poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział 24

 Uległość i łagodność są najpotężniejszą bronią kobiety.  
Honoriusz Balzac

     Nie odzywam się do niego, odkąd wróciliśmy do Mystic Falls. Nie zdarzyło się już nic ciekawego, podczas naszego pobytu w tamtym miejscu, ale cóż. On sam wybrał taki, a nie inny los. Jak już wcześniej postanowiłam: będę go ignorować do moment, w którym mnie przeprosi. Wcześniej się do niego nie odezwę i nieważne, czy będzie mnie prosił. Jeśli nie usłyszę "przepraszam", to nie zareaguję w żaden sposób. Niech się męczy. Tylko czy na pewno ten plan się nie obije na mnie? Nie mam takiej pewności, ale to nie ryzykuje, ten nie ma. Życiowe prawdy Caroline Forbes. 
- Co mój kochany braciszek ci takiego zrobił? - zapytała się nagle blondynka, stając w progu do mojego pokoju. Oparła się o framugę i obserwowała z ciekawością, jak się rozpakowuję. Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy aby schować końcówkę ubrań. 
- Zamknął mnie na cztery spusty w swoim pokoju. I nie chodzi o to, że nie mogłam się wydostać, ale o sam ten gest! Co on sobie niby wyobrażał? - parsknęłam i nie oczekiwałam odpowiedzi na moje ostatnie pytanie. Jednak i tak ją usłyszałam. 
- Po prostu się w tobie zakochał i chciał cię ochronić przed naszymi rodzicami? Nie musisz szukać tutaj żadnego drugiego dna, ale jak widzę, to nie tylko o to chodzi. Niby naruszył twoją dumę, ale żeby aż tak? Przecież gdyby tylko o to chodziło, już dawno byście się ze sobą przespali - prychnęła, próbując zamaskować śmiech. Zacisnęłam zęby, bo jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Nie będę się nikomu, ale to naprawdę nikomu spowiadać z tego, co się stało tamtego wieczoru, kiedy Klaus mnie zwyczajnie zignorował! A ja go prowokowałam... Cholera, a może choć trochę dałam mu do myślenia? Jednak szczerze wątpię. To Klaus, pierwotna hybryda, która z nikim się nie liczy. - Ja muszę lecieć i mam nadzieję, że szybko się dogadacie. Nie chcę, aby był sfrustrowany na tle seksualnym, bo będzie rozdrażniony i na wszystkich będzie się wydzierał. 
- Rebekah! - krzyknęłam, ale jej już nie było. Wybiegła, trzaskając drzwiami na dole. Warknęłam cicho pod nosem. Jak ona mogła coś takiego powiedzieć? W sumie to Rebekah, ale naprawdę? Ugh. 
    Kolejne dni od przyjazdu mijały bez większych problemów, ale nadal się nie spotkałam z żadnym z moich przyjaciół. Westchnęłam ciężko, wiedząc że muszę to nadrobić. Wstałam z łóżka i odłożyłam książkę na blat mojego nocnego stolika. Wzięłam kolorową apaszkę i zawiązałam ją na szyi, bo ślad po kłach Klausa nadal nie zniknął. Goi się jak u normalnego człowieka, a ja przecież jestem wampirem! Czy on zawsze musi wszystko popsuć? Nawet przed przyjaciółmi będę musiała to ukryć, bo przecież nie każdy wampir daje się pogryźć pierwotnemu! Jestem głupią i durną kretynką! Ale nazywam się Caroline Forbes i podołam wszystkim przeciwnościom losu!
- Mamo, wychodzę! - krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami. Jednak nie na długo, bo zaraz zostałam z powrotem wepchnięta do domu przez osobę, którą miałam w najbliższym czasie ignorować. Prychnęłam pod nosem i odsunęłam się od niego kawałek, aby spróbować wyjść. 
- Klaus... Co ty tu robisz? - dzięki mamo, za to, że nie zwracasz na mnie uwagi. 
- Właśnie zaczynam się opiekować pani córką, która powinna siedzieć tutaj - warknął końcówkę w moją stronę, ale ja go zignorowałam. Przecież go tu dla mnie nie ma, prawda? No właśnie. 
- Ja wychodzę. Nie spalcie domu? - zapytała się, niepewnie patrząc na hybrydę. W końcu zawsze starszy powinien ostrzegać przed takimi głupimi pomysłami młodszych, a tu na odwrót. Jednak żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Mężczyzna patrzył na moją matkę do momentu, kiedy wyszła, bo później posłał mi marsowe spojrzenie. 
- Co ty sobie wyobrażasz? - warknął, podchodząc do mnie dwa kroki. Jednak ja nic sobie z tego nie robiłam i po prostu obok niego przeszłam w kierunku salonu. Położyłam telefon na ławie  i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie do kubka nalałam sobie krwi. Patrzyłam się przez okno, widząc jak Klaus wchodzi do pomieszczenia jeszcze wścieklejszy niż był przed momentem. A co mu zrobiłam? Właściwie to nic. - Masz szczęście, że akurat tędy przechodziłem. Jak mogłaś być tak głupia, aby wychodzić z tego domu? Sama doskonale wiesz, jakie niebezpieczeństwo czyha w lesie, a ty udajesz idiotkę!
    Zacisnęłam mocniej palce na kubku i wpatrywałam się uparcie w okno. Nie będę z nim dyskutować, ani poświęcać mu chociaż chwili uwagi. Niech się męczy. 
    Mężczyzna nagle się zaśmiał, przez co spojrzałam się na niego zdziwiona. O co mu znowu chodzi? Czy naprawdę ma już kryzys wieku średniego? Jednak on nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi i po prostu śmiał się dalej. Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w niego przenikliwe. Ciekawa jestem, co go tak rozśmieszyło. 
- Czy ty nadal jesteś na mnie obrażona za to, że potrafię się pohamować i  na ciebie nie rzucić, gdy mnie kusisz całą swoją osobą? - zapytał się z ledwo powstrzymywanym uśmiechem. Odwróciłam wzrok, wściekła na siebie za to, że w jakiś sposób mu uległam i na niego spojrzałam. - Och, Caroline...
    Dotknął delikatnie opuszkami palców mojego lewego policzka, a ja tylko zacisnęłam usta. Nie ma go tu, nie dotyka mnie, nie ulegnę mu. Jednak co z tego, że mój umysł jest przeciwko, jak ciało mnie zdradza. Drgnęłam ledwo zauważalnie, ale Klausowi nie było trzeba dwa razy powtarzać. Dostał odpowiedź bardzo jasną i klarowną. 
- Jesteś moja, Caroline - wyszeptał cicho, wodząc opuszkami palców po mojej żuchwie. Starałam się w żaden sposób nie reagować. Jednak, kiedy się przybliżył o kolejny krok, nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i go spoliczkowałam, po czym w wampirzym tempie przeniosłam się do mojego pokoju. Odetchnęłam z wściekłością, wiedząc że on też zaraz się tu znajdzie i będzie żądał wyjaśnień. I wcale mnie to nie zdziwi.
    Odwróciłam się w stronę drzwi, gdy poczułam jego obecność w pokoju. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, widząc, że jest wściekły. Jeśli ktoś tu ma być na kogoś zły, to chyba ja na niego, prawda? Tylko to musi dotrzeć do jego małego móżdżku.
- Caroline, niby taka odważna, a jak przyjdzie co do czego, to uciekasz po zadanym ciosie - syknął ze swoim brytyjskim akcentem. Zacisnęłam zęby, zmuszając się do ignorowania jego osoby. Co z tego, że patrzę się na niego jak byk na czerwoną płachtę. - Jesteś tchórzem.
     Zamknęłam oczy i odliczyłam do trzech. Jednak jak się później okazało, to był ogromny błąd, bo Klausa już nie było na jego poprzednim miejscu, tylko stał kilka centymetrów ode mnie. Zachłysnęłam się powietrzem, co mnie tylko jeszcze bardziej zdenerwowało. Nie powinnam tak reagować! Ugh...
- Twoja mama dzisiaj wyjeżdża, a ty przenosisz się na ten czas do mnie. Jutro powinien wrócić Kol z tą waszą wiedźmą Bennett i moja matka wraz z nią pozbędą się menady - nic nie odpowiedziałam, wbijając wzrok w ścianę, gdzieś nad jego ramieniem. Parsknął wściekle i chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam jednym słowem.
- Wyjdź.

♥ ♠ ♦ ♣

    Usiadła na łóżku i patrzyła się na swoją nierozpakowaną walizkę. W sumie mogła robić teraz, co chciała. Kol gdzieś wyszedł i zostawił ją samą, zostawiając klucze od domu na szafce w łazience, które aktualnie trzyma w dłoniach.
- Dlaczego ja nie myślę jak normalna nastolatka, kretynko? -zapytała się sama siebie i wstała. Kiedyś najpewniej skorzystałaby z każdej okazji by zwiedzić nowe miejsce, a teraz siedzi w pokoju, gdy za oknem czeka Nowy Orlean. Co się z nią stało? - Dasz radę.
    Przebrała się szybko w nowe rzeczy, które kupiła jeszcze za czasów spokoju, gdy wszystkich pierwotnych nie było w Mystic Falls. Nałożyła na swoją twarz lekki makijaż i wyszła z rezydencji. Przynajmniej na zewnątrz będzie mogła zapomnieć, że jest wiedźmą, której towarzyszy jeden z najpotężniejszych drapieżników świata. Mogłaby o tym napisać książkę, a i tak połowa ludzi by ją wyśmiała za zbyt bogatą wyobraźnię. Westchnęła ciężko i rozejrzała się za postojem taksówek. Uśmiechnęła się do siebie, gdy takowy namierzyła i ruszyła w jego kierunku.
- Zna pan jakieś dobre bary w okolicy? - zapytała się po wcześniejszym przywitaniu. Pokiwał głową z zamyśleniem, po czym się do niej odwrócił. zobaczyła miłą twarz starszego pana około pięćdziesiątki.
- Zawieźć panią w takie miejsce? - uśmiechnęła się w jego kierunku i jemu to wystarczyło.
    Po piętnastu minutach jazdy i chwili błądzenia znalazła wcześniej wspomniany bar. Weszła do środka i od razu do jej nozdrzy doszedł zapach alkoholu i papierosów. Zmarszczyła lekko nos, patrząc na pijanych ludzi, którzy wykonywali coraz bardziej jednoznaczne ruchy na parkiecie. Nie chodziło jej koniecznie o taką imprezę i chciała się wycofać, ale gdy to zrobiła, drogę zastąpił jej barczysty, ciemnoskóry facet. Uśmiechnął się do niej szeroko, ukazując białe zęby.
- Przepraszam, chciałabym przejść - powiedziała cicho, odrzucając swoje ciemne włosy na plecy.
- Naprawdę chce pani już wychodzić z mojej imprezy na powitanie okresu wakacyjnego? Jestem Marcel - wymruczał uwodzicielskim głosem, wyciągając w jej stronę rękę. Co jej grozi? Odpowiedziała mu uśmiechem, podając swoją dłoń.
- Bonnie - pokiwał głową, po czym przyciągnął ją o siebie w mocnym uścisku, wbijając swoje kły prosto w jej szyję. Krzyknęła cicho zaskoczona i szybko wymamrotała jakąś pierwszą lepszą formułkę, która przyszła jej na myśl. Wampir puścił ją i uderzył plecami o ścianę. Dziewczyna wykorzystała moment i szybko czmychnęła w stronę drzwi, ale widziała coraz więcej wampirów zbliżających się w jej stronę. Zamknęła oczy i zaczęła szybko rzucać wokół siebie uroki, wiedząc doskonale, że na dłuższą metę na nic się nie zdadzą. Musi tylko modlić się o szczęście.


_________________
Proszę o komentarz, bo w sumie została nam końcówka tego opowiadania :) Jestem ciekawa, co sądzicie o całości, a niekoniecznie tylko o tym jednym rozdziale :D

2 komentarze:

  1. Hej, przeczytałam dopiero teraz, ponieważ nie miałam wcześniej komputera. Uwielbiam sceny Klaroline w twoim opowiadaniu, w końcu to Klaus i Caroline ♥ Może nie przepadam za Konnie, ale naprawdę ich lubię, gdy ty o nich piszesz. Koniec naprawdę mnie zaskoczył, oczywiście pozytywnie :D
    Nie mówisz poważnie! Jak to już bliski koniec? Ja się nie zgadzam, nooo. Ugh, nie rób mi tego. Bardzo lubię twoje opowiadania, czytam wszystkie na wattpadzie! Mam słabość do Hoax'a, tak tylko wspomnę ;P
    Pozdrawiam,
    elose
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Caroline nieźle się trzymała heheh :-D jestem ciekawa jak to rozegrasz. Niespodziewany zwrot akcji z Boni :-) czekam na nowy

    OdpowiedzUsuń