czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 1

Nie sposób nienawidzić szaleńca - jak nie sposób być złym na nieożywiony przedmiot, o który uderzyłeś się łokciem. 
Jonathan Carroll


     Zeszłam cicho i powoli po schodach. Miałam nadzieję, że moja mama jest w domu. Gdy wczoraj wieczorem wychodziła, mówiła, że wróci dzisiaj. Boję się o nią za każdym razem, gdy jest poza zasięgiem mojego wzroku.
     To wszystko zaczęło się odkąd do miasta przybył Klaus. Najpierw pojawił się Elijah, ale on okazał się po naszej stronie. Jednak, gdy teraz cała rodzina pierwotnych wampirów zwiedza miejsca, w których często bywam - czuję się niezręcznie. Jeszcze nie wiedzą, kto jest wampirem, a kto nie. Ja jestem jednocześnie bezpieczna, ale i mogę się znaleźć w różnych sytuacjach. A jeśli się zorientują, że należę do tego gatunku? Na razie, chyba, się zorientowali, że wiem o tym świecie. 
     Musiałam bardzo się powstrzymywać, aby się nie rzucić na Klausa, gdy ten zamieniał Tylera w hybrydę. To okropne. Myślałam, że nie przeżyje. A jednak nadal jest przy mnie, ale tak samo jest na każde zawołanie pierwotnego. To przerażające.
     Rozejrzałam się po pomieszczeniach. Nigdzie nie ma mojej mamy. Może coś się stało w pracy? Oby nie. Wtedy wyjdzie, ile tak na prawdę jest tu wampirów i zacznie się wojna. A wtedy to my jesteśmy po tej przegranej stronie, bo nie mamy żadnego haka na pierwotnych. Świetnie, prawda?
     Nie mamy pojęcia czym ich zabić. Na początku usłyszeliśmy legendę o Białym Dębie. Jednak nic z tego, bo nie ma po nim żadnego fizycznego śladu. I co w takiej sytuacji zrobić? Nic nie możemy. Mamy związane ręce, a to jest najgorsze przy naszej partyzantce. Nie mamy żadnej broni oprócz zaskoczenia, które teoretycznie jest niemożliwe w stosunku do pierwotnych wampirów. 
     Złapałam woreczek krwi z lodówki i wypiłam go. Muszę iść na komisariat, aby zobaczyć czy mama tam jest. Może zachowuję się nazbyt opiekuńczo, ale tego wymaga moje teraźniejsze środowisko i 'ludzie', którzy mnie otaczają. Chociaż mogę liczyć na wsparcie od strony Tylera, Bonnie, Eleny i Stefana. Oni mnie w miarę rozumieją. Elen o wszystkich się troszczy, podobnie Stefan, a Bonnie pomaga. Jedynie Damon pokazuje, że wszystkich ma w głębokim poważaniu. Jak ja mogłam z nim spać? No tak, zahipnotyzował mnie. 
    Jednak to mnie w niczym nie usprawiedliwia. To ja pierwsza do niego podeszłam. Spodobał mi się, bo która dziewczyna nie lubi niegrzecznych chłopców? Dodatkowo, byłam wtedy pusta. Przynajmniej po części. Ale teraz się zmieniłam i nie zamierzam znów przechodzić wewnętrznej przemiany. Wystarczająco dużo rzeczy zostało namieszanych w tym roku.
     Wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Coś się dzisiaj chyba stanie, przynajmniej tak podpowiada mi instynkt. I to nie coś dobrego, tylko coś strasznego. Oby nikt z moich znajomych nie umarł. Jednak na to zazwyczaj nie mamy wpływu.
- Caroline! – ten charakterystyczny głos. Stanęłam bezruchu i czekałam aż podejdzie . Po chwili odwróciłam się z uśmiechem.
- Alarick! Jak miło cię widzieć – zawołałam wesoło i się do niego przytuliłam. Podziwiam tego człowieka. Jako jedyny uważa Damona za swojego przyjaciela.
- Caroline, twoja mama jest w domu? 
- Nie, właśnie do niej idę, na komisariat – odpowiedziałam powoli i zmrużyłam oczy. Może on już tam był i się okazało, że nikogo nie ma? Może było jakieś masowe morderstwo?
 - Przekażesz jej, że byłem? Muszę z nią pogadać… - rozejrzał się i zaczął bardzo cicho szeptać. Gdybym nie była wampirem, najprawdopodobniej bym go nie usłyszała. – Dzisiaj u Salvatorów o osiemnastej.
 - To do zobaczenia – odpowiedziałam normalnie i ruszyłam w stronę prazy mojej mamy. Przynajmniej dzisiejszy dzień zaczął się w miarę… spokojnie. Żadnego torturowania, ucieczek, porwania, morderstwa… Jest wspaniale!
      Droga nie była długa. Po jakiś pięciu minutach jestem na miejscu i przechodzę przez znane mi korytarze. Zapukałam do biura szeryfa i po chwili drzwi się przede mną otworzyły. Otworzył mi Damon, którego szczerze mogłam się tu spodziewać. Ciągle tu przesiadywał, jak tylko ma czas i informacje na temat jakiegoś zamachu czy innego dziwnego wydarzenia. W tym się sprawdza. I tylko w tym.   
- Caroline... Jak miło cię widzieć - powiedział z szerokim uśmiechem i wpuścił mnie do środka. Prychnęłam, przechodząc koło niego.
- Mamo... dlaczego nie wróciłaś do domu? - zapytałam się, siadając na krześle, które stoi na przeciwko biurka. Westchnęła cicho i przetarła twarz dłońmi. Spojrzała się na mnie ze smutkiem w oczach.
- Muszę jechać na miejsce zbiorowego morderstwa. Pierwotni pokazują, że są w mieście i to bardzo dosadnie... - szepnęła, a Damon się cicho zaśmiał. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie. - Obiecaj mi, że nie będziesz próbowała z nimi rozmawiać. Oni mogą was rozszarpać w kilka sekund... Nawet ciebie Damon.
- Mi już nic nie grozi. Znajdę sposób, aby się ich pozbyć i będę bohaterem Mystic Falls - powiedział wesoło i napił się whisky, którą ma nalaną do szklanki. Skąd on na komisariacie wziął alkohol? Nieważne...
- Żebyś się tylko nie zdziwił - powiedziałam i wstałam. Uśmiechnęłam się słabo do mamy. - Lecę do Tylera...
- Przekaz wilczkowi, że go dzisiaj potrzebujemy na spotkaniu - zawołał brunet. Policzyłam szybko do dziesięciu. Nikt mnie tak szybko nie denerwuje jak on. Jak ktoś może się z nim zaprzyjaźnić?
- Dobra - mruknęłam i zwróciłam się do mamy. - Alaric chce z tobą o czymś porozmawiać.
- Ach... zapomniałam, że miałam się z nim spotkać. Idź, a ja do niego zadzwonię. Uważaj na siebie, córeczko - powiedziała ze smutnym uśmiechem. Pokiwałam powoli głową i wyszłam.
     Uśmiechałam się do wszystkich, których spotkałam po drodze do domu Lockwoodów. Mam nadzieję, że Tyler jest w domu. Nie mam ochoty go nigdzie szukać. Nie, żebym była taka leniwa, ale po prostu się boję, że mogę się natknąć na któregoś z pierwotnych.
- Caroline, jak miło cię widzieć - zamarłam z ręką na klamce. Odwróciłam się powoli i spojrzałam prosto w oczy Elijah. Przekrzywił lekko głowę. No tak, on też nie wie, że jestem wampirem. Ale czy oni nie mogą tego wyczuć? Mam nadzieję, że nie. To nie byłoby za dobre w moim przypadku.
- Elijah - powiedziałam i przygryzłam wargę. Dlaczego pech się mnie tak bardzo trzyma? Czy ja mu coś zrobiłam? Nie, więc niech się ode mnie odczepi!
- Uprzedź swoich przyjaciół, aby nic nie kombinowali. Nie skończy się to dla nich dobrze, a mogą być ofiary. Nie chcę nikomu robić krzywdy, ale Nicklaus nie jest taki opanowany jak ja. Będą trupy, jeśli nie dostanie tego, czego chce - powiedział powoli. Pochylił się delikatnie i po chwili go nie było. Wypuściłam wstrzymywane powietrze. Nie możemy dać się zastraszyć. Jeśli tak się stanie, to nie wygramy. Nie możemy się poddać.
     Zapukałam energicznie do drzwi. Otworzyła mi pani Lockwood, ale nie zwracając na nią uwagi, pobiegłam na górę. Tyler spojrzał się na mnie kątem oka i wstał. Podszedł do mnie i przytulił.
- Co się stało? - zapytał się, opierając swoją brodę o czubek mojej głowy.
- Elijah powiedział, że będę ofiary, jeśli nie wstrzymamy naszych planów. Nie możemy go zabić, bo cała rodzina pierwotnych się na nas zemści.
- Byłem dzisiaj u Klausa... Lepiej mi nie mów rzeczy, które mogą nam zaszkodzić - wyszeptał. Czyżby Klaus... kazał mu się spowiadać ze wszystkich informacji? Odsunęłam się trochę do tyłu i przyłożyłam swoją dłoń do policzka Tylera. Patrzy się na mnie smutnym i przegranym spojrzeniem. Dlaczego on musi być niewolnikiem tego tyrana? Dlaczego?

2 komentarze:

  1. Dzięki bardzo za przysłanie linka do twojego bloga ! Nie pożałowałam. Jest świetny aż nie mogę się doczekać następnego <3 Proszę informuj mnie o nowych rozdziałach :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacznę od tego że jestem twoją wielką fanką, już poprzednią twoją twórczość podziwiałam, w pewnym momencie tylko straciłam czas na jakiekolwiek blogi przez co później pogubiłam się w rozdziałach i chyba będę musiała zacząć od początku....
    Mam nadzieję że dążysz do Klaroline xD (pierwszy rozdział a ja już chce wiedzieć jak wszystko będzie wyglądać w późniejszym czasie)
    Powiedz mi skąd ty bierzesz pomysły i wenę (z pomysłami ja nie mam aż takich problemów jak z weną...)
    Podoba mi się bardzo że piszesz z perspektywy Caroline - jest ona bardzo ciekawą postacią.
    Jak często będziesz dodawać rozdziały ??? Bo chce już kolejny !!!
    Świetny nagłówek <3 oraz muzyka :3
    Plusik za pomysł z cytatami :D
    Mimo że się skupiamy bardziej na Care i jej relacjach z innymi to czy Elena zostanie wiecznie człowiekiem ??
    Wiem że mój komentarz jej strasznie chaotyczny, za co przepraszam, ale nie potrafię u cb inaczej go napisać.....po przeczytaniu u ciebie rozdziału mam 1000 myśli na raz xD
    Mogłabyś mi podać swoje poprzednie blogi ???
    Dobra czas kończyć ten komentarz....liczę że jesteś wyrozumiałą osobą i wybaczysz mi ten komentarz i jego długość i chaotyczność...
    Chciałam ci powiedzieć że piszesz wspaniale czego bardzo ci zazdroszczę (w dobrym znaczeniu :*)
    Życzę weny, pomysłów, ciepełka, zdrówka, radości (z nią lepiej się pisze), oraz wielu wielu czytelników :**

    Zapraszam do mnie (chwilowo męczę się dalej z rozdziałem 11): http://battle-of-destiny-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń