Obojętność i lekceważenie często wyrządzają więcej krzywd niż jawna niechęć...Joanne Kathleen Rowling
Przymknęłam oczy i po raz kolejny odpłynęłam. Wspomnienia są piękne. Mogę przywołać wszystkie lub tylko te, na które mam ochotę. Te z Tylerem bolą, ale nawet nie wiem, kiedy stałam się masochistką. Ciągle o nim myślę, nawet, kiedy nie chcę. Gdy tylko zamykam oczy, widzę go umierającego. Po głowie ciągle krążą mi pytania, które powodują jeszcze większą rozpacz. Jak długo umierał? Kto go zabił? Co by się stało, gdyby przeżył i dowiedział się, że się całowałam z Klausem?
- Przepraszam cię, Tyler - wychlipałam w poduszkę, czując do siebie obrzydzenie. Czekał tu na mnie, a ja go zostawiłam, aby zacząć kolejny beznadziejny plan zgładzenia pierwotnego. Nienawidzę się za to. Jestem dwulicowa. Niby myślałam o nim, wiedząc, że na mnie czeka, a pocałowałam innego. Zasługuję na śmierć. Może powinnam iść do lasu i zobaczyć to miejsce? Może ten ktoś nadal tam jest? Gdybym tylko wróciła dwa dni wcześniej, to zdążyłabym na jego pogrzeb.
Odrzuciłam kołdrę i usiadłam na łóżku. Spojrzałam się przed siebie, patrząc prosto w ogromne lustro. Czerwone, opuchnięte oczy, w które patrzę, wyrażają tylko pustkę. Zapadnięte policzki i trupio-blada cera przez brak krwi wygląda przerażająco. Tak wyglądam na zewnątrz, ale wewnątrz jest ze mną tylko gorzej. Jestem martwa i w końcu to po mnie widać.
Powinnam tam iść. Może mi to pomoże albo zrozumiem, że nie powinnam egzystować. Wampiryzm to tylko marna namiastka życia, którą dała mi Katherina.Opuściłam nogi na podłogę i próbowałam się podnieść. Usiadłam z powrotem. Brak świeżej krwi od tylu dni daje o sobie znać. Schowałam twarz w dłonie, czując spływające po policzkach łzy. Pociągnęłam nosem i przygryzłam wargę, gdy moje ciało zaczęło się trząść z powodu szlochu. Znowu.
♥ ♠ ♦ ♣
- Klaus, do cholery jasnej! - wrzasnęła Rebekah, stojąc przy fotelu, w którym siedział jej brat. Przypatrywał się szklance whisky, którą trzymał w dłoni. Odwracał ją wokół własnej osi, będąc nią niezmiernie zainteresowanym.
- Bekah, powiedz w końcu, o co ci chodzi. Mam dość tego, że się ciągle na mnie wydzierasz. Słucham cię, a ty tego nie zauważasz - powiedział spokojnie, czym jeszcze bardziej rozjuszył blondynkę. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Wyrwała mu szklankę z dłoni i rzuciła nią o ścianę. Huk jaki spowodowała, zmusiła Klausa, aby w końcu przeniósł swój wzrok na siostrę.
- Więc powiem ci, o co mi chodzi. Caroline leży od waszego wyjazdu w swoim łóżku i nie rusza się. Nie wiem, co ty jej zrobiłeś na waszym wyjeździe, ale śmierć Tylera jeszcze bardziej ją zdołowała. Nie pije krwi i z nikim nie rozmawia. Tylko płacze, bo nawet nie śpi! Doskonale wiesz, że jest młoda i jeszcze trochę, a zamieni się w suchego trupa, który będzie czekał na krew, nie mogąc się ruszyć! - zaczęła spokojnie, ale zakończyła warcząc. Jej niebieskie oczy posyłały błyskawice w stronę starszego brata. Ten uniósł jedną brew. Nie pokazał po sobie, że ruszyła go ta informacja.
- I co ja mam zrobić? - zapytał się obojętnym tonem.
