czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 4

Apokalipsa nie musi koniecznie oznaczać ognia i siarki. Może wydarzyć się na poziomie naszej osobowości. Jeśli wierzysz, że jesteś centrum swojego wszechświata i chcesz ten wszechświat zniszczyć, wystarczy tylko jedna kula.  
Marilyn Manson


     Wracam do domu. Nie narzekam, bo w sumie, to teraz nawet nie mam na co. Oprócz Klausa. Na niego zawsze można pomarudzić. Nie wiem, który raz to powtórzę, ale jeszcze raz powiem: nienawidzę go, jego parszywej osobowości, ciągłej żądzy mordu, braku uczuć i... i tego, że jest hybrydą. Przez to nawet jego jedno ukąszenie jest śmiertelne dla wampira.
- Caroline - zawołał mnie ktoś. Odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam Jeremiego. Podbiegł do mnie i się rozejrzał. - Nie powinnaś chodzić sama. Coś może ci się stać.
- Dzięki - odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego domu. Jednak zauważyłam, że nikt mi nie towarzyszy. Zmarszczyłam brwi i z powrotem spojrzałam w stronę chłopaka, który teraz nie stoi sam. Przed nim znajduje się Klaus, który jest odwrócony do mnie plecami. Westchnęłam cicho.
- Ja ją odprowadzę, dzieciaku - warknął, a brat Eleny posłał mi smutne spojrzenie. Pokiwałam lekko głową, aby zrozumiał, że tak musi być. Mam nadzieję, że pierwotny nie będzie chciał tak szybko się ze mną przespać, bo najpierw muszę znaleźć sztylety. I on musi mi jako tako zaufać. Przynajmniej na chwilę, bo potem mnie zabije. To znaczy będzie myślał, że mnie zabija.
- To... do zobaczenia, Caroline - powiedział Jeremy i odszedł, a ja go obserwowałam, aż do zakrętu. Nie ruszyłam się z miejsca, do tego czasu. Czułam na sobie spojrzenie Klausa, ale nie zwracałam na to uwagi. Po tym, jak Jer zaniknął z mojego pola widzenia, odwróciłam się gwałtownie i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam za sobą cichy śmiech. Po chwili dołączył do mnie z uśmiechem na ustach. Nie zwracać na niego uwagi. Nie. Jesteś obrażona, bo nie pozwolił ci porozmawiać z przyjacielem. Mam się zachowywać jak kobieta. Z okresem. To wtedy jest najgorzej dla faceta.
- I tak się w końcu odezwiesz, kochanie - powiedział, pogwizdując cicho. Westchnęłam głośno i przyśpieszyłam. - Kwiatuszku...
      Będę spokojna. Nie będę zwracać uwagi na jego zaczepki. Nie będę mu odpowiadać. Nie będę...
- Puść mnie! - pisnęłam przerażona, gdy nagle znalazłam się przygnieciona do drzewa w lesie, który był nie tak daleko. Tutaj to mi nikt nie pomoże.
- Och... przypomniałaś sobie, jak się mówi? - zapytał z sarkazmem, opierając dłonie po obu stronach mojej głowy. Tym samym uwięził mnie w żywej klatce. Jak ja na to pozwoliłam?
- Klaus... -zaskomliłam, udając bezradną. Pewnie gdybym teraz go popchnęła z wampirzą siłą, odsunąłby się, a ja bym zdążyła uciec. Jednak potem byłoby gorzej. I to jest dopiero sytuacja bez wyjścia.
-Caroline... - wymruczał, doprowadzając mnie tym do szału. Dlaczego on się ze mnie śmieje? A niech go diabli! - Nie powinnaś chodzić sama, gdy jest już ciemno...
     Zachłysnęłam się powietrze, gdy przygryzł delikatnie moją skórę na szyi. Całował ja przy tym delikatnie, ale ja spokojnie czekałam, aż on skończy. Mam nadzieję, że to nastąpi jak najszybciej.
- Dlatego miał mnie odprowadzić Jeremy... - odpowiedziałam cicho, a on podniósł głowę, gdy się odezwałam. Przekrzywił ją lekko na bok, jak pies. Może te zmiany w wilka coś złego robią z głową?
- On by ci nie pomógł. Jest tylko marnym człowiekiem, który wie o tym świecie - wyszeptał, opierając swoje czoło o moje.
- Ja też jestem tylko marnym człowiekiem...
- Ale byłabyś wspaniałą wampirzycą. Twój charakter w połączeniu z twoim ciałem... Byłabyś idealna - mruczał, ocierając swoim nosem mój. Jego woda kolońska otaczała mnie ze wszystkich stron.  - Pozwól, abym cię zmienił.
- Ammm... - przygryzłam wargę, a jego czujne spojrzenie obserwowało każdy mój ruch.  - Nie chcę takiego życia.
- Dlaczego? - odsunął się ode mnie. Zrobiłam dwa kroki w jego stronę, a on się odsuwał.
- Nie chcę być takim fałszywym mordercą, jakim jesteś ty - wywarczałam i patrzyłam mu się w oczy. Z jasnoniebieskich zmieniły się w granatowe. Chyba powiedziałam dwa słowa za dużo, ale cóż. Za błędy trzeba płacić.
- Lepiej uważaj, bo po zmroku może się stać z tobą coś złego - warknął i zniknął. Westchnęłam cicho i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Czuję, że może si stać coś złego.
- Cholera - mruknęłam do siebie i otworzyłam drzwi od domu. Jak ja mogłam się wpakować w takie bagno? Byłam zwykłą, popularną dziewczyną mieszkającą w jakimś mieście na odludziu. Gdyby nie dwójka seksownych braci to nigdy nie znalazłabym się w takiej sytuacji.
      Weszłam do swojego pokoju na górze i schowałam pamiętnik do szuflady. Wzięłam pidżamę i ruszyłam do łazienki. Zmarszczyłam brwi, przystając. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że balkon jest otwarty. Podeszłam do niego i go zamknęłam, mając dziwne przeczucie. Ktoś mnie obserwuje, jestem tego pewna. Tylko nie wiem, czy mam zaczynać się bać, czy jest już za późno.
       W takiej sytuacji nie mogę się wydać, że jestem wampirem. Położyłam głowę na oparciu wanny. Jednak muszę jakoś rozwiązać ten konflikt  z Klausem, aby zdobyć sztylety. Zanurzyłam się pod wodę. Jeśli jutro pójdę do niego z przeprosinami to... to może zauważę, gdzie je trzyma. Otworzyłam oczy, nadal znajdując się pod powierzchnią. Może, gdy mi wybaczy, odkryje się z jakiś drobnych tajemnic. Wynurzyłam się gwałtownie. Albo delikatnie go o to wypytam. Łapę oddech, chociaż go nie potrzebuję. Zrobię to tak, że się nie zorientuje.
     Przebrałam się w za dużą koszulkę i szorty. Od zawsze miałam takie stroje do spania. W nich jest najwygodniej. Nic nie upija w nocy, ani się nie podwija, jak koszule nocne. A zresztą, nie jest to ważne w tym momencie.
     Usłyszałam trzask drzwi na dole. Zamarłam. Z tego, co się już zdążyłam zorientować to mama śpi w swojej sypialni. Zostałam sama z kimś. Nawet nie jestem w stanie się domyślić, kto to może być.
     Zaczęłam powoli schodzić na dół. Mam nadzieję, że nikt mnie nie usłyszy. Albo przynajmniej nie zauważy i będę go mogła zaatakować z zaskoczenia. Drzwi są otwarte. Coś jest nie tak. Podchodzę do nich i piszczę. Dlaczego na mojej werandzie, z daszku zwisa powieszony Alaric Saltzman?!


________________________________________
Bum! Widzę, że coraz więcej osób czyta to opowiadanie :P Bardzo się z tego powodu cieszę. Emmm... od razu wyjaśniam: dążę do Klaroline. Jednak na tę parę będziecie musieli trochę poczekać, bo ja sami widzicie, to się nienawidzą. Przynajmniej Care nienawidzi Klausa, który chce ją zbić. I koło się zamyka xD
    

2 komentarze:

  1. Jejku! *o* Piszesz świetnego bloga! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam cieplutko i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na kolejny rozdział <3 !

    OdpowiedzUsuń