piątek, 17 lipca 2015

Rozdział 14

Nie potrafię przypomnieć rysów twojej twarzy - zatarły się w rozpaczy jak słowo w plamie atramentu.
Halina Poświatowska

     Weszłam do rezydencji Salvatorów i od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Wszyscy siedzieli jacyś osowiali i nawet Damon patrzył się na mnie ze współczuciem. Może po mnie widać, że nie jestem zbytnio w humorze do jakiejkolwiek rozmowy, po tym, co się stało w Wenecji?
- Coś się stało? - zapytałam się cicho, siadając na oparciu fotela, który zajmuje Elena. Szatynka przełknęła ślinę i spojrzała się na mnie szybko.
- Bonnie została zaatakowana przez kogoś lub coś - zbladłam, gdy to usłyszałam. Nie wierzę... Kiedyś to miasteczko było takie spokojne, a teraz? - Na szczęście był Kol usłyszał jej krzyk i zdążył ją uratować.
- Jak się teraz czuje? - kolejny pierwotny ratujący? Ha, dobre sobie. Ciekawa jestem, co będzie chciał w zamian.
- Dobrze. Odwiedzamy ją codziennie, bo nie chciała już tutaj być. Mówiła, że ma dosyć Kola, który u nas przesiadywał - Stefan posłał mi smutny uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
- Też pójdę do niej - powiedziałam, wstając. - Tylko najpierw odwiedzę Tylera...
- Caroline... - Elena wstała, a ja spojrzałam się na nią, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Coś się jeszcze wydarzyło, podczas mojej nieobecności? - Bo Tyler...
- Co Tyler? - warknęłam zła, chcą się dowiedzieć jak najwięcej. Nie lubię, jak ludzie mnie tak straszą.
- Tyler został rozszarpany w lesie, dwa dni temu odbył się pogrzeb - powiedział Damon i wypił resztkę whisky, która była na dnie jego szklanki.
- To niemożliwe - szepnęłam do siebie i zauważyłam jak Elena chciała mnie przytulić. Odsunęłam się od niej gwałtownie. Teraz czuję gniew, ogromny gniew. - Dlaczego mnie nie powiadomiliście?! Dlaczego o niczym nie wiedziałam?! Czy tak trudno było mi napisać o tym, co się stało?!
- Care...
- Zamknij się Stefan! Mam dość! - warknęłam, czując spływające po moich policzkach łzy. Wybiegłam w wampirzym tempie i ruszyłam prosto w kierunku cmentarza. Szybko znalazłam świeży grób Lockwooda. Padłam przy nim na kolana. - Nie wierzę... Kto ci to zrobił?
     Nie wiem, ile tam siedziałam. Teraz wszystko się posypało. Klaus próbował mnie zgwałcić, nie odzywamy się do siebie, Bonnie została zaatakowana, a Tyler nie żyje. Nie wiem, czy miałam kiedyś jeszcze gorsze dwa dni.
- Caroline, wróciłaś - powiedziała moja mam, kiedy tylko przekroczyłam próg mojego domu. Pokiwałam głową, nie zmieniając wyrazu twarzy. Przytuliła mnie z całych sił, a ja stałam tam, jak marionetka. Nie wyłączę uczuć, bo nie chcę być takim potworem jak Klaus. Jestem coś więcej warta niż niego. 
- Mamo, idę do siebie. Muszę przemyśleć parę spraw - mruknęłam i poszłam do swojego pokoju.Przebrałam się w pidżamę i położyłam w łóżku. Żałoba to najgorsze, co może być. Zwłaszcza po osobie, którą się kochało.

