środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 5

Nie kochaj mocno, bo przyjdzie nienawiść. Nie nienawidź mocno, bo przyjdzie miłość.  
Molier


- O mój Boże - mruknęłam i się cofnęłam. Osoba, która to zrobiła, jeszcze może tutaj być. Pewnie tylko czeka aż popełnię błąd i będzie mogła wykorzystać to przeciwko mnie. Wbiegłam w głąb domu i zaczęłam szukać telefonu. Wybrałam pierwszy numer i nasłuchiwałam. Czy nikt nie może szybko odbierać?!
- Halo? - usłyszałam w słuchawce znienawidzony głos. Prychnęłam, mimo zdenerwowania. 
- Damon, przed moim domem jest trup - syknęłam do słuchawki, nie chcąc mu na razie mówić, kogo on jest.
- No... I co ja mam z tym wspólnego? 
- To Alaric - westchnęłam, czując napływające łzy do oczu. Zachowuję się jak Elena, która na wszystko reaguje łzami. 
- Już jedziemy - powiedział cicho i się rozłączył. Jest zły, aż słychać przez telefon. 
     Zaczęłam chodzić w kółko, aż nagle stanęłam. Chyba słyszałam czyjś śmiech na podwórzu. Wysiliłam swój wampirzy słuch i teraz słyszę, jak ktoś chodzi spokojnie, jakby czekając. Czyżby to miała być jakaś pułapka? Komu się naraziłam?
- Klaus - szepnęłam cicho. Wystawiłam nos z domu i to dosłownie. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam. Ten ktoś przestał chodzić i teraz mam problem z namierzeniem jego kryjówki. Pewnie czeka, aż opuszczę swoją bezpieczną kryjówkę. Bezpieczną, jak na razie. 
     Zmrużyłam oczy, gdy oślepiło mnie nagłe światło. Cofnęłam się do środka i czekałam na barci Salvatore. Stefan wbiegł do nas w wampirzym tempie, podobnie Damon. Z mojego domu spojrzeli się na wiszące zwłoki. Kiwnęli do siebie i teraz spokojnie wyszli, nie mówiąc do mnie ani słowa. 
     Zdjęli Alarica i wnieśli do mnie do domu. Położyli go na kanapie, a ja zamknęłam za nimi drzwi. 
- Kręcił się tu ktoś? - zapytał się brunet.
 - Nikogo nie widziałam - odpowiedziałam. Wskazałam na ucho i na dwór. Pokiwali głowami w geście zrozumienia. Przynajmniej tyle dobrego. 
- Niedługo powinien się obudzić. Ma pierścień - wyszeptał Stefan i zrobił kilka kroków w moim kierunku. Przytulił mnie, a ja pozwoliłam, aby łzy spłynęły po moich policzkach. Nie szlocham, bo wiem, że Alaric się obudzi. Ma na sobie pierścień, który go wskrzesza. - Ci...
- Gdzie... Damon? - usłyszeliśmy głos "zmarłego". Spojrzałam się w tamtym kierunku. Siedzi i trzyma się za głowę, patrząc się na nas z zaskoczeniem. 
- Kto cię powiesił? - czy ten idiota nie może poczekać nawet chwili? Przecież Saltzman dopiero co zmartwychwstał! 
- Nie mam pojęcia. Szedłem do was - wskazał na moich gości. - I nagle obudziłem się tutaj. To wy mi powiedzcie, co jest nie tak?
- Znalazłam cię powieszonego przed moim domem - powiedziałam i poszłam do kuchni, aby zrobić mu herbaty. - Odkąd wróciłam do domu, mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. 
- Nic się dziwnego nie działo jak wracałaś? - zapytał się Stefan z drugiego pokoju. 
- Spotkałam Klausa i trochę go zdenerwowałam, więc może to był on? Pójdę jutro z nim pogadać do jego rezydencji...
- Idziesz prosto w paszczę lwa - oznajmił Damon ze śmiechem. - Ale w sumie to dobrze, bo może pokaże ci pewne rzeczy.
- Ona nie może tam iść. Klaus może jej coś zrobić i nie wróci do nas w jednym kawałku. Nie znasz go tak jak ja - warknął w jego stronę Stef. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi. 
- Jak to.. Czyli znałeś go wcześniej? - zapytałam się z niedowierzaniem. 
- Tak... Kiedy byłem Rozpruwaczem, można by powiedzieć, że się z nim zaprzyjaźniłem. Razem zabijaliśmy i bawiliśmy się na całym świecie - powiedział z zawstydzeniem. Westchnęłam cicho i schowałam twarz w dłonie. 
- Zostańcie tutaj na noc. Ja nie mam siły już dzisiaj na nic, więc dam wam rzeczy i idę spać - mruknęłam i poszłam na górę w towarzystwie Stefana. 
- Nie idź tam, błagam cię - syknął. Odwróciłam się w jego stronę ze smutnym uśmiechem.
- Muszę, Stefan. Nie mam innego wyjścia, bo nie chcę, aby komuś się coś stało. Mnie nie zabije, będzie chciał, żebym cierpiała. Zrozum mnie, Stef - wyszeptała, wtulając się w niego. Pogłaskał mnie po plecach z cichym westchnieniem. 
- Dobranoc, Caroline. Wrócimy do naszej rezydencji i weźmiemy ze sobą Alarica. Powodzenia - wyszeptał i wyszedł, całując mnie w czoło.
     Znowu zostałam sama. Po raz kolejny, nie mając przy sobie nikogo. Jednak teraz nie mogę o tym myśleć, tylko muszę się wyspać. Jutro muszę mieć cięte riposty w stosunku do Klausa, a jak będę zaspana to takowych nie będę mogła wymyślić.


 "-Klaus?- zapytałam się, patrząc na hybrydę, która stoi przede mną. Wzięłam głęboki oddech, zaciągając się jego mocnymi perfumami. Ma cudowną wodę kolońską, która oddaje jego charakter. Niby słodka, ale ma ostrą nutę. Niespotykana. Oryginalna. Przyciągająca. 
- Caroline - odpowiedział i zrobił krok w moją stronę. Nie cofnęłam się. Nie boję się go. Kiedyś może i tak było, ale nie teraz. Teraz go poznałam. Ciężkie dzieciństwo spowodowało trwałe zmiany w jego psychice i nie mógł sam sobie z tym poradzić. Jednak ja mu pomogłam. 
- Klaus - teraz stwierdziłam, bo jestem pewna jego obecności. Pogłaskał grzbietem dłoni mój policzek, a ja po chwili wtuliłam twarz w jego dłoń. Zamruczał zadowolony i bez najmniejszego uprzedzenia wpił się w moje usta."

  
     Usiadłam gwałtownie na łóżku, nie wiedząc, co myśleć o tym śnie. Pierwszy raz śniło mi się coś takiego z moim wrogiem. On nie jest tylko moim wrogiem. On jest najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą na świecie.
     Przełknęłam ślinę, stojąc ubrana w normalne ciuchy i trzymając za klamkę w drzwiach wyjściowych. Teraz muszę zmierzyć się z Klausem, czy tego chcę czy nie. Nie mam odwrotu, bo nie mogę pozwolić, aby inni przeze mnie cierpieli. To byłoby niesprawiedliwe.
- Jestem gotowa i nie pozwolę na krzywdzenie innych. Jesteś gotowa, Caroline - powiedziałam do siebie, po czym otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Znów mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Tak jakby czekał na idealny moment do ataku. Jakby chciał mnie zabić. Tylko z jakiego powodu?
     Zrobiłam kilka kroków w przód i zamknęłam za sobą drzwi. Mama już wróciła, to nie muszę brać kluczy. Przynajmniej nie stracę na tym czasu. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę rezydencji Mikaelsonów. Z tego, co wiem, znajduje się ona za parkiem, który do niej należy. Jest to najbardziej luksusowy dom w całym Mystic Falls. Nie mam, co się dziwić. W końcu to pierwotne wampiry, których konta mają niezliczoną liczbę zer.
     I rzeczywiście. Nawet moje wyobrażenia nie dorównały temu, co widzę przed sobą. Ale cóż poradzić. Ja jedynie siedzę tutaj, nigdzie nie wyjeżdżając. Oni byli wszędzie i to widać po wyglądzie ogrodu, który jest bogaty, ale bez przesady. Wow. 

2 komentarze:

  1. Ojeju! *O* Ten sen taki idealny! Cały rozdział wspaniały... Widać tutaj ogromy talent :3 Kolejny raz jestem pozytywnie zaskoczona tym co napisałaś ♥ Pozdrawiam cieplutko i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mi strasznie wstyd, że tak zaniedbywałam Twoje rozdziały. Wybaczysz? :(
    Mam sklerozę (może Ci to kilka osób potwierdzić) i zapomniałam zajrzeć na Twojego bloga :/
    Ale wracając do notki... Jest genialna! Teraz zacytuję mój ulubiony fragment w tym rozdziale:
    ,,Zachowuję się jak Elena, która na wszystko reaguje łzami." No to pocisnęłaś! Ogólnie rzecz biorąc masz wyjątkowy styl pisania i piszesz niepowtarzalną historię, którą pokochałam! Chyba najbardziej lubię to, że Caroline i Klaus nie znają się, aż tak dobrze i dziewczyna jest do niego wrogo nastawiona. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, iż Jeremie czuję miętę do Forbes... Jestem psychiczna, wiem. A ten moment gdzie Mikaelson powiesił Alarica... (bo to on. Prawda?) Był świetny chociaż trochę przerażający. Z niecierpliwością czekam na nn!
    Życzę weny!
    Sonrisa
    PS: Informuj mnie o kolejnych postach!

    OdpowiedzUsuń