Nie potrafię przypomnieć rysów twojej twarzy - zatarły się w rozpaczy jak słowo w plamie atramentu.
Halina Poświatowska
Weszłam do rezydencji Salvatorów i od razu zauważyłam, że coś jest
nie tak. Wszyscy siedzieli jacyś osowiali i nawet Damon patrzył się na
mnie ze współczuciem. Może po mnie widać, że nie jestem zbytnio w
humorze do jakiejkolwiek rozmowy, po tym, co się stało w Wenecji?
-
Coś się stało? - zapytałam się cicho, siadając na oparciu fotela, który
zajmuje Elena. Szatynka przełknęła ślinę i spojrzała się na mnie
szybko.
- Bonnie została zaatakowana przez kogoś lub coś -
zbladłam, gdy to usłyszałam. Nie wierzę... Kiedyś to miasteczko było
takie spokojne, a teraz? - Na szczęście był Kol usłyszał jej krzyk i
zdążył ją uratować.
- Jak się teraz czuje? - kolejny pierwotny ratujący? Ha, dobre sobie. Ciekawa jestem, co będzie chciał w zamian.
-
Dobrze. Odwiedzamy ją codziennie, bo nie chciała już tutaj być. Mówiła,
że ma dosyć Kola, który u nas przesiadywał - Stefan posłał mi smutny
uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
- Też pójdę do niej - powiedziałam, wstając. - Tylko najpierw odwiedzę Tylera...
-
Caroline... - Elena wstała, a ja spojrzałam się na nią, nie rozumiejąc,
o co jej chodzi. Coś się jeszcze wydarzyło, podczas mojej nieobecności?
- Bo Tyler...
- Co Tyler? - warknęłam zła, chcą się dowiedzieć jak najwięcej. Nie lubię, jak ludzie mnie tak straszą.
-
Tyler został rozszarpany w lesie, dwa dni temu odbył się pogrzeb -
powiedział Damon i wypił resztkę whisky, która była na dnie jego
szklanki.
- To niemożliwe - szepnęłam do siebie i zauważyłam
jak Elena chciała mnie przytulić. Odsunęłam się od niej gwałtownie.
Teraz czuję gniew, ogromny gniew. - Dlaczego mnie nie powiadomiliście?!
Dlaczego o niczym nie wiedziałam?! Czy tak trudno było mi napisać o tym,
co się stało?!
- Care...
- Zamknij się Stefan! Mam dość! -
warknęłam, czując spływające po moich policzkach łzy. Wybiegłam w
wampirzym tempie i ruszyłam prosto w kierunku cmentarza. Szybko
znalazłam świeży grób Lockwooda. Padłam przy nim na kolana. - Nie
wierzę... Kto ci to zrobił?
Nie wiem, ile tam siedziałam.
Teraz wszystko się posypało. Klaus próbował mnie zgwałcić, nie odzywamy
się do siebie, Bonnie została zaatakowana, a Tyler nie żyje. Nie wiem,
czy miałam kiedyś jeszcze gorsze dwa dni.
- Caroline, wróciłaś - powiedziała moja mam, kiedy tylko przekroczyłam
próg mojego domu. Pokiwałam głową, nie zmieniając wyrazu twarzy.
Przytuliła mnie z całych sił, a ja stałam tam, jak marionetka. Nie
wyłączę uczuć, bo nie chcę być takim potworem jak Klaus. Jestem coś
więcej warta niż niego.
- Mamo, idę do siebie. Muszę przemyśleć parę spraw - mruknęłam i poszłam
do swojego pokoju.Przebrałam się w pidżamę i położyłam w łóżku. Żałoba
to najgorsze, co może być. Zwłaszcza po osobie, którą się kochało.
♥ ♠ ♦ ♣
- Co z Caroline? Myślałam, że nas odwiedzi - zaświergotała Rebekah,
gdy tylko zobaczyła Bonnie. Mulatka przyszła do niej, a nie do innego
pierwotnego, żeby nie było.
- Właśnie ja przyszłam w tej
prawie. Może ty coś zdziałasz, Bekah. Ona cały czas leży i płacze, a
minęły już dwa tygodnie. Nie pije krwi, przez co niedługo zacznie
wyglądać jak straszydło... Już ma zapadnięte i blade policzki -
westchnęła Bon, siedząc na łóżku blondynki. Druga kobieta uniosła wysoko
brwi.
- Dowiedziała się o... - zaczęła gestykulować, a
mulatka pokiwała tylko głową. - Niedobrze. Nik jest jakiś cichy, odkąd
wrócili. I lepiej nie wchodzić mu w drogę, bo złość od niego tez można
wyczuć na kilometr.
- Care jak słyszy jego imię wzdryga się... Coś
musiało się stać. Może on będzie wiedział jak jej pomóc... - westchnęła
Bennett i schowała twarz w dłonie. Niby rany na plecach się zabliźniły,
ale gdy tylko zbliżała się do lasu, ogarniał ją jakiś dziwny lęk.
-Porozmawiam
z nim i go do niej wyślę. Jednak nie obiecuję, czy to zrobi... - nagle
blondynka umilkła. Wciągnęła głośno powietrze i westchnęła. - Mój
ukochany braciszek tu idzie.
- Któ... - nie zdążyła dokończyć pytania, bo drzwi się otworzyły.
Szatyn wszedł do pomieszczenia, wpatrując się w ekran swojego telefonu.
-
Bekah, powiedz mi, gdzie jest ten imbecyl Klaus? Nie mogę go znaleźć -
powiedział, a blondynka zrobiła głupią minę do Bonnie. Ta uśmiechnęła
się w odpowiedzi. - No....
- Może najpierw przywitałbyś się z moim
gościem, a nie? - Kol łaskawie podniósł wzrok na siostrę i westchnął.
Niby z łaską spojrzał się na mulatkę, lecz szybko oprzytomniał.
- Wiedźma Bennett, co za miła niespodzianka - uśmiechnął się do niej szelmowsko, a ona prychnęła.
- Miła chyba tylko dla ciebie - parsknęła w odpowiedzi i
wstała. - Rebekah, liczę na ciebie. Mam nadzieję, że ci się uda. Na
razie.
- Też mam taką nadzieję. Do zobaczenia - odpowiedziała.
Mulatka
chciała wyjść, ale Kol złapał ją za ramię. Kiwnął siostrze na do
widzenia i nadal trzymając wiedźmę za rękę, wyszedł z nią przed dom.
- Nie bądź taka złośliwa dla mnie - wymruczał, gdy ta mu się wyrwała. Pokręciła głową.Czy on jest jakiś nienormalny? No tak, to pierwotny.
-
A ty jesteś lepszy? Ciągle sobie ze wszystkimi pogrywasz i masz
wszystkich w głębokim poważaniu. Najmłodszy i sam, bo wszyscy mają cię
dosyć. Nawet Klaus potrafił sobie kogoś znaleźć, a ty? Taki szczeniak,
który... - warczała, póki Kol nie zasłonił jej ust. Jest wściekły, ale
ona miała to gdzieś. Jak to możliwe, że kiedyś jej się podobał?
-
Jestem szczeniakiem? Dawno czegoś takiego nie słyszałem - poczuł jak
robi mu się gorąco. Ledwo, co do niego docierało z zewnątrz. Wpił się w
usta Bonnie, która w podobnym stanie zaczęła oddawać jego pocałunki.
♥ ♠ ♦ ♣
- Caroline wstań - usłyszałam po raz kolejny dzisiaj. A
może to już minęło kilka dni, odkąd wróciłam? Nie obchodzi mnie to.
Czuję, jakbym się wyłączyła. Ciągle płaczę i najgorsze jest to, że nic
nie mogę na to poradzić. - Caroline.... córeczko...
Poczułam,
jak moja mama mnie przytula. Pociągnęłam nosem, wtulając się w nią
jeszcze bardziej. Ona jedyna próbuje być koło mnie cały czas. Elena
przychodzi tu z Bonnie, co jakiś czas. Stefan też siedział tu z moją
mamą i próbował mnie wyciągnąć z tego dołka. Może uważa, że jestem za
słaba i nie dam sobie rady? Że wyłączę uczucia? Nie mam takiego zamiaru.
Po prostu jestem trochę zawiedziona. Może to
głupie, ale miałam nadzieję, że przyjdzie tutaj Klaus. Nie wiem,
dlaczego i do tej pory próbuję usunąć myśli o nim z mojego mózgu. To
trudne, po tym, co mi zrobił. Jakoś się do niego przywiązałam. On był
ciągle, a teraz nagle go nie ma. Teraz, gdy potrzebuję się z kimś
pokłócić. Potrzebuję kogoś, kto mi powie, że nie rozumie, po co
rozpaczam. Ale on nie przyjdzie, jestem tego pewna.
__________________________________
Spodziewał się ktoś? Biedna Caroline, szkoda mi jej :(
Super :) Pocałunek Bonnie z Kolem... Super super super. Niech Klaus przyjedzie pocieszać Caroline ! <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. ;)
noo niech Caroline spotkaa klausaa i niech ją pocieszy :D <3
OdpowiedzUsuń