 ♥ ♠ ♦ ♣


- Co z Caroline? Myślałam, że nas odwiedzi - zaświergotała Rebekah, gdy tylko zobaczyła Bonnie. Mulatka przyszła do niej, a nie do innego pierwotnego, żeby nie było.
- Właśnie ja przyszłam w tej prawie. Może ty coś zdziałasz, Bekah. Ona cały czas leży i płacze, a minęły już dwa tygodnie. Nie pije krwi, przez co niedługo zacznie wyglądać jak straszydło... Już ma zapadnięte i blade policzki - westchnęła Bon, siedząc na łóżku blondynki. Druga kobieta uniosła wysoko brwi.
- Dowiedziała się o... - zaczęła gestykulować, a mulatka pokiwała tylko głową. - Niedobrze. Nik jest jakiś cichy, odkąd wrócili. I lepiej nie wchodzić mu w drogę, bo złość od niego tez można wyczuć na kilometr.
- Care jak słyszy jego imię wzdryga się... Coś musiało się stać. Może on będzie wiedział jak jej pomóc... - westchnęła Bennett i schowała twarz w dłonie. Niby rany na plecach się zabliźniły, ale gdy tylko zbliżała się do lasu, ogarniał ją jakiś dziwny lęk.
 -Porozmawiam z nim i go do niej wyślę. Jednak nie obiecuję, czy to zrobi... - nagle blondynka umilkła. Wciągnęła głośno powietrze i westchnęła. - Mój ukochany braciszek tu idzie.
- Któ... - nie zdążyła dokończyć pytania, bo drzwi się otworzyły. Szatyn wszedł do pomieszczenia, wpatrując się w ekran swojego telefonu.
- Bekah, powiedz mi, gdzie jest ten imbecyl Klaus? Nie mogę go znaleźć - powiedział, a blondynka zrobiła głupią minę do Bonnie. Ta uśmiechnęła się w odpowiedzi. - No....
- Może najpierw przywitałbyś się z moim gościem, a nie? - Kol łaskawie podniósł wzrok na siostrę i westchnął. Niby z łaską spojrzał się na mulatkę, lecz szybko oprzytomniał.
- Wiedźma Bennett, co za miła niespodzianka - uśmiechnął się do niej szelmowsko, a ona prychnęła.
- Miła chyba tylko dla ciebie - parsknęła w odpowiedzi i wstała. - Rebekah, liczę na ciebie. Mam nadzieję, że ci się uda. Na razie.
- Też mam taką nadzieję. Do zobaczenia - odpowiedziała.
    Mulatka chciała wyjść, ale Kol złapał ją za ramię. Kiwnął siostrze na do widzenia i nadal trzymając wiedźmę za rękę, wyszedł z nią przed dom.
- Nie bądź taka złośliwa dla mnie - wymruczał, gdy ta mu się wyrwała. Pokręciła głową.Czy on jest jakiś nienormalny? No tak, to pierwotny.
- A ty jesteś lepszy? Ciągle sobie ze wszystkimi pogrywasz i masz wszystkich w głębokim poważaniu. Najmłodszy i sam, bo wszyscy mają cię dosyć. Nawet Klaus potrafił sobie kogoś znaleźć, a ty? Taki szczeniak, który... - warczała, póki Kol nie zasłonił jej ust. Jest wściekły, ale ona miała to gdzieś. Jak to możliwe, że kiedyś jej się podobał?
- Jestem szczeniakiem? Dawno czegoś takiego nie słyszałem - poczuł jak robi mu się gorąco. Ledwo, co do niego docierało z zewnątrz. Wpił się w usta Bonnie, która w podobnym stanie zaczęła oddawać jego pocałunki.

 ♥ ♠ ♦ ♣


- Caroline wstań - usłyszałam po raz kolejny dzisiaj. A może to już minęło kilka dni, odkąd wróciłam? Nie obchodzi mnie to. Czuję, jakbym się wyłączyła. Ciągle płaczę i najgorsze jest to, że nic nie mogę na to poradzić. - Caroline.... córeczko...
     Poczułam, jak moja mama mnie przytula. Pociągnęłam nosem, wtulając się w nią jeszcze bardziej. Ona jedyna próbuje być koło mnie cały czas. Elena przychodzi tu z Bonnie, co jakiś czas. Stefan też siedział tu z moją mamą i próbował mnie wyciągnąć z tego dołka. Może uważa, że jestem za słaba i nie dam sobie rady? Że wyłączę uczucia? Nie mam takiego zamiaru.
     Po prostu jestem trochę zawiedziona. Może to głupie, ale miałam nadzieję, że przyjdzie tutaj Klaus. Nie wiem, dlaczego i do tej pory próbuję usunąć myśli o nim z mojego mózgu. To trudne, po tym, co mi zrobił. Jakoś się do niego przywiązałam. On był ciągle, a teraz nagle go nie ma. Teraz, gdy potrzebuję się z kimś pokłócić. Potrzebuję kogoś, kto mi powie, że nie rozumie, po co rozpaczam. Ale on nie przyjdzie, jestem tego pewna. 


__________________________________
Spodziewał się ktoś? Biedna Caroline, szkoda mi jej :(

2 komentarze:

  1. Super :) Pocałunek Bonnie z Kolem... Super super super. Niech Klaus przyjedzie pocieszać Caroline ! <3
    Bardzo fajny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. noo niech Caroline spotkaa klausaa i niech ją pocieszy :D <3

    OdpowiedzUsuń