- O najukochańsza matko... Masz iść do niej i ją przywrócić do żywych. Jesteś jedynym, który może jej wepchnąć do gardła trochę krwi, a i tak później ci to wybaczy - sapnęła i wyszła na dwór, przystając w progu. - Elijah, nie widziałeś gdzieś może Kola?
- Nie, Rebekho.
- Dziwne... Miał odprowadzić Bonnie i wrócić, bo coś ode mnie chciał - zmarszczyła brwi, ale zbytnio się nie zagłębiała w tą sprawę. Wróciła do domu, ale już nie zastała swojego brata, siedzącego w fotelu. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc trzask tylnych drzwi. A jednak do niej poszedł.
♥ ♠ ♦ ♣
- Kol! - warknęła mulatka, próbując go od siebie odsunąć. To dziwne ciepło, które ją ogarnęło pod domem Mikaelsonów, uciekło, kiedy tylko przekroczyła próg swojego domu. A dodatkowo pierwotny nadal się do niej klei. W końcu nie wytrzymała i użyła magii, która... nie zadziałała. Parsknęła, ale po chwili znów Kol wrócił do jej ust. Wpił się w nie z dziką namiętnością. Wszedł do jej salonu i przyszpilił ją do kanapy, nadal całując. Jak tak dalej pójdzie, to ją zgwałci. Jednak to dziwne, bo w końcu, to wampir, który próbował wymordować wszystkie czarownice tego świata, a nie je przelecieć.
Wyciągnęła dłoń w bok, macając powierzchnię stolika. Złapała coś ciężkiego i się zamachnęła prosto w skroń jej oprawcy. Jęknął cicho i opadł na nią, przygniatając swoim ciężarem. Westchnęła cicho i go z siebie zruciła na podłogę, a on spadł z głuchym łoskotem. Spojrzała na niego i zmarszczyła brwi. Coś dziwnego jest w tym mieście.
♥ ♠ ♦ ♣
Znowu leżę. Nie ruszę krwi, bo nie jestem tego warta. I tak pokazałam, że jestem potworem. Nie zasługuję na to, żeby istnieć. To dla mnie za trudne zadanie, ale powinnam się wybrać na miejsce śmierci mojego byłego chłopaka. Nie, nie mogę go tak nazywać. Za bardzo go wykorzystałam.
- Wstań - usłyszałam chłodny głos. Ten, którego nie chciałam słyszeć, ale nawet nie zwróciłam na niego uwagi. Wzrok mam nadal wbity w jakiś punkt przede mną, którego nikt nie widzi. Wpatruję się w niego, odkąd tu leżę.
Ciche westchnie. Pewnie się zdenerwował, bo on nie należy do ludzi... przepraszam, potworów cierpliwych. Ja też jestem potworem. Na tę myśl w moich oczach znów pojawiły się łzy. Nie mogę mu ulec, po ty, co mi zrobił. To wszystko tak bardzo boli...
- Caroline... - usłyszałam kolejny nowy dźwięk. Moja mama. Spojrzałam się w jej stronę i mój oddech się zatrzymał. Klaus trzyma ją za szyję i dusi, uśmiechając się przy tym. Sadysta.
- Puść ją - wycharczałam. Przez to, że tak długo się nie odzywałam, teraz nie poznaję swojego głosu.
- Wstań i podejdź do mnie, to ją puszczę - powiedział tym samym tonem, co wcześniej. Może mnie tym razem zabije? Życie mojej mamy jest dużo ważniejsze od mojego. Ona ratuje ludzi, a ja ich zabijam. Przymknęłam oczy i usiadłam, czując na sobie jego spojrzenie. Wiem, jak wyglądam. Koszula, która zawsze mnie opinała, teraz wisi jak worek ziemniaków na wieszaku z kości. Tak bardzo schudłam od braku krwi, że wyglądam jak w zaawansowanym stanie anoreksji.
Wstałam i zrobiłam pierwszy krok w jego stronę, ale musiałam się podeprzeć o ramę łóżka. Łzy znowu popłynęły po moich policzkach.
- Stój - znowu ten chłodny głos. Opuściłam głowę, ale zauważyłam jak puszcza moją mamę. Upadła na kolana, łapiąc się za gardło. Chciałam do niej podejść, ale poczułam silny uścisk na ramieniu. Zostałam szarpnięta i trafiłam prosto w ramiona Klausa. Chciałam się wyrwać, ale nie mam w ogóle siły. Jego dotyk parzy.
- Puść mnie, potworze - wycharczałam, kręcąc się przy tym. Rzuciłam mojej mamie spojrzenie pełne bólu.
- Nie jesteś pierwszą osoba, która mnie tak nazywa. Idziesz ze mną - powiedział chłodno po raz kolejny. Potem była tylko ciemność.
___________________________
Trochę mi smutno, że ostatni były tylko 2 komentarze... One na prawdę dodają weny i chęci :P Btw dodałam 2 rozdziały na tamtego bloga o Klaroline :D
Hej! Superekstramegahiper rozdział! Jestem strasznie ciekawa co ten Klaus wymyślił. Cały dzień wchodziłam na bloga czekając na rozdział i dopiero teraz mi się pojawił. Mogłabyś podać tego drugiego bloga o Klaroline? ;)
OdpowiedzUsuńLove-story-of-niklaus-and--caroline.blogspot.com :) Cieszę się, że rozdzial się podobał :3
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńWybacz, że wcześniej nie komentowałam, ale mi się nie chciało.
Caroline zrobiła się trochę taka... nijaka. Ciekawe czy kochała Tyler'a, aż tak mocno, żeby tak się zniszczyć. Trochę przegina z tym, że zasługuję na śmierć i wg. To do niej nie podobne.
,,Jak tak dalej pójdzie, to ją zgwałci." Ty chyba z wszystkich Mikaelson'ów chcesz zrobić gwałcicieli xd
Aczkolwiek spodobała mi się scena pomiędzy Bonnie, a Kol'em, świetnie ją opisałaś. Mimo tego, że Klaus dosyć często jest bardzo brutalny, bezwzględny i porywczy to tylko on wie jak postawić Caroline na nogi! Po co bawić się w jakieś czułości i pocieszać? Lepiej poddusić przyszłą teściową! Sprawdzony sposób na zdobycie sympatii teściowej, Klaus Mikaelson, poleca.
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Selene Neomajni
Wrócę tutaj z komentarzem i to niebawem! :*
OdpowiedzUsuńCześć, moja droga. A więc tak, wybacz mi najpierw za brak komentarzy, ale musisz wiedzieć, że czytam tego bloga. Czytałam twojego poprzedniego bloga o Klaroline, dobrze o tym wiesz, bo go komentowałam, jak jeszcze używałam konta google+. A więc tak, nie wyłapałam jakichś okropnych błędów, czasem miałam wrażenie, że źle pisałaś przecinek, a potem jednak wracałam do myśli, że było dobrze. Historia dosyć interesująca, na tyle by trzymać mnie w takim dużym napięciu. No i Klaroline. Caroline jest niezwykle inna, niż w innych opowiadaniach, takie odniosłam wrażenie. Co do Klausa, faktycznie jest strasznie brutalny, jak nie on. Cała rodzinka Mikaelson'ów jest straszna, naprawdę. Ja już zaczynam się ich bać, a mieli taką sympatię. No cóż, rozdział był bardzo dobry. Czekam na kolejny i pozdrawiam :* Życzę weny c:
Usuńxoxo, elose
http://love-begins-with-hate.blogspot.com/
Nie wiem jak to się stało, że nie skomentowałam tam tego rozdziału, skoro aż tak bardzo mi się podobał :o Tak to jest jak ma się dużo blogów do czytania i do w głównej mierzę o Klaroline :) Świetnie piszesz i nie które rozdziały muszę czytać aż po kilka razy ^^ Kiedy kolejny post? Oby jak najszybciej bo nie mogę się doczekać co się teraz będzie między nimi działo <3 Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper :) czemu tak krótko ???? już nie mogę się doczekać next... :))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: www.pierwszytaki.blogspot.com
Usuń