wtorek, 9 lutego 2016

"Piękna porażka" cz. 2

"Zły rzut kostką"

Kości zostały rzucone.
Juliusz Cezar

    Patrzyła z niedowierzaniem na swoją spakowaną walizkę. Jak to się stało, że teraz musi jechać z Klausem, tak, Klausem na miesiąc do jego rezydencji? Na dodatek nie może mu się w żaden sposób sprzeciwić, jeśli nie chce, aby z każdym jej słowem pobyt nie został przedłużony o kolejny dzień. A znając swoje szczęście, dziewczyna wiedziała, że na miesiącu się nie skończy. Miała jednak nadzieję, że w ciągu pół roku wróci. Ale postanowiła, że miesiąc bez wyzwisk wytrzyma. Nie da się sprowokować, a zakłada zaczyna się już dzisiaj. 
- Jesteś już spakowana? - zapytała się matka dziewczyny, patrząc na nią z lekkim rozbawieniem. Widziała, jak jej córka reaguje na pierwotną hybrydę i nie umiała zaprzeczyć, że im nie kibicuje. On jako jedyny chyba jest w stanie utemperować blondynkę, a ona jego. Są siebie warci, jeśli chodzi o niektóre zachowania. Oczywiście, jako dobra matka, Liz bała się puścić dziewczynę z Klausem na miesięczny wyjazd. Jednak gdy przypomniała sobie wszystko, co pierwotny zrobił dla jej córki, nie musiała się długo zastanawiać. On jej nie skrzywdzi. 
- Tak, mamo. Jednak wiesz co? Wrócę tu po miesiącu i nadal w spokoju będę mogła go nienawidzić - spojrzała się na matkę ze szczerym uśmiechem. Ta odpowiedziała jej tym samym, ale z nutką pobłażliwości. Caroline zmrużyła oczy, widząc to. - Dlaczego mi nie wierzysz?
- Ja? Jestem niewinna! - zaprzeczyła od razu Liz Forbes i gdy młodsza chciała coś powiedzieć, usłyszały dzwonek do drzwi. Policjantka puściła oczko swojej córce i poszła na dół otworzyć. Klaus lekko schylił głowę z szacunkiem, na co się delikatnie uśmiechnęła i wpuściła go do środka. Wszedł bez słowa, a ona wskazała mu ręką schody prowadzące na górę. Sama poszła do kuchni, aby im nie przeszkadzać. I właśnie w takich chwilach zaczynała żałować tego, że nie jest wampirem. Mogłaby co nieco podsłuchać swoją córkę...
     Blondynka poprawiła swoje włosy i patrzyła się na drzwi z wyczekiwaniem. Chciała jak najszybciej to zacząć, aby jak najszybciej to skończyć. Od momentu, kiedy on tutaj wejdzie, musi minąć miesiąc, aby na powrót była wolna. 
- Caroline, witaj - powiedział z lekkim uśmiechem, stając w drzwiach. Miała mu się nie sprzeciwiać, ale nic nie było mowie o jej zachowaniu, więc w sumie mogłaby mu powiedzieć teraz, co o nim myśli. Jednak to sobie zostawi na jutro. Dzisiaj jeszcze da mu tę satysfakcję, że będzie dla niego miłą, grzeczniutką Caroline, która się boi mu cokolwiek niemiłego powiedzieć. Ale to tylko do jutra i później on nie będzie wiedział, jak z nią wytrzymać w jednym pomieszczeniu. 
- Klaus - odpowiedziała krótko, uśmiechając się z pewną rezerwą. Nie chciała, aby pomyślał, że od razu mu ulegnie, choć właśnie w tym momencie zaprzeczyła sama sobie. Może zakład się jeszcze nie zaczął? Póki tego nie powie na głos, uznaje, że nie. Zaśmiała się w myślach nerwowo, wiedząc, że takie podejście do całej sprawy może się dla niej skończyć, a dla niego wręcz idealnie. Jednak nie była w stanie pohamować swojego temperamentu.
- Zakład czas zacząć, prawda? Musisz mi być... posłuszna, dlatego z góry proszę cię, abyś mnie nie wyzywała, ani nie próbowała uprzykrzyć życia różnymi docinkami - powiedział, a jej szczęka opadła. Nie spodziewała się, że mężczyzna przejdzie od razu do takich konkretów. Nie będzie mogła zrealizować swojego planu, bo nie chce z nim spędzać więcej niż jednego miesiąca. Miała ochotę prychnąć, ale powstrzymała się ostatkami silnej woli. Nie da mu żadnej satysfakcji przez ten czas. - Mam nadzieję, że zasady są proste, prawda? Za każde ich nieprzestrzeganie... będziesz spędzała jeden dzień dłużej w moim towarzystwie w Nowym Orleanie, ale o tym ci chyba wcześniej mówiłem.
- Tak, panie - odpowiedziała złośliwie. Nie obraziła go w żaden sposób ale zauważyła w jego oczach mieszane uczucia, jednakże po chwili się uśmiechnął diabelsko.
- Jak chcesz mnie tak nazywać, to możesz, skarbie - zazgrzytała zębami, wiedząc, że właśnie w jakiś sposób mu uległa. Miała ochotę wykrzyczeć swoją frustrację, ale co jej to da? Kilka dni dłużej w jego towarzystwie, a to chciałaby pominąć. Jeszcze nie wyjechali z jej domu, a ona już chce uciec jak najdalej od tego pierwotnego wampira.

~*~*~*~

     Dasz radę, Caroline. To jedno zdanie pojawiało się w jej umyśle przez całą drogę do Nowego Orleanu. Już nienawidziła tej władzy, którą nad nią miał. Nie kazał jej, na całe szczęście, rozmawiać ze sobą podczas drogi, ale i tak czuła na sobie jego rozbawione spojrzenie. On się wręcz prosi, aby doprowadzić go do białej gorączki podczas tego wyjazdu.
     Patrzyła na widoki, które śmigały za jej oknem. Nie pamiętała, aby wyjeżdżała kiedyś poza Mystic Falls, a teraz, gdy nadarzyła się okazja, najchętniej wróciłaby do swojego pokoju. Marzyła o tym, aby się wyrwać, a jednak nigdy nie brała pod uwagę takiej sytuacji. Jednak podczas tego wszystkiego denerwowała ją cisza. Dlaczego on nie może włączyć radio? Wyciągnęła dłoń, aby to zrobić, ale bardzo szybko została złapana za nadgarstek.Niklaus nawet na nią nie patrzył, gdy odkładał jej dłoń na udo dziewczyny. Zacisnęła usta, aby się uspokoić.
- Czy mogę włączyć radio, panie Mikaelson? - zapytała się przesłodzonym głosem i zauważyła jak Klaus się delikatnie uśmiecha z rozbawieniem.
- Oczywiście, że ja to zrobię, kwiatuszku - odpowiedział, czym prawie doprowadził ją do stanu "podgorączkowego". Już niewiele brakowało, aby zaczęła się wydzierać. Nawet nie wiedziała czemu, ale w jego towarzystwie nerwy jej dużo szybciej pękały.
- Czy mógłbyś do mnie przestać mówić "kwiatuszku", panie Mikaelson? -  zadała kolejne pytanie, kiedy on włączał radio. Zaśmiał się cicho, jakby powiedziała coś przezabawnego.
- Oczywiście, kochanie - i właśnie tak się z nim rozmawiało. Nie dało się w nim dojść do normalnego porozumienia. Prychnęła pod nosem i poczuła jego dłoń na swoim udzie. Chciała ją zepchnąć, ale on zacisnął swoje palce na jej nodze. Pisnęła zaskoczona. - Nie radzę. To jest jedna z rzeczy, w której nie możesz mi się sprzeciwić, skarbie.
     I już wtedy zaczęła sobie zadawać pytanie, dlaczego ona w ogóle zaczęła grać w pokera. Jednak może będzie mogła mieć jakiś rewanż? Tak, to dobry pomysł. Tylko jest jedno dobre pytanie. Czy Klaus się na to zgodzi?

~*~*~*~

    Po trzech dniach miała jeszcze czyste konto, ale w niektórych momentach musiała wychodzić z pomieszczenia, aby nie powiedzieć za dużo, czego by potem żałowała. Ciągle do niego zwracała się "panie Mikaelson", ale nie drażniło go to, co ją jeszcze bardziej irytowało. Miała ochotę zrobić tyle rzeczy, a była tu uwięziona. Nie widziała sensu w zachowaniu Klausa, oprócz kilku rozmów, nie wymagał od niej zbyt wiele. A tak bardzo chciała się już stąd ulotnić. I właśnie po to, teraz zmierzała do salonu, w którym ostatnio widziała hybrydę.
- Panie Mikaelson? - zapytała się przesłodzonym tonem typowej blondynki. Nawet nie wiedział, co się stanie, jeśli będzie musiała tu zostać. Będzie zgrywała głupią blondynkę, przynajmniej na razie miała taki plan. Ale pewnie znowu znajdzie sposób na to, aby ja przed tym powstrzymać.
- Słucham cię,  słońce? - nawet na nią nie spojrzał znad gazety. Otworzyła usta, aby zaraz je zamknąć. Uspokój się, Caroline. Przysunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciwko hybrydy.
- Zagraj ze mną o moją wolność. Jeśli wygram, to jutro będę mogła wrócić do domu, panie Mikaelson - powiedziała niepewnie, nie wiedząc czy Klaus zgodzi się na tę propozycję. Odłożył gazetę na stolik i spojrzał się na nią z zainteresowaniem.
- A co, jeśli ja wygram? - podniósł jedna brew, a ona przygryzła wargę. Patrzyła mu się prosto w oczy, szukając w nich jakiejś pomocy, ale on się tylko rozkoszował jej zagubieniem.
- A co byś chciał, panie Mikaelson? - bała się zadać to pytanie i on doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się przebiegle i wstał w miejsca. Podszedł do niej i pogładził ją po policzku, mrużąc przy tym delikatnie oczy.
- Ciebie, Caroline, ciebie, ale chcę abyś w końcu mia zaufała, więc jeśli wygram... pozwolisz mi na mój dotyk i przeniesiesz się do mojej sypialni - wyszeptał, a ona przełknęła ślinę, zatrzymując się na pierwszej części wypowiedzi. Cholera, on chciał jej. Czyli jak tylko pójdzie z nią do łóżka, to ją zostawi. Ale dopiero po chwili dotarła do niej dalsza część. Jest jeszcze gorzej, ale musi zaryzykować.
- Zgadzam się na to - powiedziała pewnie i wstała. On uśmiechnął się do niej szeroko.
- Cudownie, idź teraz spać, kochanie, a jutro od rana zagramy... Ciekaw jestem, kto z nas wygra w kości - chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wiedziała, że nie może się sprzeciwiać, ale jednak najchętniej skręciłaby mu kark. Prychnęła cicho pod nosem i się odwróciła, aby wpaść prosto na swojego oprawcę. Przytrzymał ją w talii, a ona spojrzała się mu prosto w twarz. Ugh, jaką miała ochotę, aby zetrzeć mu ten szelmowski uśmieszek z ust! - Dobrej nocy.
- Dobranoc - odpowiedziała i gdy chciała się odsunąć, poczuła jego dłoń na swoim karku. Nie zdążyła nic zrobić, gdy ją do siebie przyciągnął i złożył delikatny pocałunek na czole. Odsunął się i wrócił na swoje miejsce, zostawiając zaskoczoną dziewczynę. Ta dopiero po chwili się otrząsnęła i ruszyła w kierunku sypialni. Nie spodziewała się takiego gestu po Klausie, bo to przecież zła, krwiożercze pierwotna hybryda!

~*~*~*~ 

    Poprawiła włosy, które opadły jej na twarz po raz kolejny. Zauważyła, że przegrywa i to nie kilkoma punktami, lecz było ich mnóstwo. Klaus zdobył przewagę nie do odrobienia i doskonale o tym wiedział, nie mogąc zmazać delikatnego, triumfującego uśmiechu z ust. To denerwowało dziewczynę jeszcze bardziej niż jakby powiedział to na głos. Doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji przegranej, która zbliżała się nieuchronnie. Westchnęła cicho, co spowodowało ciekawskie i wesołe spojrzenie hybrydy na jej osobę.
- Zły rzut kostką, kochana - powiedział, wstając, kiedy tylko dopełnił formalności i wygrał ostatnią rundę. Dziewczyna fuknęła i wstała wściekła na siebie, bo nie miała powodu, aby złościć się na Klausa. Przynajmniej o takowych nie myślała, aby tylko nie zostawać tu kilku dni dłużej przez swój niewyparzony język. - Podejdź do mnie.
- Po co, panie Mikaelson? - zapytała się podejrzliwie, skanując wzrokiem jego ciało i postawę. Nie wyglądał teraz na jakiegoś wrogo nastawionego, lecz mu nie ufała tym bardziej w takich chwilach.
- Prosiłem cię, abyś podeszła... Nie wykonujesz moich poleceń? - uniósł do góry jedną brew, patrząc się na nią z zaciekawieniem. Zacisnęła usta w wąską linię i podeszła do niego powoli. Westchnął cicho, po czym się zaśmiał. Jego spojrzenie było pełne rozbawienia, co ją jeszcze bardziej dekoncentrowało.- No w końcu!
     Złapał ją w ramiona i przyciągnął bliżej siebie. Otworzyła szeroko oczy, próbując zrozumieć, o co mu chodzi. Jednak nie potrafiła się wystarczająco skoncentrować w jego ramionach. Nienawidziła tego uczucia, którą nią owładnęło przez Klausa, który wyglądał jakby doskonale się bawił, przytulając ją i jeżdżąc ręką po jej plecach. Ledno powstrzymywała dreszcze, które miały ochotę pokazać biednej dziewczynie, że uległa Klausowi. Jednak nie potrafiła do siebie dopuścić tej myśli.

5 komentarzy:

  1. Świetne czekam na więcej!! I kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie będę czytać! Zwłaszcza, że była wspomniana moja ulubiona gra, czyli poker. Niezły pomysł, mogłabyś zrobić tego niezłe opowiadanie, ale chyba najlepiej pozostać na miniaturkach, gdyby coś nie pasowało. Czekam na ciąg dalszy! ((:

    xoxo, elose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak przy okazji, zauważyłam błędy, które czasem ci umykają. Piszesz "się" za "cię" - "Słucham się, słońce?".

      Usuń
    2. Wiem, zaraz to potrafię, bo akt lenistwa mnie już wtedy złapał xD

      Usuń
  3. Świetne !! Czekam na następny już nie moge się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń