę wygrać sama ze sobą.
     Nawet się do siebie nie odezwaliśmy, tylko od razu ruszyliśmy w stronę czarnego eleganckiego auta. Wsiadłam na miejsce pasażera i pojechaliśmy w stronę rezydencji Salvatorów. Jednak za nim tam dotarliśmy, pierwotny skręcił w las. Świetnie, jeszcze tego brakowało.
- Miło mi cię w końcu poznać, Caroline - usłyszałam za sobą damski głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętą blondynkę. - Jestem Rebekah, siostra tej bandy idiotów.
- Caroline, musisz wyjechać z Kalusem jak najdalej, na miesiąc - zbladłam, gdy usłyszałam te słowa. Spojrzałam się przerażona na pierwotnego wampira.
- Ale ja jestem wampirem i jak z nim pojadę to wszystko się wyda. Nie będę w stanie się ukryć z moją prawdziwą naturą! - pisnęłam, bo głos mi skoczył o oktawę wyżej.Rebekah zaśmiała się cicho.
- Nie zapominaj przy tym, że jesteś kobietą. Niektórych rzeczy faceci wolą nie ruszać - poruszyła jednoznacznie brwiami, co mogło oznaczać tylko jedno. No tak, miała rację.
- Co prawda, to prawda - westchnęłam ciężko. Spojrzałam się na blondynkę, która przekrzywiła głowę na lewą stronę. - Dobra, a gdzie mam z nim niby wyjechać?
- Jak to gdzie? Do Europy! - wykrzyknęła moja rozmówczyni, bo Elijah jak na razie siedział cicho i tylko słuchał naszej rozmowy, czasami się delikatnie uśmiechając. Postawił mnie w sytuacji bez wyjścia i jeszcze się z tego cieszy! To jest.. ugh. Nawet nie wiem, jak to określić.
- Jesteśmy na miejscu, Caroline - odezwał się nagle, a ja spojrzałam przez okno. Zobaczyłam rezydencję Salvatorów. No tak, to na mnie już czas. - Jutro w domu będzie tylko Klaus około jedenastej. Przyjdź wtedy i go przekonaj do wyjazdu. Zgadzasz się?
- A mam jakieś inne wyjście? - zadałam pytanie retoryczne i wysiadłam z auta. Usłyszałam jak odjeżdżają, więc weszłam do domu. Rozejrzałam się i ruszyłam w stronę salonu. Na kanapie siedziała Elena i Damon, który ją całował. Ups, chyba w czymś przeszkodziłam. - Ekhem...
- Caroline... - zawołała zdziwiona i jednocześnie zawstydzona Elena, oblewając się rumieńcem. Uśmiechnęłam się delikatnie. - Co cię do nas sprowadza? Bo wiesz... nie spodziewaliśmy się ciebie i dlatego tak jakoś wyszło...
- Nie musisz mi się tłumaczyć - przerwałam jej, podnosząc rękę. Usiadłam na fotelu bruneta, który zmierzył mnie morderczym wzrokiem. Jednak mało mnie to obchodziło. - Musze wyjechać z Kalusem do Europy, abyście mogli wraz z Elijah wcielić nasz plan w życie. Będę go tam trzymała, ale wy musicie mnie informować na bieżąco, jak idą postępy. Muszę wiedzieć, kiedy wrócić.
- Ale Care... - Damon położył jej dłoń na ustach. Gdyby spojrzenia mogły zabijać...
- Dobra, Barbie. Tylko nie daj mu się zabic, bo jak na razie potrzebujemy cię żywej, bo martwa będziesz bezużyteczna. Powodzenia, a teraz możesz spadać, bo wiesz... Przerwałaś nam bardzo miłą czynność, a myślę, że nie chcesz być świadkiem, jak to się przeradza w coś więcej...
- Damon! - Elena wstała szybko i poprawiła bluzkę. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Brunet rzucił nam zdziwione spojrzenie. - Idziemy sobie zrobić babski wieczór. Wrócę jutro!
- Tak, wróci przed jedenastą! - dopowiedziałam, a ona spojrzała się na mnie z zaskoczeniem. Westchnęłam. - Później ci wyjaśnię, a teraz chodźmy po Bonnie.
- Dobra... O mój Boże - powiedziała nagle i wskazała palcem w kierunku lasu. Spojrzałam tam i zamarłam. Szkoda, że już się tak oddaliłyśmy od rezydencji. Między drzewami można dostrzec Katherinę, która wysysała krew ze swojej ofiary. Jak ona nas zauważy to będzie źle. Pociągnęłam Elenę za ramię i poszłyśmy w kierunku domu Bonnie. Oby ona nas nie zauważyła. - Care... Co my zrobimy?
- Ciii... Na razie musimy zwiać. To już niedaleko. Tylko kilkanaście metrów - rzeczywiście, już można zauważyć w oddali dom mulatki. Przygryzłam wargę i jeszcze bardziej przyśpieszyłam. To nie może się tak skończyć. Muszę najpierw pozbyć się Klausa, a dopiero potem możecie się mnie pozbyć.
- Care... Jak myślisz, co ona tu robi? Może to ona powiesiła Alarica? - bardzo dobre pytanie. Może to właśnie ona zrobiła? Nie byłabym zaskoczona, gdyby odpowiedź byłaby twierdząca.
- Caroline i Elena... Kto by się was tutaj spodziewał? - usłyszałyśmy za sobą. Nie, nie, nie.... Dlaczego?!
- O cholera... - mruknęłam i się odwróciłam. Szatynka zrobiła to samo, przełykając przy tym ślinę. Jest przerażona i wcale jej się nie dziwię.
_________________
Ugh... Dawno mnie tu nie było, ale miałam egzaminy i to tylko dlatego. teraz rozdziały będą się pojawiały bardziej regularnie :P Mam nadzieję, że się Wam podoba rozdział xD 

2 komentarze:

  1. szkoda że krótki ten rozdział :( ale bardzo ciekawie piszesz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    No w końcu jakiś rozdział! Wcześniej zastanawiałam się czy Ty w ogóle żyjesz. No, ale wracając do notki. Wyszła Ci świetnie z resztą jak zwykle. Klaus i Caroline zakochana para... Ciekawe jak będzie wyglądał ich wyjazd do Europy. Znając Ciebie nie obejdzie się bez ironii, sporów, lecz z pewnością będą romantyczne momenty ;p
    Nie mylę się?
    ,,- Dobra, Barbie. Tylko nie daj mu się zabić, bo jak na razie potrzebujemy cię żywej, bo martwa będziesz bezużyteczna."
    Damon i jego szczerość ;D Kath powraca? Uhuhu... Będzie ciekawie! Klaus taki zazdrośnik. Hi, hi! Jak to głupio zabrzmiało... Co raz bardziej zaczynam lubić Kol'a i Elijah'a. Zupełnie inne charaktery, lecz takie podobne.
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni
    PS: Wcześniej pojawiałam się tu pod nazwą Amelii, ale zważając na to, że o moim poprzednim blogu dowiedziały się pewne niechciane osoby z mojego otoczenia musiałam dosyć dużo rzeczy zmienić i zniknąć (tylko dla nich). Teraz informuj mnie o nowych rozdziałach na tym blogu ;)
    http://adrianna-ocalic-istnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń