"Ostatnia karta"
Zanim się czemuś oddasz, zawsze jest wahanie,
Szansa, by się wycofać,
Zawsze nieudolność.
Przy każdej inicjatywie i akcie tworzenia
Jest jedna elementarna prawda,
której nieświadomość zabija nieprzebrane idee
I niezliczone plany:
Że kiedy całkowicie się czemuś poświęcisz,
Opatrzność też wykona swój ruch.
Wszystko się wtedy zdarzy, aby ci pomóc,
Co inaczej nigdy by się nie zdarzyło.
Z decyzji wypływa cały strumień zdarzeń,
Przynosząc z korzyścią dla ciebie najrozmaitsze
Wypadki, spotkania i rzeczy,
O których nikt by nie śnił, że mu się przydarzą.
Cokolwiek robisz lub marzysz, że możesz to zrobić
- Zacznij tylko.
W zdecydowaniu drzemie geniusz, siła i magia.
Zacznij teraz.Johann Wolfgang Goethe
Nie wiedziała, co ma zrobić. Wczoraj przegrała z nim swoją wolność, ale dał jej jeszcze jeden dzień, aby się przyzwyczaiła do swojej porażki. Nie naciskał na to, aby już wczorajszego wieczoru do niego się przeprowadziła i spała z nim w jednym łóżku. Jednak zdawała sobie sprawę, że to nie potrwa długo.
- Co ty robisz? - obruszyła się, gdy poczuła wokół swojej talii silne ramiona hybrydy. Dziewczyna stanęła w bezruchu koło lodówki, z której przed chwilą wyjęła woreczek z krwią.Wiedziała, że nie może mieć do niego o to pretensji, bo się na to zgodziła. Lecz czy wolność była warta tego, że teraz może jej bezkarnie dotykać? Westchnęła rozdrażniona.
- Robię to, co mogę, Caroline - odpowiedział i sięgnął po jedną z wielu truskawek, które stały przed nią w misce. Odsunął się od dziewczyny z lekkim uśmiechem i odszedł w stronę salonu. Warknęła wściekle, doskonale wiedząc, że mężczyzna się z nią drażni. Pewnie chciał wiedzieć, ile jest w stanie wytrzymać. Nie ma problemu, pokaże mu, że nie bez powodu nosi nazwisko Forbes i ma matkę szeryf. To u nich rodzinne, że nie dają sobą manipulować. Nawet, jak się przegrało zakład.
Pamiętała o swoim postanowieniu. Jeżeli nie uda się mu dogryźć w żaden sposób, to będzie udawać głupią blondynkę. I właśnie w tym momencie dotarło do niej, że musi się chwytać brzytwy. Zrobi z siebie pośmiewisko, aby tylko doprowadzić go do białej gorączki. Jednak czy będzie warto? Na pewno. Nie da już sobą rządzić tak jak było do tej pory. Teraz będzie też ustalać zasady gry, czy mu się to podoba czy też nie.Bycie głupią blondynką to była jej ostatnia karta, chociaż może była jeszcze jedna...
Właśnie z taką myślą przyodziała sztuczny, wręcz "plastikowy" uśmiech. Wiedziała, że wygląda źle i głupio, ale musi się trochę poświęcić dla dobra ludzkości... i wampirów oraz innych nadnaturalnych istot. Wzięła szklankę z krwią i ruszyła w kierunku salonu, gdzie można było zauważyć znudzonego Klausa, siedzącego na fotelu i czytającego jakąś książkę. Postawiła na stoliku naczynie z życiodajnym płynem, wypinając się w stronę hybrydy. Wręcz czuła na swoim ciele palące spojrzenie mężczyzny, który był za nią. Wyprostowała się i z gracją modelki podeszła do kanapy, aby na niej usiąść. Nie patrzyła się na razie na swojego porywacza, zostawiając sobie tę wątpliwą przyjemność na koniec. Więc nie mogła zobaczyć lekkiego, pełnego ironii uśmiechu, który wystąpił na jego usta.
- Klaus... - mruknęła cicho, dopiero teraz rzucając mu spojrzenie spod długich, umalowanych rzęs. Ściągnął brwi i spojrzał się na nią z pewnego rodzaju powagą, która ją lekko zmyliła, ale nie dała się oszukać. Przecież musiał mu się spodobać sposób, w jaki przed chwilą odkładała szklankę z krwią na stół! - Chciałabym wyjść do miasta...
- Nie - krótko odpowiedział i powrócił do lektury. Wiedziała, co musi zrobić, ale czy się odważy? Ugh, w końcu nazywa się tak a nie inaczej!
Wstała z miejsca, poprawiając lekko bluzkę, aby miała większy dekolt i ruszyła w jego stronę. Wyjęła mu książkę z rąk, na co jej pozwolił i patrzył się na jej małe przedstawienie. Przejrzała ją niby od niechcenia i odrzuciła na stół. Po tej czynności pochyliła się nad nim, opierając ręce na początku podłokietników fotela, przez co jej twarzy była mniej więcej na wysokości jego. Jednak przez powiększony wcześniej dekolt i pozycję w jakiej umyślnie się znalazła, miał też idealny widok na jej w części odkryte piersi. Jednak pokazał swoją silną wolę, patrząc się dziewczynie prosto w oczy.
- Proszę, panie Mikaelson - szepnęła, dotykając delikatnie opuszkami palców kołnierzyka jego koszuli. Zauważyła jak przełyka ślinę, a w jego oczach błyszczy rozbawienie. Chciała go zdenerwować, a nie rozbawić! Jednak jeszcze nie skończyła tego, co przed chwilą zaczęła, co to to nie.
- Caroline, nie - odpowiedział, nawet się nie jąkając. Usiadła na nim okrakiem, a ręce przeniosła na jego barki, delikatnie je masując. Dopiero po chwili splotła je za karkiem hybrydy, delikatnie gładząc końcówki włosów. Poruszyła się, aby pewniej się usadowić i osiągnęła to, co chciała. Klaus zacisnął mocniej szczękę, jakby coś go zabolało... Ciekawe tylko co, bo na pewno nie sumienie.
- Proszę cię - szepnęła mu wprost do ucha, lekko nadgryzając jego płatek. Miała grać głupią blondynkę i to robi. Jaka inna laska by się rzuciła na swojego porywacza? Poczuła jego dłonie na swoich udach, a po chwili na talii. Westchnął ciężko, a gdy dziewczyna chciała się ruszyć, przytrzymał ją.
- Nie oznacza nie, kochana - mruknął, składając krótki pocałunek na skórze jej szyi. Nawet nie zauważyła, gdy posadził ją na fotelu i sam wstał, lekko się przeciągając. Odmówił jej, chociaż się przed nim poniżyła. Czas na cios poniżej pasa, którego pewnie jej nie wybaczy, ale cóż.
Wstała z opuszczoną głową i zacisnęła usta w wąską linię. Czuła łzy w swoich oczach, które chciały się wydostać na zewnątrz, ale powstrzymywała je z całych sił. Ruszyła w kierunku schodów, ale poczuła jak hybryda chwyta ją za nadgarstek. Wyrywała mu się z całych sił, ale nie dała rady. Mężczyzna odwrócił ją silnym szarpnięciem w swoją stronę i przytrzymał drugą dłonią za kark. Spojrzał się jej prosto w oczy i wytarł kciukiem jedną, spływającą po policzku łzę.
- Puszczaj - syknęła, próbując się wyrwać, ale przysunął ją jeszcze bliżej siebie.
- Uspokój się - powiedział cicho i westchnął. - Jest późno, a musisz się wyspać, jak chcesz jechać jutro ze mną do miasta.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytała się, patrząc się na niego z niedowierzaniem. Czyżby kobiece łzy roztopiły lód w jego sercu? Szczerze wątpiła, aby coś takiego się stało. Przy nim to nawet Królowa Ludu byłaby za gorąca.
- Daje ci swoje słowo - mruknął i pogłaskał ją lekko skołtunionych po włosach. Schylił się nagle i podniósł ją w stylu panny młodej. Ruszył z nią na górę w kierunku swojej sypialni, a dziewczyna starała się nie uśmiechać. Nawet Klaus nie wie, że dzisiejsza noc jest jej ostatnią w tym domu. - Zostajesz tutaj i pamiętaj, że nie możesz mi się sprzeciwiać.
- Słucham? - warknęła zdenerwowana i jednocześnie zdezorientowana. Zaczęła się nagle obawiać o swoją najbliższą przyszłość. - Jeśli chcesz ze mną uprawiać seks to wiedz, że wtedy mam w nosie ten cały głupi zakład i to, że jesteś dużo silniejszy ode mnie. Zniszczę cię, zrozumiałeś?
- Spokojnie, nic takiego nawet nie zasugerowałem - uśmiechnął się chytrze, jakby wiedział, że swoimi wcześniejszymi słowami wywoła taką reakcję. Odgarnął zabłąkane kosmyki z jej twarzy, na powrót uśmiechając się bardziej szelmowsko. - Seks będziemy uprawiać tylko wtedy, kiedy sama do mnie przyjdziesz, a uwierz, zrobisz to już niedługo.
- Żebyś się tylko nie zdziwił - mruknęła i odwróciła się do niego tyłem, aby wziąć swoją piżamę z pokoju, w którym egzystowała do dzisiejszego dnia. Wyzywała mężczyznę w swoich myślach od najgorszych napaleńców, ale jakaś cześć jej próbowała ją przekonać, że on ma rację. Zdawała sobie sprawę z tego, że ją pociąga, w końcu jest zdrową kobietą, a on bardzo przystojnym mężczyzną. Musiałaby upaść na głowę, gdy była mała, aby na niego nie zwrócić uwagi. Lecz jego charakter przekreślił wszystko. Był zły i musiała o tym pamiętać, bo niektórych rzeczy nie da się wybaczyć.
- Robię to, co mogę, Caroline - odpowiedział i sięgnął po jedną z wielu truskawek, które stały przed nią w misce. Odsunął się od dziewczyny z lekkim uśmiechem i odszedł w stronę salonu. Warknęła wściekle, doskonale wiedząc, że mężczyzna się z nią drażni. Pewnie chciał wiedzieć, ile jest w stanie wytrzymać. Nie ma problemu, pokaże mu, że nie bez powodu nosi nazwisko Forbes i ma matkę szeryf. To u nich rodzinne, że nie dają sobą manipulować. Nawet, jak się przegrało zakład.
Pamiętała o swoim postanowieniu. Jeżeli nie uda się mu dogryźć w żaden sposób, to będzie udawać głupią blondynkę. I właśnie w tym momencie dotarło do niej, że musi się chwytać brzytwy. Zrobi z siebie pośmiewisko, aby tylko doprowadzić go do białej gorączki. Jednak czy będzie warto? Na pewno. Nie da już sobą rządzić tak jak było do tej pory. Teraz będzie też ustalać zasady gry, czy mu się to podoba czy też nie.Bycie głupią blondynką to była jej ostatnia karta, chociaż może była jeszcze jedna...
Właśnie z taką myślą przyodziała sztuczny, wręcz "plastikowy" uśmiech. Wiedziała, że wygląda źle i głupio, ale musi się trochę poświęcić dla dobra ludzkości... i wampirów oraz innych nadnaturalnych istot. Wzięła szklankę z krwią i ruszyła w kierunku salonu, gdzie można było zauważyć znudzonego Klausa, siedzącego na fotelu i czytającego jakąś książkę. Postawiła na stoliku naczynie z życiodajnym płynem, wypinając się w stronę hybrydy. Wręcz czuła na swoim ciele palące spojrzenie mężczyzny, który był za nią. Wyprostowała się i z gracją modelki podeszła do kanapy, aby na niej usiąść. Nie patrzyła się na razie na swojego porywacza, zostawiając sobie tę wątpliwą przyjemność na koniec. Więc nie mogła zobaczyć lekkiego, pełnego ironii uśmiechu, który wystąpił na jego usta.
- Klaus... - mruknęła cicho, dopiero teraz rzucając mu spojrzenie spod długich, umalowanych rzęs. Ściągnął brwi i spojrzał się na nią z pewnego rodzaju powagą, która ją lekko zmyliła, ale nie dała się oszukać. Przecież musiał mu się spodobać sposób, w jaki przed chwilą odkładała szklankę z krwią na stół! - Chciałabym wyjść do miasta...
- Nie - krótko odpowiedział i powrócił do lektury. Wiedziała, co musi zrobić, ale czy się odważy? Ugh, w końcu nazywa się tak a nie inaczej!
Wstała z miejsca, poprawiając lekko bluzkę, aby miała większy dekolt i ruszyła w jego stronę. Wyjęła mu książkę z rąk, na co jej pozwolił i patrzył się na jej małe przedstawienie. Przejrzała ją niby od niechcenia i odrzuciła na stół. Po tej czynności pochyliła się nad nim, opierając ręce na początku podłokietników fotela, przez co jej twarzy była mniej więcej na wysokości jego. Jednak przez powiększony wcześniej dekolt i pozycję w jakiej umyślnie się znalazła, miał też idealny widok na jej w części odkryte piersi. Jednak pokazał swoją silną wolę, patrząc się dziewczynie prosto w oczy.
- Proszę, panie Mikaelson - szepnęła, dotykając delikatnie opuszkami palców kołnierzyka jego koszuli. Zauważyła jak przełyka ślinę, a w jego oczach błyszczy rozbawienie. Chciała go zdenerwować, a nie rozbawić! Jednak jeszcze nie skończyła tego, co przed chwilą zaczęła, co to to nie.
- Caroline, nie - odpowiedział, nawet się nie jąkając. Usiadła na nim okrakiem, a ręce przeniosła na jego barki, delikatnie je masując. Dopiero po chwili splotła je za karkiem hybrydy, delikatnie gładząc końcówki włosów. Poruszyła się, aby pewniej się usadowić i osiągnęła to, co chciała. Klaus zacisnął mocniej szczękę, jakby coś go zabolało... Ciekawe tylko co, bo na pewno nie sumienie.
- Proszę cię - szepnęła mu wprost do ucha, lekko nadgryzając jego płatek. Miała grać głupią blondynkę i to robi. Jaka inna laska by się rzuciła na swojego porywacza? Poczuła jego dłonie na swoich udach, a po chwili na talii. Westchnął ciężko, a gdy dziewczyna chciała się ruszyć, przytrzymał ją.
- Nie oznacza nie, kochana - mruknął, składając krótki pocałunek na skórze jej szyi. Nawet nie zauważyła, gdy posadził ją na fotelu i sam wstał, lekko się przeciągając. Odmówił jej, chociaż się przed nim poniżyła. Czas na cios poniżej pasa, którego pewnie jej nie wybaczy, ale cóż.
Wstała z opuszczoną głową i zacisnęła usta w wąską linię. Czuła łzy w swoich oczach, które chciały się wydostać na zewnątrz, ale powstrzymywała je z całych sił. Ruszyła w kierunku schodów, ale poczuła jak hybryda chwyta ją za nadgarstek. Wyrywała mu się z całych sił, ale nie dała rady. Mężczyzna odwrócił ją silnym szarpnięciem w swoją stronę i przytrzymał drugą dłonią za kark. Spojrzał się jej prosto w oczy i wytarł kciukiem jedną, spływającą po policzku łzę.
- Puszczaj - syknęła, próbując się wyrwać, ale przysunął ją jeszcze bliżej siebie.
- Uspokój się - powiedział cicho i westchnął. - Jest późno, a musisz się wyspać, jak chcesz jechać jutro ze mną do miasta.
- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - zapytała się, patrząc się na niego z niedowierzaniem. Czyżby kobiece łzy roztopiły lód w jego sercu? Szczerze wątpiła, aby coś takiego się stało. Przy nim to nawet Królowa Ludu byłaby za gorąca.
- Daje ci swoje słowo - mruknął i pogłaskał ją lekko skołtunionych po włosach. Schylił się nagle i podniósł ją w stylu panny młodej. Ruszył z nią na górę w kierunku swojej sypialni, a dziewczyna starała się nie uśmiechać. Nawet Klaus nie wie, że dzisiejsza noc jest jej ostatnią w tym domu. - Zostajesz tutaj i pamiętaj, że nie możesz mi się sprzeciwiać.
- Słucham? - warknęła zdenerwowana i jednocześnie zdezorientowana. Zaczęła się nagle obawiać o swoją najbliższą przyszłość. - Jeśli chcesz ze mną uprawiać seks to wiedz, że wtedy mam w nosie ten cały głupi zakład i to, że jesteś dużo silniejszy ode mnie. Zniszczę cię, zrozumiałeś?
- Spokojnie, nic takiego nawet nie zasugerowałem - uśmiechnął się chytrze, jakby wiedział, że swoimi wcześniejszymi słowami wywoła taką reakcję. Odgarnął zabłąkane kosmyki z jej twarzy, na powrót uśmiechając się bardziej szelmowsko. - Seks będziemy uprawiać tylko wtedy, kiedy sama do mnie przyjdziesz, a uwierz, zrobisz to już niedługo.
- Żebyś się tylko nie zdziwił - mruknęła i odwróciła się do niego tyłem, aby wziąć swoją piżamę z pokoju, w którym egzystowała do dzisiejszego dnia. Wyzywała mężczyznę w swoich myślach od najgorszych napaleńców, ale jakaś cześć jej próbowała ją przekonać, że on ma rację. Zdawała sobie sprawę z tego, że ją pociąga, w końcu jest zdrową kobietą, a on bardzo przystojnym mężczyzną. Musiałaby upaść na głowę, gdy była mała, aby na niego nie zwrócić uwagi. Lecz jego charakter przekreślił wszystko. Był zły i musiała o tym pamiętać, bo niektórych rzeczy nie da się wybaczyć.
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuń